niedziela, 1 czerwca 2014

Epilog

Kochać ciebie to tylko od początku, początku naszego wspólnego życia. <3 


Udało mu się, ten piękny zimowy dzień podczas którego zdobył tak bardzo upragniony złoty medal Igrzysk Olimpijskich. Ledwo odpiął swoje narty, a już siedział na ramionach przyjaciół i wznosił ku górze swoje narty. Piękny moment dla każdego z kibiców Austriackiej drużyny. Kibice różnorodnych krajów skandowali jego imię. W tamtej chwili nie liczyło się dla nich to, że ich rodacy nie wygrali. Byli pod ogromnym podziwem tego, że to właśnie on Gregor Schlierenzauer, który miał tak niebezpieczny upadek, który przez dziesięć miesięcy był trzymany w śpiączce. Potrafił to zrobić, każdy przypuszczał, że już nigdy nie powróci do skoków. I tu właśnie się pomylił. Gregor powrócił, i to jeszcze silniejszy niż był wcześniej. Gdy tylko zeskoczył z ramion Stefana i Thomasa rzucił narty na śnieg i czym prędzej pobiegł w stronę trybun. Zwinnym i ostrożnym gestem przeniósł swoją ukochaną żonę przez barierkę i mocno wtulił się w jej ciało. Płakała, płakała ze szczęścia. Była strasznie dumna ze swojego ukochanego. Schlieri wpił się w jej usta, nie zwracając uwagi na otaczający ich tłum. Gdy tylko odsunął się od niej wziął swoją kochaną Juleczkę na ręce, po czym dostał od niej soczystego buziaka.
- Glatulacje tatusiu! - krzyknęła mocno się do niego przytulając 
Chłopak był szczęśliwy, gdy ich córeczka wyrwała się by przywitać się z wujkiem Morgim, Gregor nachylił się i czule ucałował brzuch swojej żony po czym położył na nim dłoń.
Wtedy już cały świat się dowiedział. Schlierenzauer zostanie po raz drugi ojcem. Gdy Diana powiedziała mu o tym nie posiadał się z radości. Nie mógł uwierzyć, że miał takie szczęście.
- Jesteś najlepszy mój mistrzu olimpijski - uśmiechnęła się blondynka po raz kolejny całując go czule w usta.
- To dla was, za to, że zawsze mnie wspieracie mimo tego, że ciągle mnie nie ma - odparł.
- Leć już na dekorację - powiedziała.
Szybko skradł z jej ust kolejnego buziaka i z ogromnym uśmiechem na twarzy pobiegł w stronę Kamila jak i Andreasa Wanka, którzy zajęli kolejno drugie i trzecie miejsce...

Miał wszystko czego pragnął. Szczęście w tamtym momencie już go nie opuściło. Dumnie wychowywał swoją córeczkę, jak i synka, który szedł w ślady swojego ojca.
W wieku trzydziestu siedmiu lat zakończył swoją karierę. Z wieloma sukcesami na swoim koncie i tymi najważniejszymi dwoma złotymi medalami Igrzysk Olimpijskich. Wspierał swojego syna najbardziej jak mógł. Był z nim na każdym jego konkursie razem ze swoją kochaną Dianką. 
A Diana? Była dumna ze swoich dzieci, ich syn Alex dumnie szedł w ślady jej męża a Julka? Julka była przepiękną młodą kobietą, która robiła karierę w modelingu. Dumnie wspierała swojego brata, lecz jej serce jak i kciuki bardziej należały do jej ukochanego Erika Wellingera, który również tak jak swój ojciec był skoczkiem narciarskim.
Thomas i Eva? Cudowne małżeństwo. Lekarka cudownie zastąpiła matkę Lily. Właśnie, Lily. Piękna Córka Thomasa Morgensterna była dumną żoną niemieckiego piłkarza i matką swojego małego synka.
Tak oto skończyła się ta historia. W ich życiu istniało już później tylko szczęście i miłość...

____________________________________________________________________________

A więc jestem z epilogiem. Dodałam go szybko wiem. Ale nadal nie potrafię znieść tego, że to już koniec. Mogłabym pisać to dłużej oczywiście, ale po protu nie wiedziałabym o czym.
Ta historia od początku była zaplanowana na takie wydarzenia.
A więc chciałabym wam serdecznie podziękować moje kochane słoneczka, że zawsze bylyście ze mną, nie gniewałyście się, gdy miałam złe dni i dodawałam badziewne rozdziały. 
Nie chcę się rozpisywać, ale każdej z was dziękuje z osobna i z całego serca. Bo gdyby nie wy nie było by tego opowiadania. Gdyby nie wasze komentarze nie czułabym, że mam tak wspaniałe czytelniczki, które mimo wszystko zawsze są ze mną i nigdy nie odejdą.
Nawet nie wiecie, jak jestem wam za to wszystko wdzięczna i jak bardzo was kocham ♥
DZIĘKUJE ZA WSZYSTKO ♥

ps. Mam do was małe pytanie. Od września idę do nowej szkoły. I jest pewna sprawa. Obiecałam wam, że zacznę nową historię o skokach. Ale blogger był tak kochany, że zresetował mi całkiem głosowanie i nic nie wiem. Dlatego, że pójdę do liceum od nowego roku będę pisała tylko jedno opowiadanie w roku szkolnym. Więc chciałam się zapytać czy mam zacząć to opowiadanie, które długie nie będzie i na pewno zakończy się przed nowym rokiem szkolnym
Decyzja należy do was, a ja się dostosuje.
I jeszcze jedno kto miałby być jego bohaterem? : Jaka Hvala czy Bartek Kłusek? :)
DZIĘKUJE JESZCZE RAZ!!! ♥
ŚCISKAM WAS MOCNO I CAŁUJE ZE ŁZAMI W OCZACH ;)
KOCHAM WAS JAGODA ♥ :))

piątek, 30 maja 2014

Dwadzieścia cztery.

Piękny upalny styczniowy poranek. Co zdziwiło każdego, przecież była dopiero wiosna. Przygotowania od dwóch tygodni szły pełną parą, aż w końcu nastał ten wyczekiwany przez naszą dwójkę dzień. Dzień zaczęcia naszego wspólnego życia już na zawsze, na zawsze razem. Od samego ranka czułam lekkie zdenerwowanie. Bałam się, że coś schrzanię, lecz wiedziałam, że wszystko pójdzie świetnie. Dziś stanę się Dianą Schlierenzauer. Tak bardzo cieszyłam się z tego powodu. Już nie mogłam się doczekać godziny piętnastej. Po moim rodzinnym domu co chwilę biegały jakieś osoby. Zaczynając od Riri, dziewczyny Dietharta, przez mojego tatę, jego partnerkę. Kończąc na Evie. Moja ukochana Julcia spała sobie smacznie w swoim łóżeczku wcale nie zwracając uwagi na otaczający ją hałas dookoła.
- Nadal nie mogę uwierzyć - rzekł ojciec zjawiając się w drzwiach
- W co? - uśmiechnęłam się promiennie
- W to, że dziś cię stracę i to na rzecz mojego podopiecznego - zaśmiał się
- Nigdy mnie nie stracisz tatusiu - powiedziałam przytulając się do niego - Zawsze i na zawsze będę twoją ukochaną, jedyną i najwspanialszą córeczką - dodałam całując go w policzek
- I najbardziej skromną - powiedział z uśmiechem na twarzy
- Kocham cię tatusiu, bardzo, bardzo mocno!
- Ja ciebie też Dianuś, najbardziej na całym świecie córeczko - ucałował mnie w głowę.
Wtuliłam się w jego ciało, staliśmy tak przez krótką chwilę, aż dziewczyny nie zaczęły mnie poganiać, żebym w końcu zaczęła się zbierać.
Usiadłam przed toaletką w swoim dawnym pokoju i poddałam się całkowicie fryzjerce oraz kosmetyczce. Stałam przed lustrem spoglądając na swoje odbicie, delikatnie dłonią gładziłam materiał śnieżnobiałej sukni ślubnej. Uśmiech cały czas pokrywał moją twarz. Ubrałam Julkę w jej białą sukienkę przewiązywaną błękitną kokardką w tali i założyłam jej buciki. Wzięłam ją na ręce, gdy nagle oślepił nas flesz aparatu, za którym ulokował się mój tatuś.
- Musiałem to mieć, po prostu musiałem - wyszczerzył się i wyszedł.
Nim się obejrzałam, a stałam już przed ołtarzem naprzeciwko Gregora. Nasze dłonie połączone były ze sobą, związane stułą. Wypowiadałam przysięgę spoglądając mu głęboko w oczy. Schlieri nie był mi dłużny również wpatrywał się we mnie jak w ósmy cud świata.
- Ogłaszam was mężem i żoną - usłyszeliśmy głos księdza.
Oboje posłaliśmy sobie ogromne uśmiechy. Łącząc się w namiętnym pocałunku.
Przed wejściem do kościoła, czekał na nas szpaler utworzony przez młodych skoczków, którzy trzymali w dłoniach narty. Twarz Gregora momentalnie się rozpromieniła. Schlieri wziął Julkę od taty i we trójkę wsiedliśmy do naszego ślubnego auta, która zawieść nas miało do małego zameczku, w którym odbyć się miała nasza weselna impreza.
- Kocham cię moja żono - uśmiechnął się skradając z moich ust pocałunek - I moją Julę też - ucałował ją w główkę.
- Ja ciebie też - zaśmiałam się oddając pieszczotę.


- * * * -


Diana Schlierenzauer, Diana Schlierenzauer, Diana Schlierenzauer... Taaak! W końcu nastał ten dzień. Od pięciu godzin jestem najszczęśliwszym mężem na świecie. Mogąc zatańczyć z nią pierwszy taniec do najpiękniejszej piosenki na świecie. Nawet nasza maleńka Julka bawiła się cudownie na naszym weselu. Tańcowała na zmianę z wujkiem Morgim, i Wellim a nawet czasem z obydwoma naraz.
- Odbijany - powiedziałem do Krafta, gdy tańczył z Dianą.
- No już, już - jęknął ze smutną miną, która po chwili tak czy tak uśmiechała się do mnie promiennie.
Porwałem w ramiona moją ukochaną. Objąłem ją w pasie i przyciągnąłem bardziej do siebie. Oparłem czoło o jej i uśmiechnąłem się słodko. Byłem szczęśliwy i będę już na zawsze.
- Fetti podrywa twoją kuzynkę, a Kraft twoją siostrę - zaśmiała się słodko
- Niech sobie podrywają - odparłem - W tym momencie liczysz się tylko ty moja piękności - skradłem buziaka z jej ust.
- Jesteś wspaniały - rzekła - Dziękuje ci za wszystko misiu - wtuliła się w moją klatkę piersiową.
- Ja powinienem ci dziękować, za to że pozwoliłaś mi zostać przy was - szepnąłem jej do ucha.
Kołysaliśmy się do wolnej piosenki, która rozbrzmiewała w głośnikach. - Poczekaj chwileczkę - powiedziałem. Ruszyłem w stronę Morgiego by porwać mu moją córeczkę i razem z nią na rękach wróciłem do Diany. - Teraz dumnie mogę powiedzieć, że mam przy sobie mój cały świat - uśmiechnąłem się. Nie wiem dlaczego, ale z oczu mojej ukochanej poleciała jedna samotna łezka, momentalnie wytarłem ją kciukiem i spojrzałem jej w oczy - Dlaczego płaczesz? - zapytałem czule
- Nigdy nie sądziłam, że będę tak cholernie szczęśliwa - odparła - Byłeś moim marzeniem Gregor. Marzeniem które się spełniło - pocałowała mnie.
Przytuliłem ją mocno do siebie. Julka roześmiała się się, a na twarz blondynki wkradł się mały uśmiech.
Rzucając krawatem miałem jeden cel, taki jaki wcześniej miała Dianka i jej się udało. Bukiet złapała Eva, teraz była moja kolej. Lekarka stała z boku trzymając na rękach Lily, która obserwowała co robi jej tata.
W końcu muzyka przestała grać, a ja trafiłem krawatem wprost w ręce Morgensterna. Teraz wszyscy wiedzieliśmy, że niedługo będziemy bawić się na ich weselu...

_____________________________________________________________________________

Ostatni rozdział zostawiam wam do oceny. Nie wiem jak wyszedł.
Za błędy jak zawsze przepraszam ;)
Kto przeczyta zostawi dla mnie maleńki komentarz? ;)
Bardzo was proszę ♥ ;)
Tak mi trudno się z nim żegnać ;c

sobota, 24 maja 2014

Dwadzieścia trzy.

Od kilku dni w naszym domu przeważał tylko jeden temat. A jaki? rozpoczęcie kolejnego zimowego sezonu. Gregor nie dawał za wygraną i za wszelką cenę próbował mnie przekonać, abym dała mu wrócić. Nie wyobrażałam sobie tego, przecież od jego wybudzenia ze śpiączki nie minęły nawet dwa miesiące. Denerwowało mnie to, dlaczego on nie rozumiał, że się o niego boję. Mój narzeczony próbował różnych sposobów, zaczynając od Morgensterna, Krafta, Dietharta. Kończąc o dziwo nawet na moim własnym ojcu,  który po rozmowie ze mną od razu się wycofał. Nie mogłam uwierzyć, że tata chciał aby Gregor wrócił.
- Kochanie... - jęknął - Przecież wiesz jakie to dla mnie ważne - usiadł naprzeciwko mnie i chwycił moją dłoń.
- Nie Gregor - odparłam momentalnie - Dlaczego nie możesz sobie odpuścić tego jednego sezonu. Na następny to cię nawet kopnę w tyłek żebyś pojechał, ale nie teraz... - powiedziałam.
- Ale Dianka, dlaczego nie chcesz mi pozwolić? - zapytał spoglądając w moje oczy.
- Czy ty nie rozumiesz, że cholernie się o ciebie boję - rzekłam siadając mu na kolanach - Tylko ten jeden. Gregor ja nie chcę, aby znów ci się coś stało. Ja nie wytrzymałabym bez ciebie - wtuliłam się w niego. - Błagam cię - powiedziałam cichutko.
- Dobrze, zrobię to dla was - powiedział
- Kocham cię - odparłam - Dziękuje - szepnęłam całując go.
- Ja ciebie też - odpowiedział oddając pocałunek.
Cieszyłam się, zrobił to dla mnie. To znaczyło, że jesteśmy dla niego najważniejsze. Mocno wtuliłam się w jego ciało. Cały rok będzie ze mną i nie będę musiała się o niego martwić. Nie dałabym rady. Nie zniosłabym widoku, gdy siada na belce i szykuje się do skoku, po którym mógł mieć wypadek. Ogromny kamień spadł mi z serca. Gdy Julka się obudziła poszłam po nią do pokoiku i wzięłam na ręce. Wróciłam do Schlieriego, gramoląc mu się znów na kolana wraz z naszą córeczką. Bawiliśmy się razem we trójkę. Mój narzeczony był tak bardzo wpatrzony w Julę. Kochał nas, to było najważniejsze.


- * * * -


Choć tak bardzo chciałem wystąpić, odpuściłem dla mojej ukochanej. Widziałem w jej oczach smutek, a tego widoku nie znosiłem. Zrobiłem do dla nich. Jeśli przez to Diana będzie szczęśliwa, ja też będę. Mimo, iż na pewno tęsknota za skokami będzie mocna, wytrzymam. Ślub z blondynką chciałem wziąć jak najszybciej. Dlatego datę mamy już za dwa miesiące. Za sprawą przyjaciół i naszych rodzin wszystko zostało pozałatwiane bardzo szybko. Radość rozpierała mnie od środka, nadal nie mogłem uwierzyć.
- Moja słodziutka - wyszczerzyłem się łaskocząc małą po brzuszku. - Kocham was tak bardzo mocno wiecie? - powiedziałem
- Wiemy, nie Julcia - odparła z uśmiechem Diana. - My też tatę kochamy co? - rzekła, a nasza córka roześmiała się
Oboje z blondynką, zaśmialiśmy się równocześnie. Moje marzenia się spełniały, a sądziłem, że nigdy się nie spełnią.
- Aniołki moje - dałem buziaka obydwóm.
Wieczór nastał bardzo szybko, po kolacji Jula zasnęła nam bardzo szybko. Oboje z Dianą stwierdziliśmy, że
w przyszłości będzie ogromnym śpiochem. Leżeliśmy razem na łóżku, mocno trzymałem ją w ramionach, jakbym zaraz miał ją stracić. Nawet nie wiem, kiedy zacząłem bawić się jej kosmykami włosów. Spojrzałem jej w oczy. I przysunąłem się do niej bardziej. Pragnąłem jej tak bardzo, że nie potrafiłem przestać. Wpiłem się w jej usta. Blondynka, uśmiechnęła się do mnie oddając całkowicie moją pieszczotę. Zrozumiałem, że mogę go pogłębić, teraz już nie całowałem jej delikatnie. Tylko namiętnie, z uczuciem i pożądaniem. Była moja, będzie moja już na zawsze. Nasza ubrania znikały z każdą chwilą. Chciałbym wykrzyczeć światu jak bardzo cię kocham.

________________________________________________________________________

faken!, faken!, faken! ;C Marcin zapisz to eh ;/
Zabijcie mnie błagam za to coś, za to, że nie umiem pisać. :C
Jeszcze dwa do końca ;c
A tak bardzo kocham tego bloga, tylko to co się zaczyna zawsze musi się skończyć ;/

niedziela, 18 maja 2014

Dwadzieścia dwa.

Życie płatało mi już różne figle, ale chyba w końcu przestało. Mogłam już być szczęśliwa, bez żadnych problemów. Mieszkanie we czwórkę nam nie przeszkadzało, ale nie chciałam dłużej siedzieć tacie na głowie i razem z Gregorem postanowiliśmy się wyprowadzić. Było mi szkoda ojca, ale miałam już swoją maleńką rodzinę. Tata znalazł sobie kobietę, którą uwielbiałam... Była fantastyczna i nie musiałam się przejmować, że zostawiam go samego w tym ogromnym domu. Wracałam właśnie do taty po ostatnie rzeczy. Schlieri wraz z Julką zostali w naszym mieszkaniu. Gdy otworzyłam drzwi od razu zostałam przytulona przez mojego kochanego tatę. Szybciutko załatwiłam swoje sprawy związane z kartonami i miałam już wychodzić, gdy najlepszy trener Austrii zatrzymał mnie w korytarzu.
- Już lecisz? - zapytał smutno.
- Tak, przepraszam tato, ale zostawiłam Gregora z Julą i wiesz... - powiedziałam
- No nic, leć - uśmiechnął się lekko.
- Tatusiu co się dzieje? - zapytałam spoglądając na niego
- Po prostu nie mogę uwierzyć, że tak szybko dorosłaś - rzekł tuląc mnie mocno do siebie. - Ale dla mnie tak i tak będziesz moją maleńką Dianusią - dodał
- A ty dla mnie moim bohaterem tato! - uśmiechnęłam się - Wpadniemy w niedzielę, obiecuję! - powiedziałam cmokając go na pożegnanie. Zapięłam pasy i odpaliłam auto. Wyjrzałam przez okno i pomachałam ostatni raz ojcu. Nie było mnie w domu tylko godzinkę, a ja już strasznie tęskniłam za moimi skarbami. Teraz nie wyobrażałam sobie bez nich życia. Mimo, iż zaszłam w nieplanowaną ciążę, to cieszę się z tego. Julka jest naszym małym skarbem. To dzięki niej jesteśmy razem. Gdyby nie ona, nie zrozumiałabym, że kocham i kochałam Schlierenzauera, broniłabym się cały czas przed tym uczuciem.
Po piętnastu minutach dojechałam, zaparkowałam auto na podjeździe i weszłam do domu. Widok który zobaczyłam w salonie rozczulił mnie bardzo mocno. Mój kochany Gregor śpiący wraz z Juleczką na brzuchu. Uśmiechnęłam się szeroko i delikatnie wzięłam córkę na ręce. Zaniosłam ją do łóżeczka i przykryłam kocykiem.
- Jesteś już? - usłyszałam zaspany szept Schlieri
- Tak - uśmiechnęłam się szeroko, przytulając się do niego.
- Jest śliczna jak ty - rzekł całując mnie w skroń - Niedługo będę musiał sobie coś na odstraszanie chłopców kupić - zaśmiał się cichutko - Zabieram was dzisiaj wieczorem w pewne miejsce - dodał po chwili.
- Gdzie? - zaciekawiłam się
- To będzie niespodzianka - cmoknął mnie w usta.
Wychodząc z pokoiku małej przymknęłam lekko drzwi i razem z Gregorem poszłam po resztę kartonów do auta...


- * * * -


Dlaczego wieczór musiał nastać tak szybko. Strasznie się denerwowałem. Tylko nie wiem czym... Siedziałem w salonie z Julką na kolanach i bawiłem się z nią. Czekaliśmy na Dianę, która poszła się przebrać. Musiałem się roześmiać, gdy moja mała córeczka zaczęła uśmiechać się do mnie. Słodko wyglądała bez ząbków. Cała była słodka i piękna jak jej mama. Jula rosła jak na drożdżach, i była zdrowa jak rybka. Cieszyliśmy się z tego powodu. Najlepszy na świecie wujek Morgi przyjeżdżał do nas bardzo często wraz z Lily, która uwielbiała naszą Julkę.
- Jestem gotowa - usłyszałem głos Dianki, gdy odwróciłem głowę w jej stronę szczęka momentalnie mi opadła. Wyglądała przepięknie... - Brzydko? też tak twierdzę - powiedziała
- Wyglądasz... pięknie... - odparłem patrząc jej w oczy.
Blondynka posłała mi ogromny uśmiech. Włożyłem córkę do wózka i ruszyliśmy w stronę pamiętnego miejsca dla nas dwójki. Dumnie trzymałem dłoń mojej ukochanej. Spacerowaliśmy pomału nie śpiesząc się nigdzie. Mieliśmy dużo czasu. Jula szybko nam zasnęła. Gdy dotarliśmy w końcu do restauracji, poszedłem rozmówić się z kierownikiem. Chwilę później siedzieliśmy w środku i czekaliśmy na zamówienie.
- Gregor? - zaczęła niepewnie - Czy ja o czymś nie wiem?
- Nie wiem o czym mówisz - uniosłem jedną brew ku górze
- Czy ty aby nie masz zamiaru mi.. - przerwała patrząc mi w oczy.
- Nie bój się, jeszcze nie chcę ci się oświadczyć. Jestem za młody na małżeństwo - odparłem
- Fajnie - rzekła z nutką smutku w nosie...
Piątka Gregor, twój plan działa... Zaskoczysz ją chłopie!
Minęły dwie godziny zanim wyszliśmy z restauracji, a ty nadal byłaś smutna. Wiedziałem, że cię zaskoczę... Zaprowadziłem cię w to nasze ukochane miejsce. Nad jeziorko, stanęliśmy tak jak kiedyś. Spojrzałem na ciebie. Świecący księżyc na niebie odbijał się w twoich oczach. Zobaczyłem w nich nadal smutek. Nie potrafiłem tak zaśmiałam się cichutko pod nosem. Spojrzałem na Julkę, która nadal smacznie sobie spała. Wyciągnąłem z kieszeni czerwone pudełeczko i przyklęknąłem na jedno kolano.
- Dianka wiesz, że jesteś moim całym światem. To z wami chcę spędzić resztę życia. - uśmiechnąłem się - Kocham cię i chciałem zapytać.. - urwałem - Wyjdziesz za mnie i zostajesz moją upragnioną Dianą Schlierenzauer? - zapytałem
- Jesteś idiotą wiesz! - jęknęła a na moją twarz wdarło się zdziwienie - Tylko tego pragnę misiu! - dodała po chwili.
Odetchnąłem z ulgą i włożyłem jej pierścionek na palec. Gdy wstałem od razu rzuciła mi się w ramiona. Całując mnie namiętnie, uśmiechnąłem się oddając pieszczotę. Była moja... będzie moja... już na zawsze...
- Kocham cię - szepnąłem wpijając się w jej usta
- Ja ciebie też - uśmiechnęła się.
Teraz będziemy już prawdziwą rodziną. Diana będzie moją wymarzoną żoną, a Julka jest moją ukochaną córeczką. Jestem już szczęśliwy, i będę już zawsze...

__________________________________________________________________________

Ble.. ble.. ble :D 
Słodkości ciąg dalszy xD i mówię już od razu będzie tak do końca.
Nie mogę zepsuć im tego szczęścia, już nie potrafię :D
Do następnego ♥

niedziela, 11 maja 2014

Dwadzieścia jeden.

Jakie uczucia wtedy mną kierowały, sama nie potrafię opisać. Radość, szczęście i niedowierzanie. Nie, naprawdę nie umiem tego powiedzieć. Gdy jego czuły głos dotarł do moich uszu... Ta chwila była cudowna. Wybudził się akurat w tym samym momencie, kiedy to Julka przyszła na świat. Spoglądałam na niego nadal nie dowierzając, że on tutaj jest, że uśmiecha się do mnie. Spoglądałam na niego, gdy trzymał naszą córeczkę na rękach. Był taki czuły i delikatny. Uśmiechnęłam się do niego na ten widok.
- Diana, Eva mi powiedziała, że się... - Morgi wpadł do sali jak poparzony - GREGOR BRACHU!!! - wrzasnął
- Cicho siedź, Julka właśnie usnęła - rzekł Schlieri, na co ja zaśmiałam się cicho pod nosem - Weźmiesz ją na chwilę? - spojrzał na mnie.
Pokiwałam twierdząco głową i ostrożnie wzięłam córeczkę na ręce. Cmoknęłam ją delikatnie w główkę.
- No co tak stoisz jak ciołek? - Gregor spojrzał na niego - Nie przytulisz mnie? - zrobił smutną minę.
- Aaa.. no tak - Thomas wyszczerzył się jak głupi i padł mu w ramiona. - Gdy się dowiedzą pewnie cała reprezentacja się zleci do ciebie - powiedział - Ale wszyscy się za tobą stęsknili... Kiedy wychodzisz? - zapytał.
- Jeszcze nie wiem. Według lekarzy już niedługo - odparł
Nie mogłam się nie śmiać. Pytania jakie zadawał Morgenstern powalały wszystko, nawet samego Schlierenzauera. Opowiadał mu dokładnie co działo się przez ten cały czas. Było już trochę późno, więc postanowiłam zbierać się z małą. Mieliśmy jeszcze chwilę czasu dla siebie z Gregorem, gdy Morgi poszedł do panny Laurento.
- Nadal nie wierzę, że tutaj jesteś - powiedziałam siadając na skraju łóżka i chwytając jego dłoń.
- Uwierz - uśmiechnął się - Bo jestem i już będę zawsze - powiedział - Jeśli mi pozwolisz Dianka - spojrzał mi w oczy.
- Pozwolę, chcemy byś był - odpowiedziałam.
Schlierenzauer zbliżył się do mnie i wpił się w moje usta. Tak ciepłe, jakich nie pamiętałam. Uśmiechnęłam się oddając pocałunek. Kochałam go, wiedziałam to w stu procentach. Nie zamierzałam go teraz tracić. Chciałam by był, naprawdę chciałam.
- Jeśli tak to będę - szepnął - Kocham cię - dodał po chwili - Kocham was...
- My ciebie też - powiedziałam - Gregor - spojrzałam mu w oczy.
- Hm? - mruknął
- Przepraszam, przepraszam za wszystko!....


- * * * -


Jestem szczęśliwy!. Chciałbym to wykrzyczeć całemu światu. Minęło kilka dni, a Julka wraz z Dianą odwiedzały mnie codziennie. Dziś był dzień w którym po dziesięciu miesiącach w końcu opuściłem szpital. Media huczały o moim wybudzeniu. Cała kadra przyszła mnie powitać dzień po tym, jak Thomas się dowiedział. Miałem zamieszkać w domu Pointnerów. Bardzo się ucieszyłem, że będę blisko dziewczyn. Niedługo poszukam domu, w którym będziemy już we trójkę, sami...
Chcę mieć rodzinę, mam już dwadzieścia trzy lata. Według mnie to najlepszy czas.
- Hej! - blondynka przywitała mnie szerokim uśmiechem
- Cześć - cmoknąłem ją delikatnie w usta - Hej słoneczko - ucałowałem córeczkę w główkę uśmiechając się jak głupi.
Nie sądziłem, że ten mały szkrab będzie moim drugim światem. Pokochałem ją momentalnie.
- Idziemy? - spytałem nie mogąc się już doczekać, aż w końcu będę w domu
- Oczywiście - odparła.
Przerzuciłem torbę z rzeczami przez ramię i wziąłem córeczkę na ręce. We trójkę wyszliśmy ze szpitala, żegnając się z pielęgniarkami. Włożyłem małą do wózka, który stał przed wejściem i poszliśmy w stronę domu. Chwyciłem niepewnie dłoń Diany, lecz gdy ta splotła nasze palce wiedziałem, że nie mam się czego obawiać. Była moja... Tak cudownie to brzmiało. Z uśmiechem kroczyliśmy przez ulice Innsbrucka. W końcu ujrzałem znany mi dom. Dom, w którym wszystko się zaczęło. Weszliśmy do środka, gdzie było za cicho jak na trenera. Przepuściłem Dianę jako pierwszą, i po krótkiej chwili ruszyłem za nią
- Niespodzianka!! - usłyszałem, na co wybuchnąłem śmiechem.
- Debile zepsuliście wszystko! - jęknął niezadowolony Morgenstern.
- Oj chłopcy co to za smutne miny? - zaśmiałem się - Dziękuje bardzo za przyjęcie niespodziankę - dodałem.
- To nie było przyjęcie niespodzianka - powiedział wkurzony na siebie Kraft.
- Było Stefanek - przytuliłem go przyjacielsko...

___________________________________________________________________________

Dodaje wam coś, co do rozdziału się nie zalicza :D. 
Ale musiałam, bo jutro jadę na wycieczkę i nowy rozdział na blogach pojawi się dopiero w czwartek lub piątek.
A teraz lecę się pakować :D
Do następnego ♥

niedziela, 4 maja 2014

Dwadzieścia.

Pięć dni minęło bardzo szybko, moja maleńka Julcia była zdrowa jak rybka. Nie posiadałam się z radości, gdy trzymałam ją na rękach. To było cudowne uczucie być matką. Tata był szczęśliwy gdy po raz pierwszy trzymał małą na rękach. Z uśmiechem wspominałam tą chwilę sprzed kilku dni. Dziś po raz pierwszy idę do Gregora z małą, nie wiedziałam nic co z nim. Było mi trochę smutno z tego powodu, że nie będzie widział jak Julka rośnie. Choć nic nie wiadomo, może za kilka miesięcy się wybudzi albo dni. Tak strasznie bym chciała.
 - Jak się czują dwie najpiękniejsze kobiety na tym świecie? - zaśmiał się tato wchodząc do sypialni.
- Bardzo dobrze - uśmiechnęłam się zakładając małej śpioszki - Dzisiaj Jula zobaczy swojego tatusia - dodałam po chwili.
- Morgi jedzie z wami? - zapytał spoglądając na mnie
- Tak zawiezie nas, i chwilę pobędzie z małą - odparłam.
- Uważajcie na siebie - ucałował mnie w głowę
- Będziemy tato, nie musisz się martwić - uśmiechnęłam się
On odwzajemnił tylko mój gest i wyszedł z pokoju. Wzięłam małą na ręce i zeszłam na dół. Włożyłam ją do nosidełka i czekałam aż samochód Morgensterna pojawi się na podjeździe. I czekać długo nie musiałam bo już po pięciu minutach blondyn się zjawił. Wziął ode mnie Julkę i pomógł mi ją zapiąć. Usiadłam obok niej i ruszyliśmy. Bałam się strasznie, nie wiedziałam czego. Ale coś w środku podpowiadało mi, że będzie to dla mnie jakiś szok. Moja intuicja wiele razy mnie myliła, ale czasem było inaczej.
- Morgi najlepszy wujek na świecie - wyszczerzył się Thomas odwracając swoją głowę w naszą stronę i z powrotem znów skupiając swój wzrok na drodze.
- Oczywiście Thomi - zaśmiałam się - Innej opcji nie ma, chyba że Andi zacznie walczyć o tą posadę - zaśmiałam się
- O nie! nie! - zaprotestował - Bycie najlepszym wujkiem na świecie jest zarezerwowane tylko i wyłącznie dla Thomasa Morgensterna. Dla nikogo więcej - rzekł
- Słyszysz córciu - powiedziałam - Wujek Morgi musi być tym najlepszym wujkiem inaczej będzie płakał - zaśmiałam się
- Dzięki - warknął udając, że jest zły lecz mu to nie wyszło bo po chwili zaczął się głośno śmiać.
Po piętnastu minutach drogi dotarliśmy w końcu na miejsce. Ostrożnie odpięłam Julę i wysiedliśmy z samochodu. Po raz kolejny tego dnia Morgi wziął nosidełko, nie zwracając uwagi na moje protesty.
- Boje się - szepnęłam
- Czego? - zdziwił się blondyn
- Sama nie wiem - westchnęłam - Coś w środku podpowiada mi, że wydarzy się coś złego - powiedziałam smutno
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - ucałował mnie w czoło.
Jak zawsze przywitaliśmy się ze znajomymi pielęgniarkami, które zaczęły podziwiać małą. Dziwnie się wtedy czułam, ale gdy przychodziłam do Gregora podczas ciąży bardzo się z nimi zżyłam i obiecałam, że kiedyś przyjdę do nich z moją córeczką. Po kilku minutach rozmowy z nimi skierowałam się do sali w której leżał Schlierenzauer. Wzięłam Julię od Thomasa, i weszłam do sali. On w tym czasie poszedł odwiedzić swoją ulubioną panią doktor, której serce skradał coraz bardziej z każdym dniem.
Z ogromnym uśmiechem spojrzałam na córkę, która smacznie sobie spała. Cichutko położyłam jej nosidełko na krześle i jak zawsze podeszłam do Schlieriego by złożyć pocałunek na jego ustach...


- * * * -


Przez te pięć dni, miałem wykonywane rutynowe badania. Poprosiłem pielęgniarki oraz lekarzy, aby na razie nie informowali nikogo o moim stanie zdrowia. Również przez cały ten czas gorączkowo myślałem o Dianie. Tak strasznie chciałem się dowiedzieć co u niej. Właśnie spałem, gdy poczułem że ktoś całuje mnie w usta. Zdziwienie, strach, i pragnienie poznać kim była ta osoba ogarnęły mnie od razu. Delikatnie podniosłem swoje powieki ku górze i ujrzałem blondynkę, która stała odwrócona do mnie tyłem. Z kilometra potrafiłbym rozpoznać to ciało, jak i włosy.
- Dianka? - zapytałem niepewnie
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę jak poparzona. Obserwowała mnie dokładnie. Nie potrafiła się ruszyć. Jej oczy momentalnie się zaszkliły.
- Gre... Gregor - szepnęła a łzy zaczęły spływać po jej policzkach. - Boże Gregor, obudziłeś się.... - stała tam a tak bardzo pragnąłem aby podeszła do mnie i wpadła mi w ramiona. Czyli ona mnie pocałowała? - Ale jak?... Kiedy?...
- Dokładnie pięć dni temu, o piątej pięćdziesiąt nad ranem - odparłem a na moją twarz wdarł się lekki uśmiech.
Nic już nie powiedziała tylko mocno wtuliła się w moje ramiona i zaczęła płakać. Objąłem ją i jeszcze bardziej przyciągnąłem do siebie. Jej włosy tak jak zawsze pachniały arbuzem. Przymknąłem oczy rozkoszując się tą chwilą. A dziewczyna nadal płakała... Po chwili do jej płaczu dołączył inny. Bardzo się zdziwiłem. Blondynka szybko odsunęła się ode mnie. Spojrzałem na nią, a ona niepewnie się uśmiechnęła. Odwróciła się do mnie plecami po raz kolejny i wyjęła małą kruszynkę z nosidełka. Moje zdziwienie wzrosło. Przez jej śpioszki zrozumiałem, że ta mała osóbka jest dziewczynką. Dianka szybko ją uspokoiła.
- Gratulacje - powiedziałem wymuszając uśmiech. - Andreas jest pewnie szczęśliwy - dodałem
- T.. to nie jest córka Wellingera - powiedziała
- Twoja? - zaśmiałem się, chciałem trochę rozluźnić sytuację.
- No tak moja - uśmiechnęła się, podając mi ją na dłonie - Ale również twoja - spojrzała na mnie - Gregor... - zaczęła wypuszczając powietrze z płuc - Julka jest naszym dzieckiem - dodała
- To jest moja córka? - szepnąłem jej do ucha, spoglądając na małą oraz opierając czoło o jej skroń - Naprawdę?
- Tak - rzekła
Co czułem w tamtym momencie, sam nie potrafię tego opisać byłem cholernie szczęśliwy. To była moja córka, moja mała córeczka, moja Julka. Ucałowałem ją czule w główkę i przytuliłem delikatnie do siebie. Swój wzrok skierowałem na Dianę która po raz kolejny tego dnia płakała.
- Dianka - powiedziałem, a ta odwróciła swoją głowę w moją stronę - Nawet nie wiesz, jak was kocham - zakończyłem całując ją namiętnie. Skradałem tak spragnione i stęsknione pocałunki z jej ust.

