piątek, 30 maja 2014

Dwadzieścia cztery.

Piękny upalny styczniowy poranek. Co zdziwiło każdego, przecież była dopiero wiosna. Przygotowania od dwóch tygodni szły pełną parą, aż w końcu nastał ten wyczekiwany przez naszą dwójkę dzień. Dzień zaczęcia naszego wspólnego życia już na zawsze, na zawsze razem. Od samego ranka czułam lekkie zdenerwowanie. Bałam się, że coś schrzanię, lecz wiedziałam, że wszystko pójdzie świetnie. Dziś stanę się Dianą Schlierenzauer. Tak bardzo cieszyłam się z tego powodu. Już nie mogłam się doczekać godziny piętnastej. Po moim rodzinnym domu co chwilę biegały jakieś osoby. Zaczynając od Riri, dziewczyny Dietharta, przez mojego tatę, jego partnerkę. Kończąc na Evie. Moja ukochana Julcia spała sobie smacznie w swoim łóżeczku wcale nie zwracając uwagi na otaczający ją hałas dookoła.
- Nadal nie mogę uwierzyć - rzekł ojciec zjawiając się w drzwiach
- W co? - uśmiechnęłam się promiennie
- W to, że dziś cię stracę i to na rzecz mojego podopiecznego - zaśmiał się
- Nigdy mnie nie stracisz tatusiu - powiedziałam przytulając się do niego - Zawsze i na zawsze będę twoją ukochaną, jedyną i najwspanialszą córeczką - dodałam całując go w policzek
- I najbardziej skromną - powiedział z uśmiechem na twarzy
- Kocham cię tatusiu, bardzo, bardzo mocno!
- Ja ciebie też Dianuś, najbardziej na całym świecie córeczko - ucałował mnie w głowę.
Wtuliłam się w jego ciało, staliśmy tak przez krótką chwilę, aż dziewczyny nie zaczęły mnie poganiać, żebym w końcu zaczęła się zbierać.
Usiadłam przed toaletką w swoim dawnym pokoju i poddałam się całkowicie fryzjerce oraz kosmetyczce. Stałam przed lustrem spoglądając na swoje odbicie, delikatnie dłonią gładziłam materiał śnieżnobiałej sukni ślubnej. Uśmiech cały czas pokrywał moją twarz. Ubrałam Julkę w jej białą sukienkę przewiązywaną błękitną kokardką w tali i założyłam jej buciki. Wzięłam ją na ręce, gdy nagle oślepił nas flesz aparatu, za którym ulokował się mój tatuś.
- Musiałem to mieć, po prostu musiałem - wyszczerzył się i wyszedł.
Nim się obejrzałam, a stałam już przed ołtarzem naprzeciwko Gregora. Nasze dłonie połączone były ze sobą, związane stułą. Wypowiadałam przysięgę spoglądając mu głęboko w oczy. Schlieri nie był mi dłużny również wpatrywał się we mnie jak w ósmy cud świata.
- Ogłaszam was mężem i żoną - usłyszeliśmy głos księdza.
Oboje posłaliśmy sobie ogromne uśmiechy. Łącząc się w namiętnym pocałunku.
Przed wejściem do kościoła, czekał na nas szpaler utworzony przez młodych skoczków, którzy trzymali w dłoniach narty. Twarz Gregora momentalnie się rozpromieniła. Schlieri wziął Julkę od taty i we trójkę wsiedliśmy do naszego ślubnego auta, która zawieść nas miało do małego zameczku, w którym odbyć się miała nasza weselna impreza.
- Kocham cię moja żono - uśmiechnął się skradając z moich ust pocałunek - I moją Julę też - ucałował ją w główkę.
- Ja ciebie też - zaśmiałam się oddając pieszczotę.


