Tydzień temu wróciłem z Dubaju, całe siedem dni spędzone z moją małą Lily były czymś, za czym bardzo mocno tęskniłem. W końcu mogłem pobyć trochę z moją ukochaną córeczką. Z Dianą i chłopakami miałem kontakt przez cały czas. Nie potrafiłbym tak po prostu odciąć się od nich. A zwłaszcza, że Gregor nadal leżał w śpiączce. Dostawałem już pomału na głowę, nie miałem z kim rozmawiać. Nie mogłem się nikogo poradzić. Bo to właśnie Schlieriemu ufałem najbardziej. Dziś postanowiłem w końcu odwiedzić mojego przyjaciela. Zaprowadziłem córkę do mojej mamy i skierowałem się do szpitala. Na szczęście blondynka nie mogła dziś przyjść ponieważ miała kontrolną wizytę u lekarza. Szczerze mówiąc gdzieś w głębi serca przeczuwałem, że coś może się stać. Tylko nie wiedziałem co. To cholerne uczucie, które prześladowało mnie przez całą noc...
- Dzień dobry, ja do Gregora - uśmiechnąłem się do młodszej pielęgniarki
- Dzień dobry - odparła posyłając mi uśmiech, który odwzajemniłem.
Wszedłem do środka, i zobaczyłem go. Ciarki przeszły mi po plecach. Leżał tak samo jak wcześniej. Pokręciłem bezradnie głową.
- Cześć stary - powiedziałem - Kiedy się w końcu obudzisz ciołku jeden! Nie rozumiesz jak nam cię brakuje - spojrzałem na niego - Twoja córeczka już niedługo przyjdzie na świat - uśmiechnąłem się - Ciekawe do kogo będzie podobna. Mam nadzieję, że do Dianki bo jest o wiele piękniejsza od ciebie - zaśmiałem się z własnych słów. Wariowałem...
Brakowało mi go... Mi... jego przyjacielowi. A co dopiero może czuć Diana. Dziewczyna, która kocha go najbardziej na świecie i do tego nosi jego dziecko. Jedna samotna łza pociekła po moim policzku. Byłem załamany psychicznie... Usłyszałem szmer, spojrzałem na jego dłoń zaczęła się poruszać. Lecz po chwili do moich uszu dotarł jeden długi dźwięk. Podskoczyłem szybko na krześle. Wybiegłem na korytarz i zacząłem wrzeszczeć prosząc o pomoc. Lekarze szybko wzięli się do reanimacji Schlierenzauera. Z całej siły walnąłem ręką o ścianę, kalecząc się przy tym.
- Co się panu stało? - zapytała lekarka przechodząca właśnie obok. - Muszę panu to zeszyć, niech pan pójdzie za mną - oznajmiła.
- Nigdzie nie idę. Właśnie reanimują mojego przyjaciela, muszę tu zostać - powiedziałem podnosząc głos. A z moich oczu pociekły łzy.
- Musi pan zaufać moim kolegom, na pewno uratują pana przyjaciela. - delikatnie się uśmiechnęła - A pana ręka krwawi, muszę panu ją opatrzyć - spojrzała w moje oczy.
- Nigdzie się nie ruszam! - odparłem stanowczo
- Dobrze, to ja przyniosę sprzęt i opatrzę panu tą rękę - westchnęła bezradnie
Spojrzałem na nią jak odchodzi, wtedy nie wytrzymałem naprawdę rozpłakałem się jak małe dziecko. Mój przyjaciel umierał a ja nic nie mogłem zrobić... Po chwili ta lekarka wróciła, zaczęła przemywać moją ranę.
- Morgi! co się z nim dzieję! - usłyszałem zapłakany głos Diany
- Dianka - zacząłem zdenerwowany - Reanimują go - powiedziałem
- To.. to niemożliwe - rozpłakała się.
Przytuliłem ją do siebie mocno.
- Spokojnie proszę pani, wszystko będzie dobrze. Moi koledzy robią wszystko co w ich mocy by uratować pańskiego chłopaka - spojrzałem na lekarkę dziękującym wzrokiem - Nie może pani się denerwować, jest pani w ciąży, to może zaszkodzić dzidziusiowi - delikatnie dotknęła jej ramienia.
Ta lekarka miała coś w sobie, co podziałało na mnie i na Dianę. Choć blondynka nadal płakała nie była tak roztrzęsiona jak przed chwilą. Cały czas trzymałem ją w objęciach.
- Pani Diano - zaczął lekarz - Udało nam się go uratować. Serce na chwile przystanęło, ale Gregor walczył dzielnie dla was - uśmiechnął się.