Weź mocno mnie obejmij jakby świat miał dziś się skończyć.

___________________________________________________________________________

Pomału zbliżamy się do końca. ;)
Wiem, że mnie zabijecie, ale każda opowieść ma kiedyś swój początek i koniec.
Choć szczerze powiem nie mam serca tego kończyć <3
Ale to na pewno nie jest moja pierwsza i ostatnia opowieść o skokach ;)
A kolejną możecie wybrać w głosowaniu ;D
Do następnego ♥

wtorek, 29 kwietnia 2014

Dziewiętnaście.

Mimo że słońce może być zmyte przez morze,
A stare zatraci się w nowym,                
Czwórka nigdy nie będzie czekać na trójkę, 
Tak jak trójka nigdy nie czekała na dwójkę   
I mimo że nie będziesz na mnie czekać, 
Ja poczekam na ciebie.. 
Nawet jeśli miałabym czekać wieczność ♥



Czas leciał niezmiernie szybciutko. Nieprzespane noce, bóle kręgosłupa nawiedzały mnie coraz częściej. Tata wraz z chłopakami opiekowali się mną jak jakimś bardzo cennym przedmiotem. Cieszyłam się, że miałam tak wspaniałych ludzi przy sobie, byłam im bardzo wdzięczna, bardzo, bardzo, ale czasem naprawdę miałam dość tej nadopiekuńczości. Siedziałam sobie właśnie w pokoju i z uśmiechem na twarzy spoglądałam przez okno popijając herbatę. Pogładziłam swój brzuch i uśmiechnęłam się na samą myśl o Julci.
- Jak córeczko jesteś już spakowana? - zapytał ojciec wchodząc do pokoju ze swoim uśmiechem na twarzy.
- W połowie - odwzajemniłam gest - Zrobiłam sobie małą przerwę - dodałam
- Boisz się? - usiadł na końcu łóżka i spojrzał na mnie
- Nie wiem, ale raczej nie - odparłam - Bardziej się cieszę...
- Ja się boję jak cholera - rzekł
- Przecież to ja będę rodzić tato - zaśmiałam się - Nie masz co się bać, tylko cieszyć się, że twoja wnuczka będzie już na świecie - powiedziałam
- Cieszę się i to bardzo - uśmiech po raz kolejny wkradł się na jego twarz. Wiedziałam, że jest szczęśliwy z tego, że będzie dziadkiem. Chyba właśnie czekał z niecierpliwością na ten dzień, aż w końcu będzie trzymał małą na rękach. Cieszyłam się, że zaakceptował to, że byłam w ciąży. Martwił się o mnie i wspierał. Wiedział, że ta ciąża była dla mnie najlepszym co mnie w życiu spotkało.
- Kocham cię tato - przytuliłam się do niego
- Ja ciebie też córciu - ucałował mnie w głowę - Pójdę już, dokończ pakowanie i połóż się - rzekł - Pewnie jesteś zmęczona, odpocznij przed tym ważnym dniem - uśmiechnął się
- Dobrze - odparłam - Dobranoc - odwzajemniłam jego gest
Tata wyszedł a ja dokończyłam swoją herbatę i wzięłam się za pakowanie reszty rzeczy. Nie mogłam uwierzyć, że to już jutro. Gdy skończyłam w końcu pakowanie, wzięłam długą kąpiel, po której plecy troszkę mniej mnie bolały.
Ułożyłam się wygodnie w łóżku, poprawiając wcześniej poduszkę. Podniosłam delikatnie koszulkę ku górze i spojrzałam kolejny raz na swój brzuch głaszcząc go delikatnie.
- Julka nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa - uśmiechnęłam się sama do siebie - Tak bardzo cię kocham wiesz kruszynko - swój wzrok skierowałam na zdjęcie Gregora zdobiące moją szafkę. Tak cholernie mi go brakowało, tak strasznie chciałam mieć go teraz przy sobie by móc pocałować go w jego miękkie i ciepłe usta a zarazem przytulić się do niego, lecz niestety to niemożliwe. Gregor nadal śpi, choć lekarze dwa dni temu podjęli próbę wybudzania. Nie reagował na nic. - I twojego tatusia też - dodałam po chwili roniąc jedną samotną łzę.
W nocy nie mogłam spać, wierciłam się z jednej strony na drugą. Brzuch strasznie mnie bolał. I wiedziałam, że nadszedł moment.
- Tato!! - krzyknęłam po chwili zwijałam się z bólu, ponieważ mocny skurcz przeszedł moje ciało.
- Dianka boże co się stało? - ojciec wpadł do pokoju cały w nerwach.
- Julce spieszy się już na świat - uśmiechnęłam się.
Mina mojego taty zdradzała wszystko, od przerażenia po radość. Szybko zadzwonił po Thomasa, sam nie mógł jechać ponieważ wieczorem wypił wino razem z sąsiadami. Blondyn momentalnie znalazł się w naszym domu. Zostawił Lily pod opieką ojca a mnie zabrał do samochodu...
Minuty mijały bardzo powoli, a Morgi bardzo szybko jechał w stronę szpitala.
- Zaraz będziemy - powiedział przerażony - Wdech, wydech, wdech, wydech - demonstrował mi na co ja przewróciłam oczami.
- Zachowujesz się, jakbyś ty rodził - zaśmiałam się
- Dziewczyno ja przeżywam razem z tobą - jęknął.
Jedna minuta, druga, trzecia, czwarta, piąta... w końcu naszym oczom ukazał się ogromny budynek szpitala. Pielęgniarki czekały już z wózkiem przed wejściem, widocznie tata poinformował ich, że zaraz przyjedziemy. Thomas wziął mnie na ręce i szybko zaniósł na pojazd.
- Który to tydzień? - zapytała jedna z nich
- Trzydziesty dziewiąty - odpowiedziałam szybko bo łapał mnie kolejny skurcz.
 Później zajęły się mną pielęgniarki oraz lekarz...
Ból był niemiłosierny, ale nie poddawałam się. Mijały godziny a moja Julka była coraz bliżej wyjścia na ten świat...


- * * * -


W tym samym czasie, nie wiedział co się dzieje, gdzie był i jak długo tutaj się znajdował. Głowa strasznie go bolała a powieki były tak ciężkie, że ledwo co mógł je podnieść. Od razu po otworzeniu oczu jasność lamp oślepiła go. Zamrugał szybko kilka razy by przyzwyczaić swoje oczy do światła jakie tam panowało. Rozejrzał się dookoła i już wiedział gdzie jest. Był w szpitalu, dlaczego również wiedział tamten upadek pamiętał doskonale. Pocałunek Diany i Wellingera na telebimie, rozkojarzenie podczas lotu, mocny wiatr i zderzenie z zeskokiem. Usłyszał trzaśnięcie drzwi a zaraz ujrzał kilku mężczyzn oraz kobietę w białych kitlach
- Witamy panie Gregorze w świecie żywych - uśmiechnął się jeden z nich - Jak się pan czuje? - zapytał - Coś panu dolega?
- Głowa mnie boli - odparł spoglądając na nich.
- Zaraz wyślemy pielęgniarkę, by podała panu coś przeciwbólowego. A teraz pana zbadamy - uśmiechnął się.
Jeden z nich zaczął go dokładnie badać. Sprawdzał jego oczy, brzuch i inne. Gdy już skończył spojrzał na niego i lekko się uśmiechnął.
- Jednak dobrze, że trzymaliśmy pana w śpiączce, wszystkie kości ładnie się zrosły, nie ma żadnych niepokojących objawów - powiedział.
- Śpiączka? - zdziwił się
- Tak, musieliśmy pana w niej trzymać, ponieważ pana obrażenia po upadku były bardzo poważne - odparł
- Ile spałem? - zapytał spoglądając na nich, obserwował każdego bardzo dokładnie. Dopiero teraz zauważył, że wśród nich jest tylko jedna kobieta i czytając jej imię i nazwisko na plakietce skojarzył ją, ale nie miał pojęcia skąd. Jakiś głos opowiadał mu o niej...
- Prawie dziesięć miesięcy - odparł
- Który dzisiaj mamy? - zapytał po raz kolejny - I która godzina?
- Siódmy września - uśmiechnął się - A godzinę dokładnie piątą pięćdziesiąt nad ranem - rzekł - Jest bardzo wcześnie, niech pan jeszcze się prześpi, resztę badań zrobimy jutro..
- Dobrze - odpowiedział.
Gdy lekarze wyszli a pielęgniarka podłączyła mu lek na głowę w kroplówce analizował wszystkie informacje. Co się działo z Dianą, Morgim i chłopakami przez te miesiące. Dianka... najbardziej zastanawiała go ona. Czy jest dalej z Andreasem? Czy jednak może znalazła sobie innego chłopaka? czy może jednak ma już męża? a może tym mężem jest Welli?...
Te pytania dręczyły go bardzo długo, ale w końcu udało mu się zasnąć... Tak bardzo chciałby ją teraz zobaczyć...

________________________________________________________________________

Dobra macie :D nie mogłam wytrzymać do tej dwudziestki ^^
Domi kochana za bardzo mnie znasz no xdd i chyba naprawdę przewidujesz przyszłość :D
Za błędy jak zawsze przepraszam :D

piątek, 18 kwietnia 2014

Osiemnaście.

