piątek, 30 maja 2014

Dwadzieścia cztery.

Piękny upalny styczniowy poranek. Co zdziwiło każdego, przecież była dopiero wiosna. Przygotowania od dwóch tygodni szły pełną parą, aż w końcu nastał ten wyczekiwany przez naszą dwójkę dzień. Dzień zaczęcia naszego wspólnego życia już na zawsze, na zawsze razem. Od samego ranka czułam lekkie zdenerwowanie. Bałam się, że coś schrzanię, lecz wiedziałam, że wszystko pójdzie świetnie. Dziś stanę się Dianą Schlierenzauer. Tak bardzo cieszyłam się z tego powodu. Już nie mogłam się doczekać godziny piętnastej. Po moim rodzinnym domu co chwilę biegały jakieś osoby. Zaczynając od Riri, dziewczyny Dietharta, przez mojego tatę, jego partnerkę. Kończąc na Evie. Moja ukochana Julcia spała sobie smacznie w swoim łóżeczku wcale nie zwracając uwagi na otaczający ją hałas dookoła.
- Nadal nie mogę uwierzyć - rzekł ojciec zjawiając się w drzwiach
- W co? - uśmiechnęłam się promiennie
- W to, że dziś cię stracę i to na rzecz mojego podopiecznego - zaśmiał się
- Nigdy mnie nie stracisz tatusiu - powiedziałam przytulając się do niego - Zawsze i na zawsze będę twoją ukochaną, jedyną i najwspanialszą córeczką - dodałam całując go w policzek
- I najbardziej skromną - powiedział z uśmiechem na twarzy
- Kocham cię tatusiu, bardzo, bardzo mocno!
- Ja ciebie też Dianuś, najbardziej na całym świecie córeczko - ucałował mnie w głowę.
Wtuliłam się w jego ciało, staliśmy tak przez krótką chwilę, aż dziewczyny nie zaczęły mnie poganiać, żebym w końcu zaczęła się zbierać.
Usiadłam przed toaletką w swoim dawnym pokoju i poddałam się całkowicie fryzjerce oraz kosmetyczce. Stałam przed lustrem spoglądając na swoje odbicie, delikatnie dłonią gładziłam materiał śnieżnobiałej sukni ślubnej. Uśmiech cały czas pokrywał moją twarz. Ubrałam Julkę w jej białą sukienkę przewiązywaną błękitną kokardką w tali i założyłam jej buciki. Wzięłam ją na ręce, gdy nagle oślepił nas flesz aparatu, za którym ulokował się mój tatuś.
- Musiałem to mieć, po prostu musiałem - wyszczerzył się i wyszedł.
Nim się obejrzałam, a stałam już przed ołtarzem naprzeciwko Gregora. Nasze dłonie połączone były ze sobą, związane stułą. Wypowiadałam przysięgę spoglądając mu głęboko w oczy. Schlieri nie był mi dłużny również wpatrywał się we mnie jak w ósmy cud świata.
- Ogłaszam was mężem i żoną - usłyszeliśmy głos księdza.
Oboje posłaliśmy sobie ogromne uśmiechy. Łącząc się w namiętnym pocałunku.
Przed wejściem do kościoła, czekał na nas szpaler utworzony przez młodych skoczków, którzy trzymali w dłoniach narty. Twarz Gregora momentalnie się rozpromieniła. Schlieri wziął Julkę od taty i we trójkę wsiedliśmy do naszego ślubnego auta, która zawieść nas miało do małego zameczku, w którym odbyć się miała nasza weselna impreza.
- Kocham cię moja żono - uśmiechnął się skradając z moich ust pocałunek - I moją Julę też - ucałował ją w główkę.
- Ja ciebie też - zaśmiałam się oddając pieszczotę.


- * * * -


Diana Schlierenzauer, Diana Schlierenzauer, Diana Schlierenzauer... Taaak! W końcu nastał ten dzień. Od pięciu godzin jestem najszczęśliwszym mężem na świecie. Mogąc zatańczyć z nią pierwszy taniec do najpiękniejszej piosenki na świecie. Nawet nasza maleńka Julka bawiła się cudownie na naszym weselu. Tańcowała na zmianę z wujkiem Morgim, i Wellim a nawet czasem z obydwoma naraz.
- Odbijany - powiedziałem do Krafta, gdy tańczył z Dianą.
- No już, już - jęknął ze smutną miną, która po chwili tak czy tak uśmiechała się do mnie promiennie.
Porwałem w ramiona moją ukochaną. Objąłem ją w pasie i przyciągnąłem bardziej do siebie. Oparłem czoło o jej i uśmiechnąłem się słodko. Byłem szczęśliwy i będę już na zawsze.
- Fetti podrywa twoją kuzynkę, a Kraft twoją siostrę - zaśmiała się słodko
- Niech sobie podrywają - odparłem - W tym momencie liczysz się tylko ty moja piękności - skradłem buziaka z jej ust.
- Jesteś wspaniały - rzekła - Dziękuje ci za wszystko misiu - wtuliła się w moją klatkę piersiową.
- Ja powinienem ci dziękować, za to że pozwoliłaś mi zostać przy was - szepnąłem jej do ucha.
Kołysaliśmy się do wolnej piosenki, która rozbrzmiewała w głośnikach. - Poczekaj chwileczkę - powiedziałem. Ruszyłem w stronę Morgiego by porwać mu moją córeczkę i razem z nią na rękach wróciłem do Diany. - Teraz dumnie mogę powiedzieć, że mam przy sobie mój cały świat - uśmiechnąłem się. Nie wiem dlaczego, ale z oczu mojej ukochanej poleciała jedna samotna łezka, momentalnie wytarłem ją kciukiem i spojrzałem jej w oczy - Dlaczego płaczesz? - zapytałem czule
- Nigdy nie sądziłam, że będę tak cholernie szczęśliwa - odparła - Byłeś moim marzeniem Gregor. Marzeniem które się spełniło - pocałowała mnie.
Przytuliłem ją mocno do siebie. Julka roześmiała się się, a na twarz blondynki wkradł się mały uśmiech.
Rzucając krawatem miałem jeden cel, taki jaki wcześniej miała Dianka i jej się udało. Bukiet złapała Eva, teraz była moja kolej. Lekarka stała z boku trzymając na rękach Lily, która obserwowała co robi jej tata.
W końcu muzyka przestała grać, a ja trafiłem krawatem wprost w ręce Morgensterna. Teraz wszyscy wiedzieliśmy, że niedługo będziemy bawić się na ich weselu...

_____________________________________________________________________________

Ostatni rozdział zostawiam wam do oceny. Nie wiem jak wyszedł.
Za błędy jak zawsze przepraszam ;)
Kto przeczyta zostawi dla mnie maleńki komentarz? ;)
Bardzo was proszę ♥ ;)
Tak mi trudno się z nim żegnać ;c

sobota, 24 maja 2014

Dwadzieścia trzy.

Od kilku dni w naszym domu przeważał tylko jeden temat. A jaki? rozpoczęcie kolejnego zimowego sezonu. Gregor nie dawał za wygraną i za wszelką cenę próbował mnie przekonać, abym dała mu wrócić. Nie wyobrażałam sobie tego, przecież od jego wybudzenia ze śpiączki nie minęły nawet dwa miesiące. Denerwowało mnie to, dlaczego on nie rozumiał, że się o niego boję. Mój narzeczony próbował różnych sposobów, zaczynając od Morgensterna, Krafta, Dietharta. Kończąc o dziwo nawet na moim własnym ojcu,  który po rozmowie ze mną od razu się wycofał. Nie mogłam uwierzyć, że tata chciał aby Gregor wrócił.
- Kochanie... - jęknął - Przecież wiesz jakie to dla mnie ważne - usiadł naprzeciwko mnie i chwycił moją dłoń.
- Nie Gregor - odparłam momentalnie - Dlaczego nie możesz sobie odpuścić tego jednego sezonu. Na następny to cię nawet kopnę w tyłek żebyś pojechał, ale nie teraz... - powiedziałam.
- Ale Dianka, dlaczego nie chcesz mi pozwolić? - zapytał spoglądając w moje oczy.
- Czy ty nie rozumiesz, że cholernie się o ciebie boję - rzekłam siadając mu na kolanach - Tylko ten jeden. Gregor ja nie chcę, aby znów ci się coś stało. Ja nie wytrzymałabym bez ciebie - wtuliłam się w niego. - Błagam cię - powiedziałam cichutko.
- Dobrze, zrobię to dla was - powiedział
- Kocham cię - odparłam - Dziękuje - szepnęłam całując go.
- Ja ciebie też - odpowiedział oddając pocałunek.
Cieszyłam się, zrobił to dla mnie. To znaczyło, że jesteśmy dla niego najważniejsze. Mocno wtuliłam się w jego ciało. Cały rok będzie ze mną i nie będę musiała się o niego martwić. Nie dałabym rady. Nie zniosłabym widoku, gdy siada na belce i szykuje się do skoku, po którym mógł mieć wypadek. Ogromny kamień spadł mi z serca. Gdy Julka się obudziła poszłam po nią do pokoiku i wzięłam na ręce. Wróciłam do Schlieriego, gramoląc mu się znów na kolana wraz z naszą córeczką. Bawiliśmy się razem we trójkę. Mój narzeczony był tak bardzo wpatrzony w Julę. Kochał nas, to było najważniejsze.


- * * * -


Choć tak bardzo chciałem wystąpić, odpuściłem dla mojej ukochanej. Widziałem w jej oczach smutek, a tego widoku nie znosiłem. Zrobiłem do dla nich. Jeśli przez to Diana będzie szczęśliwa, ja też będę. Mimo, iż na pewno tęsknota za skokami będzie mocna, wytrzymam. Ślub z blondynką chciałem wziąć jak najszybciej. Dlatego datę mamy już za dwa miesiące. Za sprawą przyjaciół i naszych rodzin wszystko zostało pozałatwiane bardzo szybko. Radość rozpierała mnie od środka, nadal nie mogłem uwierzyć.
- Moja słodziutka - wyszczerzyłem się łaskocząc małą po brzuszku. - Kocham was tak bardzo mocno wiecie? - powiedziałem
- Wiemy, nie Julcia - odparła z uśmiechem Diana. - My też tatę kochamy co? - rzekła, a nasza córka roześmiała się
Oboje z blondynką, zaśmialiśmy się równocześnie. Moje marzenia się spełniały, a sądziłem, że nigdy się nie spełnią.
- Aniołki moje - dałem buziaka obydwóm.
Wieczór nastał bardzo szybko, po kolacji Jula zasnęła nam bardzo szybko. Oboje z Dianą stwierdziliśmy, że
w przyszłości będzie ogromnym śpiochem. Leżeliśmy razem na łóżku, mocno trzymałem ją w ramionach, jakbym zaraz miał ją stracić. Nawet nie wiem, kiedy zacząłem bawić się jej kosmykami włosów. Spojrzałem jej w oczy. I przysunąłem się do niej bardziej. Pragnąłem jej tak bardzo, że nie potrafiłem przestać. Wpiłem się w jej usta. Blondynka, uśmiechnęła się do mnie oddając całkowicie moją pieszczotę. Zrozumiałem, że mogę go pogłębić, teraz już nie całowałem jej delikatnie. Tylko namiętnie, z uczuciem i pożądaniem. Była moja, będzie moja już na zawsze. Nasza ubrania znikały z każdą chwilą. Chciałbym wykrzyczeć światu jak bardzo cię kocham.

________________________________________________________________________

faken!, faken!, faken! ;C Marcin zapisz to eh ;/
Zabijcie mnie błagam za to coś, za to, że nie umiem pisać. :C
Jeszcze dwa do końca ;c
A tak bardzo kocham tego bloga, tylko to co się zaczyna zawsze musi się skończyć ;/

niedziela, 18 maja 2014

Dwadzieścia dwa.