- * * * -


Diana Schlierenzauer, Diana Schlierenzauer, Diana Schlierenzauer... Taaak! W końcu nastał ten dzień. Od pięciu godzin jestem najszczęśliwszym mężem na świecie. Mogąc zatańczyć z nią pierwszy taniec do najpiękniejszej piosenki na świecie. Nawet nasza maleńka Julka bawiła się cudownie na naszym weselu. Tańcowała na zmianę z wujkiem Morgim, i Wellim a nawet czasem z obydwoma naraz.
- Odbijany - powiedziałem do Krafta, gdy tańczył z Dianą.
- No już, już - jęknął ze smutną miną, która po chwili tak czy tak uśmiechała się do mnie promiennie.
Porwałem w ramiona moją ukochaną. Objąłem ją w pasie i przyciągnąłem bardziej do siebie. Oparłem czoło o jej i uśmiechnąłem się słodko. Byłem szczęśliwy i będę już na zawsze.
- Fetti podrywa twoją kuzynkę, a Kraft twoją siostrę - zaśmiała się słodko
- Niech sobie podrywają - odparłem - W tym momencie liczysz się tylko ty moja piękności - skradłem buziaka z jej ust.
- Jesteś wspaniały - rzekła - Dziękuje ci za wszystko misiu - wtuliła się w moją klatkę piersiową.
- Ja powinienem ci dziękować, za to że pozwoliłaś mi zostać przy was - szepnąłem jej do ucha.
Kołysaliśmy się do wolnej piosenki, która rozbrzmiewała w głośnikach. - Poczekaj chwileczkę - powiedziałem. Ruszyłem w stronę Morgiego by porwać mu moją córeczkę i razem z nią na rękach wróciłem do Diany. - Teraz dumnie mogę powiedzieć, że mam przy sobie mój cały świat - uśmiechnąłem się. Nie wiem dlaczego, ale z oczu mojej ukochanej poleciała jedna samotna łezka, momentalnie wytarłem ją kciukiem i spojrzałem jej w oczy - Dlaczego płaczesz? - zapytałem czule
- Nigdy nie sądziłam, że będę tak cholernie szczęśliwa - odparła - Byłeś moim marzeniem Gregor. Marzeniem które się spełniło - pocałowała mnie.
Przytuliłem ją mocno do siebie. Julka roześmiała się się, a na twarz blondynki wkradł się mały uśmiech.
Rzucając krawatem miałem jeden cel, taki jaki wcześniej miała Dianka i jej się udało. Bukiet złapała Eva, teraz była moja kolej. Lekarka stała z boku trzymając na rękach Lily, która obserwowała co robi jej tata.
W końcu muzyka przestała grać, a ja trafiłem krawatem wprost w ręce Morgensterna. Teraz wszyscy wiedzieliśmy, że niedługo będziemy bawić się na ich weselu...

_____________________________________________________________________________

Ostatni rozdział zostawiam wam do oceny. Nie wiem jak wyszedł.
Za błędy jak zawsze przepraszam ;)
Kto przeczyta zostawi dla mnie maleńki komentarz? ;)
Bardzo was proszę ♥ ;)
Tak mi trudno się z nim żegnać ;c

9 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że wstawisz epilog. Ten blog był wspaniały. Czekam na rozdział na blogu o Marco, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, to było piękne. Cała ich historia, pełna emocji. Bardzo się z nimi zżyłam i smutno trochę bez nich będzie. Dziękuję za to wspaniałe opowiadanie.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. I znowu mam łzy w oczach... Kolejna historia się skończyła. To co zrobiłaś tutaj dla nas, jest fantastyczne. To ile sił, pokładów energii włożyłaś w pisanie tego bloga. Dziękuję za chwile, w których mogłam zatopić się w Twoim opowiadaniu. Pięknie to zakończyłaś. Wprost wymarzony koniec. Taki, jaki powinien być zawsze. I w życiu i w 'rzeczywistości na blogach'. I teraz to ja tutaj w ogóle nie wiem co napisać... Natłok myśli nie pozwala napisać nawet ani jednego sensownego słowa.
    Piękne. Kocham Twoją twórczość oraz kocham to opowiadanie, do którego będę z chęcią później wracała pamięcią.
    Buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyny spokojnie nie zostawię was bez epilogu <3

      Usuń
  4. JESTEŚ BOGIEM:* obiecałam sb w połowie że jak się zakończy to zacznę czytać go od nowa by nigdy o nim nie zapomnieć !!! Dziewczyno pisz dalej bo taki dar trudno zmarnować a my podążymy za tb :*♥

    OdpowiedzUsuń
  5. To było takie piękne :') Nie wiem jak ja teraz przeżyję tą szkołę to mnie nakręcało by zakończyć tydzień i biegłam do domu by spr czy już jest wkurzałam się jak ktoś wszedł na kompa a ja musiałam przeczytać na końcu był do wyboru albo laptop siostry albo komórka :) płakałam przed komputerem telefonem a mina mojej mamy była bezcenna do teraz to wspomina tłumaczyła mi że to zmyślone a ja wierzyłam w to naprawdę :** Dziękuje za to przeżycie♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie :( dlaczego koniec ten blog był/ jest tak genialny <3 uwielbiam cię za niego <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystko fajnie a wręcz zajebiste, magiczne... ale jak to "ostatni rozdział"?! Ja chcę ciąg dalszy ich życia... Ten cały blog, ta ich historia to było coś niesowitego, wspaniałego... mam nadzieję, że moje opowiadanie też podobnie się zakończy :) Zapraszam na nowy rozdział :*
    Buziaczki :* :*

    OdpowiedzUsuń
  8. JA PŁACZĘ ;________;
    KOMOROWSKI PŁACZE
    OBAMA PŁACZE
    PAPIERZ PŁACZE
    ŚWIAT PŁACZE
    BÓG PŁACZE
    I JA JESZCZE RAZ PŁACZĘ!
    Jak to ostatni...jak to?!
    Ale sie popłakałam jak to czytałam. Diana to ma cholerne szczęście *_*
    http://die-mannschaft-und-maja.blogspot.com/ <--------- Prolog u mnie. Zapraszam
    Miśka

    OdpowiedzUsuń