Moje życie od tamtego dnia uległo bardzo ważnej i ogromnej zmianie. Julka już niedługo miała przyjść na świat, a ja nie posiadałam się z radości. Ból kręgosłupa i nieprzespane noce nie przeszkadzały mi w codziennym odwiedzaniu Gregora w szpitalu. Już tylko dwa miesiące, aż dwa miesiące gdy zaczną próbę wybudzania go ze śpiączki. Nikt by nie pomyślał, że będzie leżał tutaj osiem miesięcy. Osiem miesięcy bez jego zawsze czułego głosu, bez jego obecności...
Ale to było nie ważne, liczyło się to, że już niedługo... Chciałam skakać z radości na tą wiadomość, lecz nie mogłam. Stałam przed lustrem w samej bieliźnie i przyglądałam się mojemu brzuszkowi. Te kilka miesięcy temu nie przypuszczałam, że mogę zostać mamą. Tak była to wpadka, ale najpiękniejsza w moim życiu.
Julka była już częścią mojego życia. Nie dopuszczałam do siebie w ogóle myśli, że mogłabym ją teraz stracić. Kochałam ją tak bardzo. Chciałam już trzymać ją na rękach i bawić się z nią. Kolejny uśmiech wkradł się na moją twarz gdy zaczęłam zastanawiać się, czy będzie podobna do mnie czy do Schlieriego. Ostatni raz spoglądnęłam w lustro i pogłaskałam się po brzuchu. Wzięłam uszykowane rzeczy i poszłam do łazienki by się ubrać. Jula stawała się coraz cięższa i większa. Więc było mi coraz ciężej się również poruszać. Mimo tego nie rezygnowałam z niczego. Ograniczałam się w wyczerpujących pracach codziennych. Ale spacerów, odwiedzania znajomych czy odwiedzania Gregora sobie za nic nie odpuściłam.
- Cześć kochanie, jak się czujesz? - pani Angelika uściskała mnie mocno na powitanie
- Mała daje o sobie znać - uśmiechnęłam się - I to bardzo, ale czuje się dobrze - dodałam po krótkiej chwili
Usiadłam naprzeciwko blondynki w kawiarni i zamówiłam sobie sok. Od ostatniego miesiąca często tutaj przychodziłam. Często również umawiałam się z rodzicielką Schlierenzauera na pogawędkę. Kochałam tą kobietę, była wspaniała, tryskała ogromną energią, czerpała radość z życia. I ta radość również udzielała się mnie.
- Wiesz, że przez te miesiące nadal nie mogę uwierzyć, że będę babcią - zaśmiała się - Takie to wspaniałe uczycie. Zostać po raz pierwszy babcią - uśmiechnęła się szeroko.
- A ja, że będę najszczęśliwsza mamą na świecie - uśmiechnęłam się szeroko, skupiając swój wzrok na szklance soku i mieszając go słomką.
- Dianka kochanie co jest? - zapytała zmartwiona
- Nadal się obawiam, że Gregor nie będzie chciał widzieć Julki - westchnęłam - Wiem, wy uważacie, że będzie najszczęśliwszym chłopakiem na całym świecie, ale po tym co ja mu zrobiłam. Jak olałam go bo inaczej tego nazwać nie idzie. Czy będzie mnie w ogóle chciał znać? - spojrzałam na nią.
- Słonko - mama Gregora chwyciła moją dłoń - Posłuchaj mnie - zaczęła - Rozmawiałam kiedyś z Gregorem i on opowiadał mi o tobie. Znam waszą całą historię od początku do końca. Nigdy nie krył przede mną, że zakochał się w jakiejś dziewczynie. Powiedział mi, że pomimo wszystko zawsze będzie cię kochał. Bo to właśnie ciebie obdarzył tą najprawdziwszą miłością, jaka może połączyć dwóch ludzi. Nawet Sandry tak nie kochał. Więc nie masz naprawdę się czym martwić. Będzie szczęśliwy, śnił byś była jego. - zaśmiała się - Sam śmiał się ze swoich snów, ale ja wiedziałam, że to jest cudowne. Opowiadał Glorii, jak w śnie byłaś jego żoną i urodziłaś mu dzieci. Wybuchali wtedy śmiechem na cały dom, ale wiem że gdzieś tam w sercu o tym marzył. I teraz jedno z jego marzeń się spełni. Julka będzie jego skarbem w głowie zobaczysz. A on was nie opuści, jeśli pozwolisz mu zostać przy was - uśmiechnęła się do mnie - Myślisz, że teraz dla kogo walczy? - zapytała - Walczy dla was, bo wie, że ma dla kogo żyć. - powiedziała
- Dziękuje pani - odparłam wycierając łzy, które spływały po moich policzkach - Jest pani wspaniała, najwspanialsza na świecie - uśmiechnęłam się przez płacz.
Przytuliłam się do niej mocno, ta kobieta też w pewnym sensie była dla mnie jak własna matka, której już niestety nie miałam. Wtedy przypomniało mi się, że dawno jej nie odwiedzałam. Przeprosiłam mamę Schlieriego i wyszłam z kawiarni. Musiałam odwiedzić moją mamę, tak strasznie za nią tęskniłam. W pobliskim sklepie kupiłam duży, czerwony znicz i bukiet czerwonych różyczek, tych które mama tak uwielbiała. Przemierzałam uliczki cmentarza by w końcu dotrzeć do nagrobka mojej rodzicielki. Usiadłam na ławeczce, która stała koło niego i wpatrywałam się w czarno białe zdjęcie mojej mamy. Uśmiechniętej mamy...
Zapaliłam znicz i wstawiłam róże do wody. Wróciłam na moje poprzednie miejsce i znów skupiłam wzrok na fotografii.
- Cześć mamusiu - powiedziałam cicho - Przepraszam cię, że tak długo mnie tutaj u ciebie nie było. Ale pewnie jak widzisz tam z góry dużo się w moim życiu zmieniło. Będę miała córeczkę, moją maleńką Julkę - uśmiechnęłam się dotykając brzucha - Mamusiu w końcu jestem szczęśliwa wiesz? choć nie do końca bo nie ma ciebie tutaj z nami. Choć Gregor leży w śpiączce, ale jestem cholernie szczęśliwa mamusiu - powiedziałam ocierając łzę. - Tęsknimy za tobą strasznie, ale wiem że opiekujesz się nami tam z góry. Kocham cię mamo - szepnęłam - Kocham cię bardzo mocno - dodałam po chwili. - Przepraszam cię, za to że tak długo mnie nie było i za to, że już muszę iść. Obiecuje ci, że przyjdę jak najszybciej będę mogła - rzekłam - Choć wiesz co mnie najbardziej boli? że nie będziesz mogła poznać swojej wnuczki. Ale mam nadzieję, że się cieszysz. Do zobaczenia mamusiu - zakończyłam swój dialog.
Wstałam z ławeczki i ruszyłam w stronę domu, gdzie czekał na mnie tata. Przemierzałam uliczki Innsbrucka, w głowie cały czas mając słowa rodzicielki Gregora. Zrozumiałam, że spotkałam już swojego księcia z bajki. Nim był właśnie on, Gregor Schlierenzauer..

Tęsknie kochając, kocham tęskniąc ♥

__________________________________________________________________________

Taki krótki i taki smutny rozdział zostawiam wam ;)
Przyznam się sama, że łzy leciały mi po policzkach :D
Jeszcze troszeczkę musicie poczekać, już niedługo stanie się coś, przez co wszyscy łącznie z Morgim i Dianą będą również płakać. Ale nie zdradzam więcej szczegółów xd
Za błędy przepraszam ;)

Kochane życzę wam wesołych i radosnych świąt wielkanocnych. Smacznego jajka oraz mokrego dyngusa ♥

piątek, 11 kwietnia 2014

Siedemnaście.

( Thomas )

Tydzień temu wróciłem z Dubaju, całe siedem dni spędzone z moją małą Lily były czymś, za czym bardzo mocno tęskniłem. W końcu mogłem pobyć trochę z moją ukochaną córeczką. Z Dianą i chłopakami miałem kontakt przez cały czas. Nie potrafiłbym tak po prostu odciąć się od nich. A zwłaszcza, że Gregor nadal leżał w śpiączce. Dostawałem już pomału na głowę, nie miałem z kim rozmawiać. Nie mogłem się nikogo poradzić. Bo to właśnie Schlieriemu ufałem najbardziej. Dziś postanowiłem w końcu odwiedzić mojego przyjaciela. Zaprowadziłem córkę do mojej mamy i skierowałem się do szpitala. Na szczęście blondynka nie mogła dziś przyjść ponieważ miała kontrolną wizytę u lekarza. Szczerze mówiąc gdzieś w głębi serca przeczuwałem, że coś może się stać. Tylko nie wiedziałem co. To cholerne uczucie, które prześladowało mnie przez całą noc...
- Dzień dobry, ja do Gregora - uśmiechnąłem się do młodszej pielęgniarki
- Dzień dobry - odparła posyłając mi uśmiech, który odwzajemniłem.
Wszedłem do środka, i zobaczyłem go. Ciarki przeszły mi po plecach. Leżał tak samo jak wcześniej. Pokręciłem bezradnie głową.
- Cześć stary - powiedziałem - Kiedy się w końcu obudzisz ciołku jeden! Nie rozumiesz jak nam cię brakuje - spojrzałem na niego - Twoja córeczka już niedługo przyjdzie na świat - uśmiechnąłem się - Ciekawe do kogo będzie podobna. Mam nadzieję, że do Dianki bo jest o wiele piękniejsza od ciebie - zaśmiałem się z własnych słów. Wariowałem...
Brakowało mi go... Mi... jego przyjacielowi. A co dopiero może czuć Diana. Dziewczyna, która kocha go najbardziej na świecie i do tego nosi jego dziecko. Jedna samotna łza pociekła po moim policzku. Byłem załamany psychicznie... Usłyszałem szmer, spojrzałem na jego dłoń zaczęła się poruszać. Lecz po chwili do moich uszu dotarł jeden długi dźwięk. Podskoczyłem szybko na krześle. Wybiegłem na korytarz i zacząłem wrzeszczeć prosząc o pomoc. Lekarze szybko wzięli się do reanimacji Schlierenzauera. Z całej siły walnąłem ręką o ścianę, kalecząc się przy tym.
- Co się panu stało? - zapytała lekarka przechodząca właśnie obok. - Muszę panu to zeszyć, niech pan pójdzie za mną - oznajmiła.
- Nigdzie nie idę. Właśnie reanimują mojego przyjaciela, muszę tu zostać - powiedziałem podnosząc głos. A z moich oczu pociekły łzy.
- Musi pan zaufać moim kolegom, na pewno uratują pana przyjaciela. - delikatnie się uśmiechnęła - A pana ręka krwawi, muszę panu ją opatrzyć - spojrzała w moje oczy.
- Nigdzie się nie ruszam! - odparłem stanowczo
- Dobrze, to ja przyniosę sprzęt i opatrzę panu tą rękę - westchnęła bezradnie
Spojrzałem na nią jak odchodzi, wtedy nie wytrzymałem naprawdę rozpłakałem się jak małe dziecko. Mój przyjaciel umierał a ja nic nie mogłem zrobić... Po chwili ta lekarka wróciła, zaczęła przemywać moją ranę.
- Morgi! co się z nim dzieję! - usłyszałem zapłakany głos Diany
- Dianka - zacząłem zdenerwowany - Reanimują go - powiedziałem
- To.. to niemożliwe - rozpłakała się.
Przytuliłem ją do siebie mocno.
- Spokojnie proszę pani, wszystko będzie dobrze. Moi koledzy robią wszystko co w ich mocy by uratować pańskiego chłopaka - spojrzałem na lekarkę dziękującym wzrokiem - Nie może pani się denerwować, jest pani w ciąży, to może zaszkodzić dzidziusiowi - delikatnie dotknęła jej ramienia.
Ta lekarka miała coś w sobie, co podziałało na mnie i na Dianę. Choć blondynka nadal płakała nie była tak roztrzęsiona jak przed chwilą. Cały czas trzymałem ją w objęciach.
- Pani Diano - zaczął lekarz - Udało nam się go uratować. Serce na chwile przystanęło, ale Gregor walczył dzielnie dla was - uśmiechnął się.
- Dziękujemy panie doktorze - odparłem - Idź do niego - szepnąłem jej na ucho - Pewnie chcę abyś teraz u niego była - dodałem po chwili całując ją w głowę.
Dziewczyna spojrzała na mnie i po chwili zniknęła za drzwiami pomieszczenia. Uśmiechnąłem się szczerze do lekarki.
- Dziękuje i przepraszam - powiedziałem - Tak w ogóle Thomas jestem - podałem dłoń
- Eva - uśmiechnęła sie - Nie ma za co dziękować i przepraszać też nie - powiedziała
- Zapraszam panią na kawę w ramach rekompensaty - rzekłem
- Z miłą chęcią - odpowiedziała - Ale dopiero po pracy, zadzwoń - podała mi karteczkę i odeszła.


- * * * - 


Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. Zaczęłam płakać. Spojrzałam na niego, wyglądał tak blado. Nie mogłam się uspokoić. Nie potrafiłam...
- Dlaczego nam to do cholery robisz! - krzyknęłam siadając obok jego łóżka łapiąc jego dłoń - Dlaczego chcesz nas zostawić, dlaczego nie walczysz! - wyrzuciłam z siebie wszystko co się we mnie gotowało. Byłam załamana, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nagle poczułam mocny skurcz. Zwinęłam się z bólu.
- Morgi! - krzyknęłam płacząc. Ból był ogromny, blondyn wpadł do środka jak poparzony. Gdy zobaczył mnie jak zwijam się z bólu wezwał szybko pielęgniarkę. Szybko przewiozły mnie na salę by lekarka mogła mnie zbadać. Po wszystkich badaniach ta sama pani doktor, która dzisiaj mnie uspakajała okazała się ginekologiem. Podali mi leki rozkurczowe i ból pomału ustępował.
- Wszystko będzie dobrze - uśmiechnęła się po raz kolejny siadając obok mnie. - Mała jest zdrowa, te skurcze były spowodowane tylko tym, że się pani zdenerwowała - powiedziała.
- Dziękuje za wszystko - odparłam zachrypniętym głosem - Miałabym małą prośbę, mogłaby pani zawołać mojego przyjaciela? - zapytałam
- Oczywiście - rzekła i ruszyła w stronę drzwi.
Morgi wpadł do pokoju, wystraszył się. Ten chłopak dzisiaj już strasznie dużo przeżył. Widok reanimowanego Gregora jeszcze do tego mój ból brzucha.
- Wszystko w porządku? - zapytał siadając obok mnie
Kiwnęłam mu potwierdzająco głową i wtuliłam się w niego. Dziękowałam w duchu, że mam takiego kogoś jak on.
- Muszę zostać parę dni na obserwacji, powiesz tacie i przywieziesz mi jakieś ubrania? - spytałam
- Oczywiście - rzekł

____________________________________________________________________________

Zostawiam wam takie flaki z olejem :D .
Musicie jeszcze poczekać kilka rozdziałów, aż Gregor się obudzi ;P
Ale obiecuje, że to już niedługo XD

sobota, 5 kwietnia 2014

Szesnaście.

- Julka, Jula, moja mała Juleńka - uśmiechnęłam się głaszcząc brzuch.
Spojrzałam na śpiącego obok mnie Gregora i uśmiechnęłam się szeroko, już nie mogłam się doczekać aż w końcu usłyszę jego głos i spojrzę w jego piękne czekoladowe oczy. Z każdym dniem na moją twarz coraz częściej wkradał się uśmiech. A było to spowodowane przez wiadomość, że niedługo będą go wybudzać. Z miseczką marchewek w dłoni siedziałam wpatrując się się w ekran od telewizora. Morgi za dwa dni wracał z wakacji. Mała Lily bardzo ucieszyła się z tego powodu, że będzie mogła w końcu spędzić czas ze swoim tatą.
- Dzień dobry - usłyszałam głos pielęgniarki - Wszystko dobrze? - zapytała poprawiając jakieś kabelki przy łóżku Gregora
- W jak najlepszym - powiedziałam
- Chłopiec czy dziewczynka? - uśmiechnęła się do mnie serdecznie
- Dziewczynka - odwzajemniłam gest
- Gratuluje - odparła - Ma pani ogromne szczęście, ja niestety nie mogę być matką - westchnęła
- O jej współczuje - rzekłam spoglądając na nią.
- Z czasem trzeba było się przyzwyczaić - powiedziała - Jakby coś się działo to proszę przyjść do dyżurki, wie pani nigdy nic nie wiadomo - uśmiechnęła się
- Dokładnie - kolejny raz odwzajemniłam ten gest.
Słysząc te słowa, które przed chwilą powiedziała, stwierdziłam że spotkało mnie największe szczęście. Być matką to najwspanialsza rzecz na świecie. Choć muszę przyznać, że na początku bardzo się przestraszyłam i chciałam je usunąć. Nikt o tym nie wiedział i się nie dowie. Zrozumiałam, że gdybym to zrobiła popełniłabym największy błąd swojego życia. Dochodziła godzina czternasta, zaraz przyjdzie pani Angelika. Chciałam dzisiaj porozmawiać z tatą, dawno nie rozmawialiśmy. Brakowało mi tego... Mój telefon zaczął wibrować więc odebrałam...
- Dianka kochanie? - usłyszałam głos rodzicielki Schlierenzauera - Jest mały problem - powiedziała
- Jaki? - zdziwiłam się
- Wiesz, wypadło mi coś ważnego i niestety nie dam rady przyjechać - odparła
- Nie ma sprawy - rzekłam - W sumie taty nie ma w domu to przynajmniej pobędę trochę tutaj - uśmiechnęłam się do ściany.
- Przecież możesz iść do domu - odpowiedziała - Nie musisz cały czas przy nim siedzieć, lekarz ostatnio powiedział mi, że nie powinnaś nawet tam przesiadywać więcej niż dwóch godzin - dodała
- Ale nie chcę - powiedziałam
- No dobrze, jak chcesz - westchnęła - Jeszcze raz przepraszam i do zobaczenia - rzekła i rozłączyła się.
Uśmiechnęłam się na samą wieść, że mogę posiedzieć z nim cały dzień. Z tatą mogę porozmawiać później. A dzień spędzony w jego obecności był dla mnie najważniejszy mimo tego, że spał. Głaskałam się po brzuchu i zastanawiałam się nad moim życiem. Jak to teraz będzie...
Wiedziałam, że Schlieri zaakceptuje Julkę ale czy będzie szczęśliwy? Każdy wyzywał mnie gdy dowiadywał się, że wątpiłam w te słowa. Przecież on mnie kochał więc jak mogłam się zastanawiać.
- Julka nie kop mamy - zaśmiałam się spoglądając na brzuch.
Ciemność coraz bardziej dopadała niebo, postanowiłam wracać już do domu. Chwyciłam dłoń Gregora i pocałowałam go. Te usta, które od prawie pięciu miesięcy były suche i zimne stały się ciepłe. Moje źrenice delikatnie się rozszerzyły. Szybciutko skierowałam się do pokoju pielęgniarek. Czy on miał ... czy on miał się obudzić?
- Przepraszam - zaczęłam wchodząc do środka - Mogłabym poprosić panią na chwilę? - zapytałam
- Oczywiście - uśmiechnęła się - W czym mogę pomóc? coś się stało? - spojrzała na mnie z troską
- N.. nie - odparłam - Ale chciałam się panią zapytać o jedną rzecz - powiedziałam - Jego usta, od czasu kiedy miał wypadek były zimne a te.. teraz są ciepłe tak jak zawsze czy to oznacza, że?... - w ogóle nie potrafiłam opanować emocji, które mną kierowały. Sama nie wiedziałam co robiłam...
- Przykro mi, ale pan Schlierenzauer jeszcze się nie wybudzi - powiedziała kładąc mi rękę na ramieniu - Proszę nie płakać - uśmiechnęła się - To bardzo dobry znak, coraz bliżej do tego wydarzenia - podniosła mnie na duchu i przytuliła przyjacielsko.
- Jest pani naprawdę wspaniałą kobietą - uśmiechnęłam się ocierając łzę - Tak w ogóle Diana - podałam dłoń
- Nathalie - uśmiechnęła się kolejny raz tego dnia
- Ja będę szła - rzekłam - Gdyby coś... choć mam nadzieję, że nie...
- Nie bój się - powiedziała - Gdyby coś mamy twój numer - dodała po chwili.
Znów posłałam jej szczery uśmiech i wyszłam ze szpitala. Zadzwoniłam po taksówkę, która zawiozła mnie pod sam dom. Zdziwiłam się widząc samochody chłopaków, przecież mieli być na wakacjach. Zapłaciłam należną kwotę i ruszyłam do środka, skąd dochodziła trochę głośna muzyka i śmiechy.
- Jestem! - krzyknęłam z korytarza, gdzie już po chwili znalazł się Manuel
- Hej Maleńka - uśmiechnął się dając mi buziaka w policzek - Jak u młodego?
- Hej Fetti, bez zmian - westchnęłam odpinając pasek od płaszcza.
- Diaaaaaana! - no tak, ten głos można rozpoznać wszędzie
- Tak Stefku? - uśmiechnęłam się
- Chodź tuuuuuuutaj do nas szyyyybciutko - krzyknął z góry - Feeetner ruszaaaj dupe! - dodał
Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam za brunetem w stronę schodów.. Szykowałam już niezłą reprymendę dla chłopaków, za to że weszli do mojego królestwa bez pytania. Ale zdziwiłam się, gdy Manuel zaprowadził mnie do pokoju, który znajdował się tuż obok mojego. Od lat stał pusty... Wchodząc do środka, uśmiech sam wkradł się na moją twarz. Pokoik był przepiękny.
 - Jak tutaj pięknie - wyszczerzyłam się - Sami to zrobiliście? - zapytałam
- Sami - powiedział dumnie Diethart
- Twój tata wpadł na ten pomysł - rzekł Michi
- Dziękuje tatusiu - przytuliłam się do niego i dałam buziaka w policzek - Jesteś wspaniały wiesz? - uśmiechnęłam się
- A my? - Kraft zrobił smutną minę
- O wy też - odparłam z uśmiechem - Chodźcie tutaj do mnie kochani - wyściskałam każdego.
Zrobili mi wspaniałą niespodziankę naprawdę, mieć takich przyjaciół i ojca to skarb. Nie dosyć, że prze remontowali ten stary pokój to każdy z nich miał jeszcze prezent dla mojej Juleczki. Nie chcieli słyszeć nawet o tym, że nie trzeba było. W zamian za to zrobiłam im kolację, jak się okazało jedli tylko pizzę więc przygotowałam coś przepysznego i ciepłego...
Cały wieczór spędziliśmy razem, nie mogłam przestać się uśmiechać. Był to najpiękniejszy prezent w życiu...
No może drugi... Pierwszym była wiadomość, że na świat przyjdzie mała Julka Schlierenzauer

___________________________________________________________________________

Nadrabiam ;) . Mam nadzieję, że wam się spodoba <3
Dziękuje za te komentarze pod poprzednim rozdziałem jesteście wspaniałe ♥
Miałabym jedną prośbę, aby anonimki się podpisywały, będę wdzięczna ;)
Za błędy jak zawsze przepraszam <3
Zapraszam :

piątek, 28 marca 2014

Piętnaście.

Czasem już nie dawałam rady, tęsknota wykańczała mnie od środka, ale wtedy blisko siebie miałam któregoś z chłopaków. Minęły kolejne dwa miesiące. A wiadomość, którą ostatnio przekazali mi lekarze była wspaniała. Za niecałe trzy miesiące w końcu zaczną wybudzać mojego ukochanego Gregora. Każdy z chłopaków, rodzina wszyscy cieszyli się z tej nowiny. Maszerowałam sobie spokojnie do kliniki by poznać w końcu płeć naszej kruszynki. Chciałam mieć niespodziankę i dowiedzieć się dopiero przed porodem. Lecz nie wytrzymałam. Ta chęć dowiedzenia się kim jest moje maleństwo była większa. Odwzajemniałam uśmiechy starszych pań, które na widok mojego brzucha posyłały mi szczere uśmiechy. Innsbruck dawno nie był tak zatłoczony jak dziś. Może to przez fakt, że nasi Austriaccy skoczkowie wracali do domu po wyśmienicie zakończonym sezonie Pucharu świata. W końcu moim oczom ukazał się ogromny budynek. Miły starszy pan przepuścił mnie w drzwiach.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam dalej.
Poczekalnia była pełna, lecz z czasem okazało się, że połowa osób była do innych lekarzy. Młody chłopak zrobił mi miejsce. Jemu również podziękowałam. Nie sądziłam, że jeszcze na tym świecie żyją tacy kulturalni młodzi chłopcy. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i spojrzałam na moją tapetę.
Przejechałam po jego twarzy i uśmiechnęłam się pod nosem.
Uwielbiałam wpatrywać się w to zdjęcie. Ten jego uśmiech i radość w oczach.
- Pani Diana Pointner - usłyszałam swoje imię.
Podniosłam wzrok i ujrzałam uśmiech lekarki posyłany w moją stronę. Odwzajemniłam go i biorąc swoją torebkę ruszyłam do środka. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na wskazanym przez nią krzesełku. Dziewczyna była trochę starsza ode mnie może miała około trzydziestki, może trochę mniej. Odpowiadałam jej na zadawane pytania. Po krótkim wywiadzie, który jej udzieliłam w związku z moją ciążą wskazała bym położyła się na kozetkę. Podniosłam koszulkę ku górze i spojrzałam się na nią. Nałożyła na mój brzuch trochę żelu i zaczęła badanie.
- A partner nie chciał wiedzieć o płci? - zapytała z uśmiechem na twarzy.
- Niestety on nawet nie wie o tej ciąży - westchnęłam - Leży w śpiączce od pięciu miesięcy, dopiero za trzy miesiące będą go wybudzać - dodałam po chwili.
- Oj przepraszam - rzekła
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się - To moja kruszynka? - zapytałam spoglądając na ekran
- Dokładnie dziewczynka - uśmiechnełą się - Rozwija się prawidłowo, tutaj ma pani rączki - wskazała - A tutaj nóżki oraz główkę - powiedziała
- Jaka piękna - odparłam cichutko
- To jej serduszko - rzekła gdy do moich uszu dotarł dźwięk wydobywający się z maszyny.
Po moim policzku spłynęła jedna samotna łza, łza szczęścia. Wytarłam dokładnie swój brzuch i wysłuchałam do końca poleceń mojej lekarki. Podziękowałam jej i wyszłam z budynku. Zatrzymałam się na schodach i spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie usg naszej córeczki. Imię miałam już wybrane, jedno dla dziewczynki drugie dla chłopca. Teraz już znałam płeć więc mogłam dumnie stwierdzić, że będzie wspaniale. 
Wróciłam do domu po dwóch godzinach. Musiałam wstąpić do galerii, moje stare ubrania były dla mnie za małe więc trzeba było kupić nowe. 
- Dianka! - krzyknął radośnie Stefan trzymając mnie po chwili w uścisku - Jak tam kochanie nasze? - uśmiechnał się
- Cześć maleńka - Diethart przytulił mnie na powitanie
- Hej chłopaki! - uśmiechnęłam się radośnie - Cudownie was widzieć - dodałam po chwili - Wspaniale Stefek - spojrzałam na nich.
- No i co? - zapytał Michael - Czyżby mały Gregorek? - spojrzał na mnie z uśmiechem
- Czy mała Diana? - dodał z radością Kraft 
- Albo mała Diana i mały Gregor - rzekł Morgi
- Thomas! - powiedziałam mocno go tuląc, w ogóle go nie zauważyłam. 
- Cześć kochana! - uśmiechnął się 
- A więc? - nalegał Stefan skacząc z nogi na nogę jak małe dziecko.
- A więc - zaczęłam - Będzie mała Diana - zaśmiałam się - Znaczy się mała Julka - dodałam z szerokim uśmiechem
- Jeeeeej! - Kraft wziął mnie na ramiona i zaczął kręcić - Będziemy najlepszymi wuuujkami na świecie!
- Tee młody! - rzekł Morgenstern - Nie zapędzaj się, kto tutaj będzie najlepszym wujkiem? - powiedział - Tylko i wyłącznie pan Thomas Morgenstern!
- Chciałbyś - zaśmiał się Diethart
- Oj wy moje kochane głąby - wyszczerzyłam się i przytuliłam się do każdego z nich po raz kolejny.
Całą piątką wybraliśmy się do szpitala, chłopcy chcieli odwiedzić swojego przyjaciela, więc ja nie miałam innego wyboru jak przystać na ich propozycje. Radośnie kroczyliśmy przez ulice Innsbrucka kierując się do szpitala. Opowiadałam im co działo się przez ten cały czas co ich nie było. Co mówili lekarze i inne. Gregor walczył każdy to wiedział. 
- Miał i ma dla kogo walczyć - powiedział Stefan obejmując mnie ramieniem.
Uśmiechnęłam się do niego promiennie. Ci chłopacy zawsze potrafili poprawić mi chumor mimo wszystko.
Wchodząc do środka nie spodziewałam się jego osoby. Pomachał mi gdy tylko mnie zauważył. Znów wyszczerzyłam się wpadając w jego ramiona. Znów poczułam zapach tych cudownych perfum. Uwielbiałam je... 
- Andi, tęskniłam - powiedziałam nie puszczając go.
- Ja też mała - uśmiechnął się - Witam panowie! - rzekł 
- Siema Welli chłopie! - odparł Kraft.
Za pozwoleniem lekarza weszliśmy wszyscy do sali w której leżał Schlierenzauer. Podeszłam do jego łóżka jak zawsze składając pocałunek na jego wargach. Spojrzałam ukradkiem na Wellingera, który uśmiechnął się pod nosem. Zrozumiałam, że nie mam się czego obawiać. 
- A nas tak nie witasz - jęknął smutny Hayboeck
- O jej Michi ty biedy - zaśmiał się Morgi - Nie zasłużyłeś sobie cieniasie - powiedział 
Pokręciłam bezradnie głową i spojrzałam na chłopaków. Stali i nie wiedzieli co powiedzieć, w końcu Thomas odważył się i podszedł do łóżka przyjaciela. Spojrzał na mnie, po czym nachylił się szepcząc na ucho coś Gregorowi. Wiedział, że on może nas słyszeć i gdy się obudzi będzie pamiętać te słowa. Podniosłam swoją brew i zdziwiłam się głupim uśmieszkiem Morgensterna. 

___________________________________________________________________________

Długością nie powala, ale mam nadzieję, że w końcu wyszedł jakoś porządnie ;)
Chciałabym wam podziękować za te wspaniałe komentarze na innych moich blogach.
Dały mi dużo wiary i siły mentalnej <3
Dziękuje ♥

Dacie radę zostawić mi 6 komentarzy? Ucieszyłabym się bardzo <3 :D

niedziela, 23 marca 2014

Czternaście.

Minął już miesiąc i kolejny, codziennie składałam wizyty w szpitalu by być przy nim. Oczywiście cała nasza skoczkowa rodzina wiedziała już o tym, że ja i Gregor będziemy szczęśliwymi rodzicami. I weź tu powiedz coś Morgiemu, choć mój ojciec również nie był bez winy. Siedziałam sobie jak zawsze przy jego łóżku z gazetą w dłoni i czytałam różnorodne artykuły. Tak było codziennie, każdego dnia, nie przeszkadzało mi to. Wolę czekać i czekać będę. Często spotykałam panią Angelikę, która wymieniała się ze mną. Raz ona siedziała do południa przy łóżku chłopaka i gdy tylko ja przychodziłam jechała odpocząć do domu i na odwrót. Chwyciłam delikatnie jego dłoń i spojrzałam na niego. Pomału wszystko wychodziło na jaw. Mój brzuszek z każdym kolejnym dniem robił się odrobinkę większy. Jadłam mnóstwo ogórków, które czasem mieszałam z nutellą. Zachcianki kobiet w ciąży ach.. już się obawiałam jak ja będę wyglądać później. Zaśmiałam się o tym co przed chwilą myślałam. W moją dłoń znów powędrował mój ukochany sprzęt, by po chwili
oglądać filmiki z jego udziałem. Tak strasznie za nim tęskniłam.
- Jesteś głupkiem wiesz!
- Ja? Ale mnie uwielbiasz nie? - zaśmiał się
Dźwięk jego głosu był ukojeniem dla moich uszu. Tak bardzo pragnęłam słyszeć go, nie tylko z filmików ale teraz, tutaj, zaraz. Choć wiedziałam, że to niemożliwe. Wstałam z krzesełka by nalać sobie wody do picia. Uśmiechnęłam się na widok tego, że pogoda coraz bardziej się poprawia. Słoneczko delikatnie wschodziło na niebo. Włączyłam telewizor, gdy zauważyłam, że na zegarku widniała godzina czternasta. Igrzyska Olimpijskie, które dla każdego miały być wyjątkowe. Mocno trzymałam kciuki za moich przyjaciół.
- Halo? - powiedziałam do mojego telefonu, gdy zaczął wibrować.
- Dianka kochanie ty nasze - usłyszałam roześmiany głos Stefana
- Hej Krafcio - odparłam - Jak tam?
- Wspaniale, mam nadzieję że trzymasz za nas kciuki co? - nie musiałam zgadywać, że uśmiecha się pewnie do ściany. Imponował mnie swoim humorem, zawsze był radosny, nawet jak skok mu nie wyszedł i za to właśnie każdy go uwielbiał.
- Bardzo mocno pysiu, tak że mi aż kostki bledną - zaśmiałam się
- I tak ma być maleńka - odwzajemnił mój gest - Jak u Schlieriego?
- Z dnia na dzień jego stan się minimalnie poprawia - odparłam spoglądając na Gregora
- Miejmy nadzieję, że szybko się wybudzi - rzekł Kraft - A jak nasz mały Gregorek? - zapytał - Albo Gregorka - usłyszałam w tle głos Dietharta
- Rośnie - uśmiechnęłam się patrząc na telewizor - A ty czasem Stefciu nie powinieneś szykować się czasem do skoku kochany? - zapytałam podejrzliwie
- W sumie to taak.. - jęknął
- No to zasuwaj - rzekłam - Kopa ci przesyłam w ten twój tyłeczek takiego mentalnego - zaśmiałam się
- Trzymaj się mała - powiedział - Kochamy was - usłyszałam głosy wszystkich
- Jesteście wspaniali - odpowiedziałam - Dalekich skoków!
Rozłączyłam się i z niecierpliwością spoglądałam w ekran by wyczekiwać skoków moich kochanych
głupków. Nie zdziwił mnie widok głupiejącego Stefana czekającego by oddać swój skok. Zaśmiałam się przegryzając w międzyczasie obraną mandarynkę. W końcu nadszedł czas na skoki pierwszej dziesiątki. Mocno zacisnęłam kciuki, gdy na belce pojawiali się Austriacy, ale również gdy kamera pokazała Wellingera. Ostatnio odważyłam się z nim skontaktować i umówiliśmy się, że gdy Igrzyska się skończą on przyjedzie do Innsbrucka byśmy mogli porozmawiać. Byłam mu strasznie wdzięczna, bo nie chciałam nigdzie się wybierać. Wolałam być na miejscu w razie czego. Nikt nie wie co może się zdarzyć. Wszystko jest możliwe. Na zegarku dochodziła godzina dziewiętnasta, miałam jeszcze godzinkę do końca wizyt. Przestawiłam krzesełko tak, bym mogła siedzieć blisko Gregora i chwyciłam jego dłoń splatając nasze dłonie.
- Wiesz, że jesteś pierwszym chłopakiem, na którym mi cholernie zależy? - uśmiechnęłam się - Tęsknie za tobą wiesz, czasem mam wrażenie, że gdyby nie moje filmiki zapomniałabym jak brzmi twój głos. Oglądając sobie tak każdego dnia jeden przypominam sobie wszystko. - powiedziałam - Jesteś wspaniałym mężczyzną wiesz? nie dziwie się, że dla mnóstwa ludzi świecisz przykładem, że dla milionów nastolatek jesteś ideałem. Dla mnie również - uśmiechnęłam się - Będę się już zbierać misiu - powiedziałam - Dobranoc, przyjdę jutro jak zawsze - wstałam i pocałowałam go delikatnie w usta.
Ostatni raz odwróciłam się i jego stronę i wyszłam zamykając cichutko drzwi. Wsiadłam do samochodu i wróciłam do domu. Byłam dumna z chłopaków, bardzo dobrze sobie poradzili w konkursie. Ciepła kąpiel sprawiła, że odprężyłam się tak mocno jak potrzebowałam. Sen szybko porwał mnie do krainy Morfeusza, gdy otulona po same uszy kołdrą wygodnie ułożyłam się w swoim łóżku...


- * * * -


Nastał ten dzień, którego lekko się obawiałam. Choć nawet nie wiem dlaczego, przecież w połowie znałam już prawdę. Koniec Igrzysk, dla naszych chłopaków to była wspaniała impreza. Miejsca w pierwszej dziesiątce i do tego srebrny medal w drużynówce. Miałam ogromną niespodziankę, gdy tata wrócił do domu z medalem w ręku oznajmiając mi, że organizatorzy tych hucznych Igrzysk podarowali jeden mojemu Gregorowi. Był to cudowny gest z ich strony. Położyłam pudełko z medalem w środku na półkę w moim pokoju. Miałam zamiar dać go Gregorowi gdy tylko się obudzi, lecz nic na to nie wskazywało, że w najbliższym czasie miało się to stać. Ubrana w swój cieplutki płaszcz, owinięta szczelnie szalikiem i
wełnianymi rękawiczkami na dłoniach oraz czapką maszerowałam do kawiarni w której miałam spotkać się z Andim. Wchodząc do środka zauważyłam już skoczka, który siedział przy stoliku pod oknem. Na mój widok uśmiechnął się słodko, nie kryjąc również zdziwienia gdy ujrzał mój lekko wystający brzuszek.
- Hej mała - uśmiechnął się tuląc mnie na powitanie
- Cześć Andi - odparłam - Słuchaj, chciałam cię na początku przeprosić za wszystko, jest mi strasznie z tego powodu głupio... - powiedziałam ze skruchą w głosie.
- Nie ma sprawy Dianka - rzekł - Wiedziałem od początku, że kochasz go bardziej - chwycił moją dłoń. Spojrzałam na niego niedowierzająco, a jednak miałam rację. Domyślił się, ulżyło mi trochę, że nie jest zły.
- Gratulacje złotego medalu farciarzu - uśmiechnęłam się rozluźniając się
- Dziękuje, dziękuje ale to nie moja zasługa - odparł - To ja tu powinienem ci chyba pogratulować? - spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy - Który miesiąc? - zapytał
- Prawie czwarty już - odpowiedziałam
- No mała jak ci się udało to przed nami ukrywać? - zdziwił się
- Na prawdę nie zauważyliście jak zaczęłam nosić coraz luźniejsze i większe koszulki? - zaśmiałam się
- Nie - odwzajemnił mój gest - Gdy się obudzi będzie szczęśliwy - spojrzał na mnie
- Mam taką nadzieję - westchnęłam
- Ej proszę się mi tutaj nie smucić teraz - powiedział - Będzie, nie ma innej opcji kochana - dodał po chwili - Będę musiał lecieć - westchnął - Zobaczymy się jeszcze kiedyś? - zapytał z nadzieją w głosie
- Zawsze, gdy tylko będziesz chciał - odparłam przytulając go na pożegnanie
- Mam nadzieję, że będę najlepszym wujkiem co? - poruszał zabawnie brwiami
- O ile Morgi ci pozwoli odebrać mu tą rolę - zaśmialiśmy się.
Odprowadziłam go do parkingu machając jeszcze na pożegnanie, gdy odjeżdżał. Miło było słyszeć, że nie jest na mnie zły. Wracałam sobie spokojnym spacerkiem do domu, wiedziałam że czas robi swoje. Tylko, że jak mam czekać to tak będzie i mimo wszystkiego będę na niego czekać. A raczej będziemy.
Uśmiechnęłam się sama do siebie głaszcząc się po brzuchu. Wiedząc, że tam w środku jest cząstka jego, ślad który po sobie zostawił i niedługo będzie na świecie. Ten czas szybko mija...
Czy pomyślałabym, że od tego cholernego wypadku minęły już prawie trzy miesiące. Trzy miesiące kiedy spał i nie reagował na nic...