- Dziękujemy panie doktorze - odparłem - Idź do niego - szepnąłem jej na ucho - Pewnie chcę abyś teraz u niego była - dodałem po chwili całując ją w głowę.
Dziewczyna spojrzała na mnie i po chwili zniknęła za drzwiami pomieszczenia. Uśmiechnąłem się szczerze do lekarki.
- Dziękuje i przepraszam - powiedziałem - Tak w ogóle Thomas jestem - podałem dłoń
- Eva - uśmiechnęła sie - Nie ma za co dziękować i przepraszać też nie - powiedziała
- Zapraszam panią na kawę w ramach rekompensaty - rzekłem
- Z miłą chęcią - odpowiedziała - Ale dopiero po pracy, zadzwoń - podała mi karteczkę i odeszła.
- * * * -
- Dlaczego nam to do cholery robisz! - krzyknęłam siadając obok jego łóżka łapiąc jego dłoń - Dlaczego chcesz nas zostawić, dlaczego nie walczysz! - wyrzuciłam z siebie wszystko co się we mnie gotowało. Byłam załamana, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nagle poczułam mocny skurcz. Zwinęłam się z bólu.
- Morgi! - krzyknęłam płacząc. Ból był ogromny, blondyn wpadł do środka jak poparzony. Gdy zobaczył mnie jak zwijam się z bólu wezwał szybko pielęgniarkę. Szybko przewiozły mnie na salę by lekarka mogła mnie zbadać. Po wszystkich badaniach ta sama pani doktor, która dzisiaj mnie uspakajała okazała się ginekologiem. Podali mi leki rozkurczowe i ból pomału ustępował.
- Wszystko będzie dobrze - uśmiechnęła się po raz kolejny siadając obok mnie. - Mała jest zdrowa, te skurcze były spowodowane tylko tym, że się pani zdenerwowała - powiedziała.
- Dziękuje za wszystko - odparłam zachrypniętym głosem - Miałabym małą prośbę, mogłaby pani zawołać mojego przyjaciela? - zapytałam
- Oczywiście - rzekła i ruszyła w stronę drzwi.
Morgi wpadł do pokoju, wystraszył się. Ten chłopak dzisiaj już strasznie dużo przeżył. Widok reanimowanego Gregora jeszcze do tego mój ból brzucha.
- Wszystko w porządku? - zapytał siadając obok mnie
Kiwnęłam mu potwierdzająco głową i wtuliłam się w niego. Dziękowałam w duchu, że mam takiego kogoś jak on.
- Muszę zostać parę dni na obserwacji, powiesz tacie i przywieziesz mi jakieś ubrania? - spytałam
- Oczywiście - rzekł
____________________________________________________________________________
Zostawiam wam takie flaki z olejem :D .
Musicie jeszcze poczekać kilka rozdziałów, aż Gregor się obudzi ;P
Ale obiecuje, że to już niedługo XD
Pierwsze co napiszę- cudowny szablon. <3 Jest naprawdę fenomenalny. *.*
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału- żadne flaki z olejem! Nawet nie masz pojęcia ile emocji mi dostarczyłaś, kochana. ;* Kiedy zaczęto reanimować, moje serce również omal się nie zatrzymało. o.O Potem- skurcze Dianki. Też byłam bliska padnięcia na zawał. Na dodatek Morgi, jako troszczący przyjaciel. ;) Piękne, piękne, piękne. <3 Czekam na następną taką perełkę. <3
Buziaki. ;**
No kochana ja już się nie mogłam doczekać aż dodasz rozdział. Rozdział genialny jak wszystkie z resztą i liczę na happy end. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRozdział cudaśny <3
OdpowiedzUsuńNo, no , no , no , no No, no , no , no , no No, no , no , no , no No, no , no , no , no No, no , no , no , no kiedy on się wybudzi ! :D
Ale mnie nastraszyłaś ! Nie ładnie tak ! <3
Nominowałam Cię do Libster Award ! Szczegóły na blogu http://przepraszam-ale-to-nic-nie-zmieni.blogspot.com :*)
Bużki :*
Ej, kiedy Gregorek się w końcu obudzi? Od ilu już rozdziałów ciągnie się to jego przebywanie w śpiączce, hę?
OdpowiedzUsuńDobrze, że z tym bólem brzucha Diany nie okazało się nic poważnego.
Morgenstern jest świetnym przyjacielem, zarówno dla Diany jak i dla Gregora, za którym bardzo tęskni, ale tak jak i my tutaj wszyscy! Więc dawaj, Gregor! Wybudzaj się jak najszybciej! :)