Życie płatało mi już różne figle, ale chyba w końcu przestało. Mogłam już być szczęśliwa, bez żadnych problemów. Mieszkanie we czwórkę nam nie przeszkadzało, ale nie chciałam dłużej siedzieć tacie na głowie i razem z Gregorem postanowiliśmy się wyprowadzić. Było mi szkoda ojca, ale miałam już swoją maleńką rodzinę. Tata znalazł sobie kobietę, którą uwielbiałam... Była fantastyczna i nie musiałam się przejmować, że zostawiam go samego w tym ogromnym domu. Wracałam właśnie do taty po ostatnie rzeczy. Schlieri wraz z Julką zostali w naszym mieszkaniu. Gdy otworzyłam drzwi od razu zostałam przytulona przez mojego kochanego tatę. Szybciutko załatwiłam swoje sprawy związane z kartonami i miałam już wychodzić, gdy najlepszy trener Austrii zatrzymał mnie w korytarzu.
- Już lecisz? - zapytał smutno.
- Tak, przepraszam tato, ale zostawiłam Gregora z Julą i wiesz... - powiedziałam
- No nic, leć - uśmiechnął się lekko.
- Tatusiu co się dzieje? - zapytałam spoglądając na niego
- Po prostu nie mogę uwierzyć, że tak szybko dorosłaś - rzekł tuląc mnie mocno do siebie. - Ale dla mnie tak i tak będziesz moją maleńką Dianusią - dodał
- A ty dla mnie moim bohaterem tato! - uśmiechnęłam się - Wpadniemy w niedzielę, obiecuję! - powiedziałam cmokając go na pożegnanie. Zapięłam pasy i odpaliłam auto. Wyjrzałam przez okno i pomachałam ostatni raz ojcu. Nie było mnie w domu tylko godzinkę, a ja już strasznie tęskniłam za moimi skarbami. Teraz nie wyobrażałam sobie bez nich życia. Mimo, iż zaszłam w nieplanowaną ciążę, to cieszę się z tego. Julka jest naszym małym skarbem. To dzięki niej jesteśmy razem. Gdyby nie ona, nie zrozumiałabym, że kocham i kochałam Schlierenzauera, broniłabym się cały czas przed tym uczuciem.
Po piętnastu minutach dojechałam, zaparkowałam auto na podjeździe i weszłam do domu. Widok który zobaczyłam w salonie rozczulił mnie bardzo mocno. Mój kochany Gregor śpiący wraz z Juleczką na brzuchu. Uśmiechnęłam się szeroko i delikatnie wzięłam córkę na ręce. Zaniosłam ją do łóżeczka i przykryłam kocykiem.
- Jesteś już? - usłyszałam zaspany szept Schlieri
- Tak - uśmiechnęłam się szeroko, przytulając się do niego.
- Jest śliczna jak ty - rzekł całując mnie w skroń - Niedługo będę musiał sobie coś na odstraszanie chłopców kupić - zaśmiał się cichutko - Zabieram was dzisiaj wieczorem w pewne miejsce - dodał po chwili.
- Gdzie? - zaciekawiłam się
- To będzie niespodzianka - cmoknął mnie w usta.
Wychodząc z pokoiku małej przymknęłam lekko drzwi i razem z Gregorem poszłam po resztę kartonów do auta...


- * * * -


Dlaczego wieczór musiał nastać tak szybko. Strasznie się denerwowałem. Tylko nie wiem czym... Siedziałem w salonie z Julką na kolanach i bawiłem się z nią. Czekaliśmy na Dianę, która poszła się przebrać. Musiałem się roześmiać, gdy moja mała córeczka zaczęła uśmiechać się do mnie. Słodko wyglądała bez ząbków. Cała była słodka i piękna jak jej mama. Jula rosła jak na drożdżach, i była zdrowa jak rybka. Cieszyliśmy się z tego powodu. Najlepszy na świecie wujek Morgi przyjeżdżał do nas bardzo często wraz z Lily, która uwielbiała naszą Julkę.
- Jestem gotowa - usłyszałem głos Dianki, gdy odwróciłem głowę w jej stronę szczęka momentalnie mi opadła. Wyglądała przepięknie... - Brzydko? też tak twierdzę - powiedziała
- Wyglądasz... pięknie... - odparłem patrząc jej w oczy.
Blondynka posłała mi ogromny uśmiech. Włożyłem córkę do wózka i ruszyliśmy w stronę pamiętnego miejsca dla nas dwójki. Dumnie trzymałem dłoń mojej ukochanej. Spacerowaliśmy pomału nie śpiesząc się nigdzie. Mieliśmy dużo czasu. Jula szybko nam zasnęła. Gdy dotarliśmy w końcu do restauracji, poszedłem rozmówić się z kierownikiem. Chwilę później siedzieliśmy w środku i czekaliśmy na zamówienie.
- Gregor? - zaczęła niepewnie - Czy ja o czymś nie wiem?
- Nie wiem o czym mówisz - uniosłem jedną brew ku górze
- Czy ty aby nie masz zamiaru mi.. - przerwała patrząc mi w oczy.
- Nie bój się, jeszcze nie chcę ci się oświadczyć. Jestem za młody na małżeństwo - odparłem
- Fajnie - rzekła z nutką smutku w nosie...
Piątka Gregor, twój plan działa... Zaskoczysz ją chłopie!
Minęły dwie godziny zanim wyszliśmy z restauracji, a ty nadal byłaś smutna. Wiedziałem, że cię zaskoczę... Zaprowadziłem cię w to nasze ukochane miejsce. Nad jeziorko, stanęliśmy tak jak kiedyś. Spojrzałem na ciebie. Świecący księżyc na niebie odbijał się w twoich oczach. Zobaczyłem w nich nadal smutek. Nie potrafiłem tak zaśmiałam się cichutko pod nosem. Spojrzałem na Julkę, która nadal smacznie sobie spała. Wyciągnąłem z kieszeni czerwone pudełeczko i przyklęknąłem na jedno kolano.
- Dianka wiesz, że jesteś moim całym światem. To z wami chcę spędzić resztę życia. - uśmiechnąłem się - Kocham cię i chciałem zapytać.. - urwałem - Wyjdziesz za mnie i zostajesz moją upragnioną Dianą Schlierenzauer? - zapytałem
- Jesteś idiotą wiesz! - jęknęła a na moją twarz wdarło się zdziwienie - Tylko tego pragnę misiu! - dodała po chwili.
Odetchnąłem z ulgą i włożyłem jej pierścionek na palec. Gdy wstałem od razu rzuciła mi się w ramiona. Całując mnie namiętnie, uśmiechnąłem się oddając pieszczotę. Była moja... będzie moja... już na zawsze...
- Kocham cię - szepnąłem wpijając się w jej usta
- Ja ciebie też - uśmiechnęła się.
Teraz będziemy już prawdziwą rodziną. Diana będzie moją wymarzoną żoną, a Julka jest moją ukochaną córeczką. Jestem już szczęśliwy, i będę już zawsze...

__________________________________________________________________________

Ble.. ble.. ble :D 
Słodkości ciąg dalszy xD i mówię już od razu będzie tak do końca.
Nie mogę zepsuć im tego szczęścia, już nie potrafię :D
Do następnego ♥

niedziela, 11 maja 2014

Dwadzieścia jeden.

Jakie uczucia wtedy mną kierowały, sama nie potrafię opisać. Radość, szczęście i niedowierzanie. Nie, naprawdę nie umiem tego powiedzieć. Gdy jego czuły głos dotarł do moich uszu... Ta chwila była cudowna. Wybudził się akurat w tym samym momencie, kiedy to Julka przyszła na świat. Spoglądałam na niego nadal nie dowierzając, że on tutaj jest, że uśmiecha się do mnie. Spoglądałam na niego, gdy trzymał naszą córeczkę na rękach. Był taki czuły i delikatny. Uśmiechnęłam się do niego na ten widok.
- Diana, Eva mi powiedziała, że się... - Morgi wpadł do sali jak poparzony - GREGOR BRACHU!!! - wrzasnął
- Cicho siedź, Julka właśnie usnęła - rzekł Schlieri, na co ja zaśmiałam się cicho pod nosem - Weźmiesz ją na chwilę? - spojrzał na mnie.
Pokiwałam twierdząco głową i ostrożnie wzięłam córeczkę na ręce. Cmoknęłam ją delikatnie w główkę.
- No co tak stoisz jak ciołek? - Gregor spojrzał na niego - Nie przytulisz mnie? - zrobił smutną minę.
- Aaa.. no tak - Thomas wyszczerzył się jak głupi i padł mu w ramiona. - Gdy się dowiedzą pewnie cała reprezentacja się zleci do ciebie - powiedział - Ale wszyscy się za tobą stęsknili... Kiedy wychodzisz? - zapytał.
- Jeszcze nie wiem. Według lekarzy już niedługo - odparł
Nie mogłam się nie śmiać. Pytania jakie zadawał Morgenstern powalały wszystko, nawet samego Schlierenzauera. Opowiadał mu dokładnie co działo się przez ten cały czas. Było już trochę późno, więc postanowiłam zbierać się z małą. Mieliśmy jeszcze chwilę czasu dla siebie z Gregorem, gdy Morgi poszedł do panny Laurento.
- Nadal nie wierzę, że tutaj jesteś - powiedziałam siadając na skraju łóżka i chwytając jego dłoń.
- Uwierz - uśmiechnął się - Bo jestem i już będę zawsze - powiedział - Jeśli mi pozwolisz Dianka - spojrzał mi w oczy.
- Pozwolę, chcemy byś był - odpowiedziałam.
Schlierenzauer zbliżył się do mnie i wpił się w moje usta. Tak ciepłe, jakich nie pamiętałam. Uśmiechnęłam się oddając pocałunek. Kochałam go, wiedziałam to w stu procentach. Nie zamierzałam go teraz tracić. Chciałam by był, naprawdę chciałam.
- Jeśli tak to będę - szepnął - Kocham cię - dodał po chwili - Kocham was...
- My ciebie też - powiedziałam - Gregor - spojrzałam mu w oczy.
- Hm? - mruknął
- Przepraszam, przepraszam za wszystko!....


- * * * -


Jestem szczęśliwy!. Chciałbym to wykrzyczeć całemu światu. Minęło kilka dni, a Julka wraz z Dianą odwiedzały mnie codziennie. Dziś był dzień w którym po dziesięciu miesiącach w końcu opuściłem szpital. Media huczały o moim wybudzeniu. Cała kadra przyszła mnie powitać dzień po tym, jak Thomas się dowiedział. Miałem zamieszkać w domu Pointnerów. Bardzo się ucieszyłem, że będę blisko dziewczyn. Niedługo poszukam domu, w którym będziemy już we trójkę, sami...
Chcę mieć rodzinę, mam już dwadzieścia trzy lata. Według mnie to najlepszy czas.
- Hej! - blondynka przywitała mnie szerokim uśmiechem
- Cześć - cmoknąłem ją delikatnie w usta - Hej słoneczko - ucałowałem córeczkę w główkę uśmiechając się jak głupi.
Nie sądziłem, że ten mały szkrab będzie moim drugim światem. Pokochałem ją momentalnie.
- Idziemy? - spytałem nie mogąc się już doczekać, aż w końcu będę w domu
- Oczywiście - odparła.
Przerzuciłem torbę z rzeczami przez ramię i wziąłem córeczkę na ręce. We trójkę wyszliśmy ze szpitala, żegnając się z pielęgniarkami. Włożyłem małą do wózka, który stał przed wejściem i poszliśmy w stronę domu. Chwyciłem niepewnie dłoń Diany, lecz gdy ta splotła nasze palce wiedziałem, że nie mam się czego obawiać. Była moja... Tak cudownie to brzmiało. Z uśmiechem kroczyliśmy przez ulice Innsbrucka. W końcu ujrzałem znany mi dom. Dom, w którym wszystko się zaczęło. Weszliśmy do środka, gdzie było za cicho jak na trenera. Przepuściłem Dianę jako pierwszą, i po krótkiej chwili ruszyłem za nią
- Niespodzianka!! - usłyszałem, na co wybuchnąłem śmiechem.
- Debile zepsuliście wszystko! - jęknął niezadowolony Morgenstern.
- Oj chłopcy co to za smutne miny? - zaśmiałem się - Dziękuje bardzo za przyjęcie niespodziankę - dodałem.
- To nie było przyjęcie niespodzianka - powiedział wkurzony na siebie Kraft.
- Było Stefanek - przytuliłem go przyjacielsko...

___________________________________________________________________________

Dodaje wam coś, co do rozdziału się nie zalicza :D. 
Ale musiałam, bo jutro jadę na wycieczkę i nowy rozdział na blogach pojawi się dopiero w czwartek lub piątek.
A teraz lecę się pakować :D
Do następnego ♥

niedziela, 4 maja 2014

Dwadzieścia.

Pięć dni minęło bardzo szybko, moja maleńka Julcia była zdrowa jak rybka. Nie posiadałam się z radości, gdy trzymałam ją na rękach. To było cudowne uczucie być matką. Tata był szczęśliwy gdy po raz pierwszy trzymał małą na rękach. Z uśmiechem wspominałam tą chwilę sprzed kilku dni. Dziś po raz pierwszy idę do Gregora z małą, nie wiedziałam nic co z nim. Było mi trochę smutno z tego powodu, że nie będzie widział jak Julka rośnie. Choć nic nie wiadomo, może za kilka miesięcy się wybudzi albo dni. Tak strasznie bym chciała.
 - Jak się czują dwie najpiękniejsze kobiety na tym świecie? - zaśmiał się tato wchodząc do sypialni.
- Bardzo dobrze - uśmiechnęłam się zakładając małej śpioszki - Dzisiaj Jula zobaczy swojego tatusia - dodałam po chwili.
- Morgi jedzie z wami? - zapytał spoglądając na mnie
- Tak zawiezie nas, i chwilę pobędzie z małą - odparłam.
- Uważajcie na siebie - ucałował mnie w głowę
- Będziemy tato, nie musisz się martwić - uśmiechnęłam się
On odwzajemnił tylko mój gest i wyszedł z pokoju. Wzięłam małą na ręce i zeszłam na dół. Włożyłam ją do nosidełka i czekałam aż samochód Morgensterna pojawi się na podjeździe. I czekać długo nie musiałam bo już po pięciu minutach blondyn się zjawił. Wziął ode mnie Julkę i pomógł mi ją zapiąć. Usiadłam obok niej i ruszyliśmy. Bałam się strasznie, nie wiedziałam czego. Ale coś w środku podpowiadało mi, że będzie to dla mnie jakiś szok. Moja intuicja wiele razy mnie myliła, ale czasem było inaczej.
- Morgi najlepszy wujek na świecie - wyszczerzył się Thomas odwracając swoją głowę w naszą stronę i z powrotem znów skupiając swój wzrok na drodze.
- Oczywiście Thomi - zaśmiałam się - Innej opcji nie ma, chyba że Andi zacznie walczyć o tą posadę - zaśmiałam się
- O nie! nie! - zaprotestował - Bycie najlepszym wujkiem na świecie jest zarezerwowane tylko i wyłącznie dla Thomasa Morgensterna. Dla nikogo więcej - rzekł
- Słyszysz córciu - powiedziałam - Wujek Morgi musi być tym najlepszym wujkiem inaczej będzie płakał - zaśmiałam się
- Dzięki - warknął udając, że jest zły lecz mu to nie wyszło bo po chwili zaczął się głośno śmiać.
Po piętnastu minutach drogi dotarliśmy w końcu na miejsce. Ostrożnie odpięłam Julę i wysiedliśmy z samochodu. Po raz kolejny tego dnia Morgi wziął nosidełko, nie zwracając uwagi na moje protesty.
- Boje się - szepnęłam
- Czego? - zdziwił się blondyn
- Sama nie wiem - westchnęłam - Coś w środku podpowiada mi, że wydarzy się coś złego - powiedziałam smutno
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - ucałował mnie w czoło.
Jak zawsze przywitaliśmy się ze znajomymi pielęgniarkami, które zaczęły podziwiać małą. Dziwnie się wtedy czułam, ale gdy przychodziłam do Gregora podczas ciąży bardzo się z nimi zżyłam i obiecałam, że kiedyś przyjdę do nich z moją córeczką. Po kilku minutach rozmowy z nimi skierowałam się do sali w której leżał Schlierenzauer. Wzięłam Julię od Thomasa, i weszłam do sali. On w tym czasie poszedł odwiedzić swoją ulubioną panią doktor, której serce skradał coraz bardziej z każdym dniem.
Z ogromnym uśmiechem spojrzałam na córkę, która smacznie sobie spała. Cichutko położyłam jej nosidełko na krześle i jak zawsze podeszłam do Schlieriego by złożyć pocałunek na jego ustach...


- * * * -


Przez te pięć dni, miałem wykonywane rutynowe badania. Poprosiłem pielęgniarki oraz lekarzy, aby na razie nie informowali nikogo o moim stanie zdrowia. Również przez cały ten czas gorączkowo myślałem o Dianie. Tak strasznie chciałem się dowiedzieć co u niej. Właśnie spałem, gdy poczułem że ktoś całuje mnie w usta. Zdziwienie, strach, i pragnienie poznać kim była ta osoba ogarnęły mnie od razu. Delikatnie podniosłem swoje powieki ku górze i ujrzałem blondynkę, która stała odwrócona do mnie tyłem. Z kilometra potrafiłbym rozpoznać to ciało, jak i włosy.
- Dianka? - zapytałem niepewnie
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę jak poparzona. Obserwowała mnie dokładnie. Nie potrafiła się ruszyć. Jej oczy momentalnie się zaszkliły.
- Gre... Gregor - szepnęła a łzy zaczęły spływać po jej policzkach. - Boże Gregor, obudziłeś się.... - stała tam a tak bardzo pragnąłem aby podeszła do mnie i wpadła mi w ramiona. Czyli ona mnie pocałowała? - Ale jak?... Kiedy?...
- Dokładnie pięć dni temu, o piątej pięćdziesiąt nad ranem - odparłem a na moją twarz wdarł się lekki uśmiech.
Nic już nie powiedziała tylko mocno wtuliła się w moje ramiona i zaczęła płakać. Objąłem ją i jeszcze bardziej przyciągnąłem do siebie. Jej włosy tak jak zawsze pachniały arbuzem. Przymknąłem oczy rozkoszując się tą chwilą. A dziewczyna nadal płakała... Po chwili do jej płaczu dołączył inny. Bardzo się zdziwiłem. Blondynka szybko odsunęła się ode mnie. Spojrzałem na nią, a ona niepewnie się uśmiechnęła. Odwróciła się do mnie plecami po raz kolejny i wyjęła małą kruszynkę z nosidełka. Moje zdziwienie wzrosło. Przez jej śpioszki zrozumiałem, że ta mała osóbka jest dziewczynką. Dianka szybko ją uspokoiła.
- Gratulacje - powiedziałem wymuszając uśmiech. - Andreas jest pewnie szczęśliwy - dodałem
- T.. to nie jest córka Wellingera - powiedziała
- Twoja? - zaśmiałem się, chciałem trochę rozluźnić sytuację.
- No tak moja - uśmiechnęła się, podając mi ją na dłonie - Ale również twoja - spojrzała na mnie - Gregor... - zaczęła wypuszczając powietrze z płuc - Julka jest naszym dzieckiem - dodała
- To jest moja córka? - szepnąłem jej do ucha, spoglądając na małą oraz opierając czoło o jej skroń - Naprawdę?
- Tak - rzekła
Co czułem w tamtym momencie, sam nie potrafię tego opisać byłem cholernie szczęśliwy. To była moja córka, moja mała córeczka, moja Julka. Ucałowałem ją czule w główkę i przytuliłem delikatnie do siebie. Swój wzrok skierowałem na Dianę która po raz kolejny tego dnia płakała.
- Dianka - powiedziałem, a ta odwróciła swoją głowę w moją stronę - Nawet nie wiesz, jak was kocham - zakończyłem całując ją namiętnie. Skradałem tak spragnione i stęsknione pocałunki z jej ust.

Weź mocno mnie obejmij jakby świat miał dziś się skończyć.

___________________________________________________________________________

Pomału zbliżamy się do końca. ;)
Wiem, że mnie zabijecie, ale każda opowieść ma kiedyś swój początek i koniec.
Choć szczerze powiem nie mam serca tego kończyć <3
Ale to na pewno nie jest moja pierwsza i ostatnia opowieść o skokach ;)
A kolejną możecie wybrać w głosowaniu ;D
Do następnego ♥