Czasami warto zachłysnąć się powietrzem wypełnionym tęsknotą,
aby dostrzec na skrzyżowaniu uczuć nowy kierunek
w stronę jutra...

___________________________________________________________________________

Przepraszam was za wszystko!
Za to, że zaniedbałam nie tylko swoje blogi, ale również wasze.
Ten tydzień był dla mnie jakiś dziwny, zamknęłam się jakoś mentalnie i nie potrafiłam niczego napisać ani cokolwiek zrobić.
Rzadko kiedy wchodziłam w ogóle na laptopa...
Za błędy was przepraszam...
Postaram się nadrobić dziś moje wszystkie zaległości u was, oraz napisać jakiś komentarz.
Jeśli będzie on krótki to bardzo przepraszam.
Od jutro postaram się również nadrabiać zaległości na reszcie moich blogów, ale nie obiecuje
Do następnego ♥

Cieszycie się z naszych chłopaków tak jak ja? <3
Kamyk z kryształową kulą i do tego nasza srebrna drużyna ♥
Widzieć radość wśród chłopaków = bezcenne
A zwłaszcza Klimka ♥


sobota, 15 marca 2014

Trzynaście.

Przez całą noc nie mogłam zasnąć, to cholerne uczucie, które było gdzieś w środku mnie, że coś się stanie. Od piątej rano byłam już na nogach. Miasto wokoło jeszcze spało, tylko nie Diana Pointner, która chodziła jak poparzona po całym pokoju obawiając się dzisiejszego dnia. Może przez to, że dziś piątek trzynastego?.
Wzięłam swoją kamerę w dłoń i żeby choć trochę odgonić swoje myśli od tego natrętnego uczucia postanowiłam obejrzeć kolejny filmik.
- Diana mnie zabije, za to że wziąłem jej tą kamerę, ale raz się żyje co nie Fetti ? - zaśmiał się.
Tak strasznie tęskniłam za jego głosem, za tym jak mnie przytulał, gdy byłam smutna. I robił wszystko, by na mojej twarzy pojawił choć jak najmniejszy ale szczery uśmiech. Uwielbiałam spędzać z nim czas, ale wtedy myślałam, że łączy nas tylko przyjaźń. Teraz było zupełnie inaczej, już nie odganiałam od siebie myśli, że go kocham. Mogłam to nawet wykrzyczeć całemu światu. Bo wiem, że robiłam błąd krzywdząc przy tym sporo osób. A najbardziej właśnie Gregora jak i Andreasa, którego jak najszybciej chciałam przeprosić. Chciałabym, żeby znalazł sobie tą jedyną, z którą będzie szczęśliwy. Pomału rozumiałam, że ja byłam od niego starsza i znając mnie zniszczyłabym mu życie. A on jest młodym, bardzo mądrym i wspaniałym chłopakiem. Nie jedna o takim marzy...
Zamknęłam mój sprzęt i uśmiechnęłam się delikatnie. Nie potrafiłam już płakać, wylałam już tyle łez. Choć chciałam nie potrafiłam. Dziś czekała mnie podróż do domu, kiedyś tam muszę porozmawiać z Wellim, i oczywiście z tatą, nie mogę tego ukrywać. Muszę mu powiedzieć tą prawdę, którą na razie znałam tylko ja. Nawet Morgiemu bałam się powiedzieć. Z czasem pewnie mu się wygadam, ale dopiero później. Na razie chciałam wszystko zatrzymać dla siebie zwłaszcza, że niedługo Soczi. Schlieri tak bardzo chciał tam pojechać i zdobyć upragniony złoty medal w konkursie indywidualnym, lecz niestety to nie wypali. Gdyby był już zdrowy to nie puściłabym go, przekonała żeby dał sobie spokój z resztą konkursów i doszedł do pełni zdrowia. Skoki to bardzo niebezpieczny sport i kto wie co mogłoby się stać.
Szybciutko poszłam do łazienki by wziąć prysznic. Założyłam wygodne ciuchy i rozczesałam moje długie blond włosy.
Wychodząc z pomieszczenia spojrzałam na zegarek wiszący naprzeciwko mnie. Wskazywał już za dziesięć ósmą.
Jak ten czas szybko leci - pomyślałam
Dopiero co widziałam na nim piątą rano. Spakowałam resztę swoich rzeczy do walizki i ogarnęłam trochę swój pokój.
- Dzień doberek! - usłyszałam ciche pukanie później głos Thomasa, który po chwili uściskał mnie na powitanie
- Cześć Morgi - posłałam mu delikatny uśmiech
- Dobra mała, lecimy na śniadanko i na lotnisko - powiedział - Gregora już transportują helikopterem - oznajmił
- Mhm - mruknęłam i ruszyliśmy.
Nie mogłam nic przełknąć, ale Morgenstern nie wypuściłby mnie od stolika, gdybym nie zjadła choć dwóch kanapek więc nie miałam wyjścia.
Godzina dwunasta a my dopiero byliśmy w połowie lotu. Tak bardzo chciałam już być w Innsbrucku i wyczekiwać, aż helikopter z Schlierenzauerem wyląduje, bądź już wylądował i będę mogła dowiedzieć się czy wszystko jest dobrze. Zmęczenie wzięło nade mną przewagę i szybko oddałam się w krainę Morfeusza...
- Dianka - usłyszałam głos Morgiego - Dianka wstawaj lądujemy już! - szturchnął mnie delikatnie
Nie chętnie otworzyłam swoje oczy. Zapięłam pasy jak prosił nas o to pilot i przeczesałam dłonią swoje włosy.
Już po chwili staliśmy na środku lotniska i czekaliśmy na mojego ojca, który obiecał się po nas przyjechać. Mieli akurat tydzień wolnego. Szybko go zauważyłam.
- Córeczko - powiedział tuląc mnie na powitanie - Chodźcie zbieramy się, Schlieri jest już na miejscu. Zjecie coś, odświeżycie się i odpoczniecie później pojedziemy do szpitala. Mama Gregora mówiła, że były jakieś komplikacje i ... - nie dokończył
- Tato jedziemy wprost do szpitala - oznajmiłam.
- Nie Diana, musicie odpocząć - rzekł poważnie - Martwię się o twój ostatni tryb życia - rzekł - W sumie pani Angelika powiedziała, że nawet nie chce was widzieć od razu po przylocie - uśmiechnął się delikatnie.
Zrezygnowana musiałam przystać na słowa taty. Dopiero wieczorem, gdy tato uznał, że możemy już pojechać za moim ciągłym naleganiem udaliśmy się do szpitala. Minęło piętnaście minut, jak dotarliśmy na miejsce. Szybko wysiadłam z auta nie czekając na resztę moich towarzyszy.
Ujrzałam zdenerwowaną panią Schlierenzauer wystraszyłam się...
- Co z nim? - zapytałam cichutko siadając obok niej. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe...
- Diana kochanie - pani Angelika złapała mnie za dłoń. - Godzinę po tym, jak przywieźli go do szpitala. Gregor wyszeptał ciche kocham cię Diana i jego serce stanęło. Szybko zaczęli reanimację, która trwała prawie dwie godziny - urwała a z moich oczy zaczęły płynąć łzy
- Proszę pani... niech pani nie mówi, że on... Nie! on musi żyć ! - krzyknęłam, ręce trzęsły mi się strasznie.
- Spokojnie skarbie - wstała i przytuliła mnie mocno - Przywrócili mu akcję serca, Gregor żyję, ale jego stan się pogorszył. Choć lekarz stwierdził, że teraz będzie z dnia na dzień stan jego zdrowia się poprawiać. Tylko, że muszą trzymać go w śpiączce jeszcze bardzo długo - rzekła...
- Proszę pani, ja muszę pani coś powiedzieć - zaczęłam niepewnie...
Widząc wzrok mamy Schlierenzauera na sobie, zapomniałam słów w buzi. Nie wiedziałam jak to wszystko zakończyć. Zacząć może i zaczęłam, tylko dalsza część mojej wypowiedzi nie kleiła się w ogóle.
- Możemy zaczekać chwilę na tatę i Morgiego? - zapytałam
- Pewnie - odparła szybko.
Układałam w głowie jak im powiedzieć całą prawdę, może to nie był najlepszy moment, może to było za wcześnie dla nich wszystkich, ale chyba musiałam.
- Jesteśmy - oznajmił blondyn, który niósł nam po kubku gorącej herbaty z automatu
Za szybko, nie mogli jeszcze trochę poczekać.. Jak ja to im powiem... tak teraz momentalnie
- A więc co takiego chciałaś nam kochanie powiedzieć? - zaczęła pani Angelika, upijając łyk brązowej cieczy.
- Pana Paula nie będzie? - próbowałam się wymigać w jakiś sposób, lecz na darmo...
- Musiał pojechać do pracy, jakaś pilna sprawa niestety - odparła.
- Ja chciałam wam powiedzieć, że... no.. bo ja i Gregor... - jąkałam się, w końcu wzięłam głęboki oddech i odważyłam się na wypowiedzenie tych pięciu słów, które znałam tylko ja - Jestem w ciąży z Gregorem - powiedziałam wypuszczając powietrze z płuc.
- Ja wiem kochanie - rzekł mój ojciec - Znalazłem test ciążowy w łazience. - przytulił mnie do siebie całując w głowę.
- Czyli, że ja będę babcią? - zapytała na co skinęłam jej głową. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę kochanie. Zawsze marzyłam by Gregor miał taką wspaniałą kobietę - przytuliła mnie mocno i ucałowała w głowę.
Poczułam jak całe nerwowe powietrze ze mnie schodzi.
- Zniszczyłaś miłość pomiędzy mną i Schlierim - powiedział smutno Thomas - Gratulacje maleńka! - nie wytrzymał, zaśmiał się po chwili mocno mnie do siebie tuląc - Nawet nie wiesz, jaki będzie szczęśliwy, gdy się o tym dowie. Marzył o tym, byś była matką jego dzieci. Chciał codziennie się obok ciebie budzić. Pragnął byś była jego żoną a przede wszystkim chciał cię mieć przy sobie Dianka - szepnął mi na ucho blondyn. - Teraz będzie szczęśliwym ojcem.  - dodał po chwili
- Dziękuje Morgi - ucałowałam go w policzek - Za wszystko co dla mnie zrobiłeś - powiedziałam
- Polecam się na przyszłość - uśmiechnął się - Teraz was wszystkich przeproszę. Pojadę choć na trochę do domu, tęsknię za moją maleńką Lily - oznajmił - Dobranoc, ucałuj go ode mnie dobra? - zapytał
- Pewnie - uśmiechnęłam się.
Teraz wiedziałam, że będzie już tylko lepiej, czułam to. Jeśli trzeba poczekam, a może jednak poczekamy.
Miłości nie można planować, miłość przychodzi sama.
To nasze serce wybiera tą osobę, z którą chcę się żyć już do końca...

__________________________________________________________________________

Wy mnie chyba za dobrze znacie :D. Nic nie da się przed wami ukryć haha :D
Czekam na wasze opinie xd