niedziela, 11 maja 2014

Dwadzieścia jeden.

Jakie uczucia wtedy mną kierowały, sama nie potrafię opisać. Radość, szczęście i niedowierzanie. Nie, naprawdę nie umiem tego powiedzieć. Gdy jego czuły głos dotarł do moich uszu... Ta chwila była cudowna. Wybudził się akurat w tym samym momencie, kiedy to Julka przyszła na świat. Spoglądałam na niego nadal nie dowierzając, że on tutaj jest, że uśmiecha się do mnie. Spoglądałam na niego, gdy trzymał naszą córeczkę na rękach. Był taki czuły i delikatny. Uśmiechnęłam się do niego na ten widok.
- Diana, Eva mi powiedziała, że się... - Morgi wpadł do sali jak poparzony - GREGOR BRACHU!!! - wrzasnął
- Cicho siedź, Julka właśnie usnęła - rzekł Schlieri, na co ja zaśmiałam się cicho pod nosem - Weźmiesz ją na chwilę? - spojrzał na mnie.
Pokiwałam twierdząco głową i ostrożnie wzięłam córeczkę na ręce. Cmoknęłam ją delikatnie w główkę.
- No co tak stoisz jak ciołek? - Gregor spojrzał na niego - Nie przytulisz mnie? - zrobił smutną minę.
- Aaa.. no tak - Thomas wyszczerzył się jak głupi i padł mu w ramiona. - Gdy się dowiedzą pewnie cała reprezentacja się zleci do ciebie - powiedział - Ale wszyscy się za tobą stęsknili... Kiedy wychodzisz? - zapytał.
- Jeszcze nie wiem. Według lekarzy już niedługo - odparł
Nie mogłam się nie śmiać. Pytania jakie zadawał Morgenstern powalały wszystko, nawet samego Schlierenzauera. Opowiadał mu dokładnie co działo się przez ten cały czas. Było już trochę późno, więc postanowiłam zbierać się z małą. Mieliśmy jeszcze chwilę czasu dla siebie z Gregorem, gdy Morgi poszedł do panny Laurento.
- Nadal nie wierzę, że tutaj jesteś - powiedziałam siadając na skraju łóżka i chwytając jego dłoń.
- Uwierz - uśmiechnął się - Bo jestem i już będę zawsze - powiedział - Jeśli mi pozwolisz Dianka - spojrzał mi w oczy.
- Pozwolę, chcemy byś był - odpowiedziałam.
Schlierenzauer zbliżył się do mnie i wpił się w moje usta. Tak ciepłe, jakich nie pamiętałam. Uśmiechnęłam się oddając pocałunek. Kochałam go, wiedziałam to w stu procentach. Nie zamierzałam go teraz tracić. Chciałam by był, naprawdę chciałam.
- Jeśli tak to będę - szepnął - Kocham cię - dodał po chwili - Kocham was...
- My ciebie też - powiedziałam - Gregor - spojrzałam mu w oczy.
- Hm? - mruknął
- Przepraszam, przepraszam za wszystko!....


- * * * -


Jestem szczęśliwy!. Chciałbym to wykrzyczeć całemu światu. Minęło kilka dni, a Julka wraz z Dianą odwiedzały mnie codziennie. Dziś był dzień w którym po dziesięciu miesiącach w końcu opuściłem szpital. Media huczały o moim wybudzeniu. Cała kadra przyszła mnie powitać dzień po tym, jak Thomas się dowiedział. Miałem zamieszkać w domu Pointnerów. Bardzo się ucieszyłem, że będę blisko dziewczyn. Niedługo poszukam domu, w którym będziemy już we trójkę, sami...
Chcę mieć rodzinę, mam już dwadzieścia trzy lata. Według mnie to najlepszy czas.
- Hej! - blondynka przywitała mnie szerokim uśmiechem
- Cześć - cmoknąłem ją delikatnie w usta - Hej słoneczko - ucałowałem córeczkę w główkę uśmiechając się jak głupi.
Nie sądziłem, że ten mały szkrab będzie moim drugim światem. Pokochałem ją momentalnie.
- Idziemy? - spytałem nie mogąc się już doczekać, aż w końcu będę w domu
- Oczywiście - odparła.
Przerzuciłem torbę z rzeczami przez ramię i wziąłem córeczkę na ręce. We trójkę wyszliśmy ze szpitala, żegnając się z pielęgniarkami. Włożyłem małą do wózka, który stał przed wejściem i poszliśmy w stronę domu. Chwyciłem niepewnie dłoń Diany, lecz gdy ta splotła nasze palce wiedziałem, że nie mam się czego obawiać. Była moja... Tak cudownie to brzmiało. Z uśmiechem kroczyliśmy przez ulice Innsbrucka. W końcu ujrzałem znany mi dom. Dom, w którym wszystko się zaczęło. Weszliśmy do środka, gdzie było za cicho jak na trenera. Przepuściłem Dianę jako pierwszą, i po krótkiej chwili ruszyłem za nią
- Niespodzianka!! - usłyszałem, na co wybuchnąłem śmiechem.
- Debile zepsuliście wszystko! - jęknął niezadowolony Morgenstern.
- Oj chłopcy co to za smutne miny? - zaśmiałem się - Dziękuje bardzo za przyjęcie niespodziankę - dodałem.
- To nie było przyjęcie niespodzianka - powiedział wkurzony na siebie Kraft.
- Było Stefanek - przytuliłem go przyjacielsko...

___________________________________________________________________________

Dodaje wam coś, co do rozdziału się nie zalicza :D. 
Ale musiałam, bo jutro jadę na wycieczkę i nowy rozdział na blogach pojawi się dopiero w czwartek lub piątek.
A teraz lecę się pakować :D
Do następnego ♥

5 komentarzy:

  1. Rozdział genialny pozdrawiam i życzę miłej wycieczki

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham, kocham, kocham! ♥
    Takie tutaj wszystko tutaj piękne. ♥♥♥
    Gregor. ♥ Julka.♥ Dianka.♥ Nawet Krafciu. ♥
    Ups, trochę dużo tych serduszek wyszło heh Ale to przez to, że jestem naładowana pozytywnymi emocjami. :D Za co Ci dziękuję, kochana. ♥
    Udanej wycieczki! :D
    Buziole. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak słodko *.* Gregor w roli tatusia musi być niewyobrażalnie uroczy <3
    I wszystko jest piękne, cały rozdział ;)
    Pozdrawiam i życzę udanej wycieczki ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeeju, a ja wciąż przed oczami mam widok Gregora z małą Julką na rękach *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ile tu słodkości *.* Sam cukier :D
    Gregorek jest taki opiekuńczy i wgl *.* Cód , miód i orzeszki :D
    Wszystko jest piękne , on isą szczęśliwi .. niech tak zostanie ^^
    Czekam nn :3
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń