piątek, 31 stycznia 2014

Pięć.

Chodziłem sobie tak po Lillehammer myśląc dokładnie o wszystkim. Dlaczego moje serce musiało wybrać akurat Dianę, nie jakąś inną dziewczynę, która mnie również by pokochała. Nie wiem, dlaczego ale podarłem jej zdjęcie. Nie mogę się tym zadręczać. Przecież ona tak czy tak na mnie nie zwróci uwagi. Po prostu muszę odpuścić. Nie potrafię żyć w świadomości, że może być szczęśliwa z innym chłopakiem. W moich słuchawkach rozbrzmiała piosenka, którą uwielbiałem. Swoje kroki znów skierowałem na skocznie i usiadłem na schodkach, spoglądając w dal, lub niebo... Było bardzo gwieździste, a księżyc bardzo dawał się we znaki.
- Gregor jesteś podłym, chamskim dupkiem, a zarazem idiotą - powiedziałem sam do siebie.
Z nieba nagle zaczął padać śnieg, a skocznia oświetlona tyloma reflektorami wyglądała jak zaczarowana. Cisza, która wokół mnie panowała była mi potrzeba od dłuższego czasu. Potrzebowałem spędzić czas w takiej ciszy by słyszeć swoje jakże głupie myśli. Długo moje szczęście nie trwało. Na samym dole tuż przed bandami reklamowymi pojawiła się Diana w towarzystwie Wellingera. Wściekłem się. Nie umiałem patrzeć na nią, gdy przebywa w towarzystwie innego chłopaka. Widok który ujrzałem był ciosem w moje serce, które rozpadło się na miliardy kawałeczków i już nie da się go poskładać. Ona rzuciła mu się w ramiona, a ten obracał się dookoła swojej osi. Słyszałem ich śmiechy. Wiedziałem, że jest szczęśliwa, tylko nie potrafiłem tego zrozumieć...
Nie mogłem tam wytrzymać, moje ciało przepełniała wściekłość na Andiego. Wróciłem do pokoju, który dzieliłem z Morgim, nie myliłem się on leżał w łóżku i przeglądał internet.
- Cześć agresorze - zażartował
- Thomi, przepraszam cię, ale nie mam ochoty na żarty - odpowiedziałem wchodząc do łazienki.
Jutro już stąd wyjeżdżamy, teraz czeka nas konkurs w Neustadt. Podczas gorącej kąpieli mogłem się odprężyć i zapomnieć choć na chwilę o niej. Po godzinie wyszedłem z pomieszczenia i podszedłem do okna, stając do przyjaciela tyłem. Nie miałem ochoty zbytnio rozmawiać, nie miałem ochoty na nic....
- Co znów się stało? - zapytał
- Ona jest szczęśliwa z Wellim to się stało - odparłem
- Stary, nie powinieneś się cieszyć, że ona w ogóle jest szczęśliwa? - zapytał ponownie podnosząc się na łóżku do pozycji siedzącej
- Tak powinienem - odpowiedziałem - Ale zrozum, to rozwala mnie od środka. Wiadomość, że jakiś inny chłopak może dać jej więcej szczęścia ode mnie - dodałem po chwili - To, że ona nie zwraca na mnie żadnej uwagi, nawet nie zauważa tego, że nie jest dla mnie zwykłą przyjaciółką, jest kimś więcej - westchnąłem - Kimś, kto jest dla mnie cholernie ważny, nawet nie wiem, czy nie najważniejszy - spojrzałem na szybę, cała była w kroplach deszczu. Pogoda umie zmieniać się w bardzo szybkim tępie. Jedna z kropel przykuła moją uwagę. Można powiedzieć, że była jak moje uczucia. Chciałem usłyszeć jej głos, ale nie potrafiłem powiedzieć do niej nawet głupiego CZEŚĆ...
- Człowieku wyluzuj - rzekł Morgenstern.
- Nie potrafię...


- * * * -


Kolejny dzień, Gregor nadal się do mnie nie odzywał, a ja tak bardzo chciałam usłyszeć moje imię, które wypowiada jego ciepły i czuły głos. Wczorajszy spacer z Andreasem był świetny, zabrał mnie na skocznię. Lecz niestety w połowie pobytu na zeskoku napadł nas śnieg. Dziś nie miałam ochoty na śniadanie więc zeszłam na dół o wyznaczonej godzinie wylotu. Szykowało się dwadzieścia godzin w samolocie z przesiadkami. Obładowana dwoma walizkami i plecakiem zeszłam na miejsce zbiórki. Znów byłam jako pierwsza. Ujrzałam Andreasa kroczącego w moją stronę, uśmiechnęłam się szeroko do niego.
- Hej - uśmiechnął się składając na moim policzku krótkiego buziaka.
- Hej, hej - odpowiedziałam patrząc na niego
- Przyszedłem życzyć ci bezpiecznej podróży - powiedział znów szczerząc się jak głupi. - My już wyjeżdżamy, więc do zobaczenia w Neustadt - dodał tuląc mnie na pożegnanie.
- Andreas - oburzyłam się
- Hm? - mruknął zdziwiony.
- Nie patrz się tak na mnie, bo twoje oczy hipnotyzują - zaśmiałam się
Chłopak odwzajemnił mój gest i po chwili zniknął w autokarze, który minutę później już ruszył. Usiadłam na jednej z walizek i wpatrywałam się jak odjeżdża. Chłopcy zaczęli się zbierać, razem z moim tatą. Który wszystkim rozdał wszelkie bilety i papiery. Jak zawsze utonęłam w powitalnym uścisku pana Morgensterna, który nie potrafił przestać tego robić.
Schlieri stał daleko ode mnie, zamknięty w sobie słuchał muzyki, która płynęła przez słuchawki z jego telefonu. Już miałam iść w jego stronę, gdy przed moim ciałem pojawił się Stefan..
- A gdzie to się pani wybiera ? - zaśmiał się
- Nigdzie, już nigdzie - westchnęłam uśmiechając się sztuczno
- Ej mała co jest ? - zmartwił się
- Nic, nic - odparłam
- Wsiadajcie! - oznajmił trener
Każdy ruszył do środka. Usiadłam razem z Morgim obok Gregora, który usiadł sam. Blondyn rozsiadł się pod oknem, więc nie miałam wyboru i rozgościłam się z zewnętrznej strony. Próbując zasnąć obróciłam się w stronę Schlierenzauera, który obrócił się w moją stronę. Spojrzeliśmy sobie przez dłuższą chwilę w oczy, nie potrafiłam oderwać od nich wzroku. Delikatnie się uśmiechnęłam, lecz on wymusił tylko malutki uśmiech...
Godzina siedemnasta trzydzieści, a my nadal siedzieliśmy w samolocie, który zabierał nas do Neustadt. Już nie mogłam się doczekać spotkania z Wellingerem...

__________________________________________________________________

Jejku nudny, do tego o niczym ;c
Przepraszam was bardzo ;c
Jak zawsze krótki, ale ja nie umiem pisać dłuższych :D
Tylko mi nie powiedźcie, że te oczy Andreasa nie są hipnotyzujące :D Mnie hipnotyzują *-* :D

sobota, 25 stycznia 2014

Cztery.

( Z perspektywy Gregora )

Od samego rana byłem skupiony tylko na konkursie. Nie miałem w ogóle ochoty, ani humoru na nic. Wolałem myśleć tylko o konkursie. Była ósma rano, gdy zszedłem na śniadanie. Usiadłem w stoliku pod oknem, daleko od Diany i Thomasa. Jadłem swoje śniadanie spoglądając przez okno. Nie wiem, dlaczego tak zrobiłem. Równo o dziewiątej trzydzieści skierowałem się na skocznie. Kroczyłem powoli, by nie zmęczyć mięśni. Niedługo potem byłem już na obiekcie. Kibice zbierali się już na swoich miejscach.
Upiłem łyk mojej kawy i wszedłem do domku, przeznaczonego dla naszej kadry.
- Cześć! - uśmiechnąłem się do każdego
- Witam Schlieriego! - uśmiechnął się Stefan
- Hej wam! - powiedziała radośnie blondynka wchodząc do środka, lecz gdy mnie zauważyła mina jej zeszła.
- Siemanko piękności - zażartował Hayboeck
Zdenerwowały mnie jego słowa, nie wytrzymałem wyszedłem stamtąd, widziałem miny ich wszystkich, patrzyli na mnie jak na idiotę. Tylko nie Thomas, on był na mnie wkurzony, ale rozumiał mnie. Dobrze, że miałem tak wspaniałego kumpla jak on.
- Siema Gregor! - uśmiechnął się promiennie Kamil
- Cześć, cześć! - odwzajemniłem gest kolegi z Polski
- Jak tam? walka? - zaśmiał się
- Hmm.. A chcesz? - zapytałem, z dziwnym wyrazem twarzy.
Żaden z nas nie wytrzymał, oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Z nas przeniosło się na resztę skoczków Polskich. Zauważyłem, że nie było wśród nich Klemensa. Postanowiłem się nie przejmować. Razem ze Stochem usiedliśmy na ławce i oglądaliśmy zmagania naszych kolegów. Czas, mijał i mijał. W końcu nadszedł czas na nas.
W szatni zastałem tylko Morgiego, który również postanowił się już szykować.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał na powitanie - Wiesz jakie rozmowy były o twoim zachowaniu przez Loitza i Fetnera? - dodał
- Mam to gdzieś Morgi - odparłem w ogóle na niego nie patrząc
- A Diana od razu przestała się odzywać - rzekł
Wzruszyłem tylko ramionami, na co Morgenstern pokręcił bezradnie głową. Nic nie mówiłem, tylko w pewnym momencie zacząłem się śmiać jak chory psychicznie człowiek, zresztą tak jak zawsze.
- Czego rżysz ? - uśmiechnął się
- Sam nie wiem, z niczego - odparłem - Jestem idiotą, zwykłym dupkiem i do tego jeszcze debilem. Ranie ją, nie wiem co z tym zrobić, nie wiem nic - powiedziałem sznurując buty
- Porozmawiaj z nią - poradził
- Chce, tylko gdy mam już do niej iść coś mnie powstrzymuje - westchnąłem
- Coś czyli rozum? - zapytał - Bo serce na pewno nie - rzekł wychodząc z drewnianego małego budynku
Przez jakiś czas zastanawiałem się nad jego słowami. Wyruszyłem na skocznie i myślałem o niej....


- * * * -


Dziwnie się czułam nie rozmawiając z Gregorem, brakowało mi jego śmiechu i głosu. Nie wiem co go gryzło, nawet nie umiałam się tego dowiedzieć. Żadne z nich nie chciało mi powiedzieć o tym, co go gryzie, dlaczego ze mną nie rozmawia. Dzisiaj odpuściłam sobie zawody, nie chciałam przeszkadzać mu i pokazać mu się na oczy.Wróciłam do hotelu po sytuacji w domku.
Umówiłam się na wieczorny spacer z Andreasem. Polubiłam tego chłopaka, tak jak Klemensa. Obydwaj zrobili na mnie miłe wrażenie. Siedziałam samotnie w pokoju oglądając konkurs w telewizorze. Cały czas dręczy mnie zachowanie Schlieriego. Po protu nie umiem sobie tego wytłumaczyć...
- Cześć moja ukochana chrześnico - usłyszałam głos cioci w słuchawce mojego telefonu
- Dzień dobry ciociu - odparłam
- Jak ci się miewa ze skoczkami? - zapytała, znam ją na tyle dobrze i długo, więc wiedziałam, że podczas zadawania tego pytania zaczyna się uśmiechać.
- A bardzo dobrze - powiedziałam - A u was ciociu jak tam? - spytałam
- Oj u nas nie za dobrze, wuja jest w szpitalu, to nic groźnego na szczęście. Po operacji trzymają go w śpiączce i na razie nie mają zamiaru budzić - westchnęła
- To nie dobrze - przejęłam się
- O jej, przepraszam cię kochanie, ale doktor mnie woła - rzekła - Do zobaczenia na święta - dodała
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, ponieważ się rozłączyła...
Wieczór w Lillehammer nastał szybko, choć była dopiero siedemnasta. Od rana nie wychodziłam z pokoju. Lecz teraz postanowiłam się przejść. Spacerowałam sobie pomalutku ze słuchawkami na uszach, ujrzałam Schlierenzauera, który siedział na ławce i darł jakieś zdjęcie. Zobaczyłam tylko, że była to dziewczyna o blond włosach. Nie wnikałam w tą sprawę i ruszyłam dalej...
Znalazłam ławkę, w miejscu tak schowanym, że niektórzy mogli by nawet jej nie zauważyć. To miejsce w ogóle nie było pokryte śniegiem, sadzawka nie była zamarźnięta. Zastanawiałam się czy aby to nie jest magiczne miejsce...
* Diana, ale ty jesteś głupia - pomyślałam i zaśmiałam się
Zaczęłam wrzucać sobie kamyki do wody, znów myśląc o nim. Dlaczego skradł moje myśli, nie chciałam o nim myśleć, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Mijały sekundy, minuty, godziny. A ja wciąż tam byłam...
_______________________________________________________________

Wiem, że króciutki, przepraszam . 

wtorek, 21 stycznia 2014

Trzy.

Promienie przedzierające się przez okna w moim pokoju hotelowym zbudziły mnie z głębokiego snu. Pomału otwierałam swoje senne powieki by później je przetrzeć. Spojrzałam na zegarek na którym widniała godzina ósma rano. Przeciągnęłam się i z wielkim leniem wstałam z łóżka. Dziś dzień kwalifikacji, już nie mogłam się doczekać. Ubrałam cieplutki sweter i zeszłam na dół, gdzie czekali na mnie chłopaki. Od razu przysiadłam się do Gregora i Thomasa. Kochałam ich, kochałam spędzać z nimi czas i kochałam jak mnie rozśmieszali.
Już od samego początku na twarzy tych dwóch głupków zauważyłam szczery uśmiech na ich twarzach.
- Hej chłopaki! - powiedziałam radośnie.
- Hej mała! - odparł blondyn i delikatnie szturchnął siedzącego naprzeciwko mnie Gregora
- Aa.. Cześć - odpowiedział
- A tobie co? - zapytałam, gdy głupio się do mnie uśmiechał
- Nic, nic - rzekł.
Postanowiłam nie wchodzić w większe szczegóły. Ze smakiem zajadałam pyszną jajecznicę, którą zaserwowali w hotelowej kuchni. Godziny mijały tak szybko, że nie zdążyłam zauważyć że już za kilkadziesiąt minut musimy pojawić się na skoczni. Przebrałam się w cieplutkie rzeczy i wyszłam. Nikogo jeszcze nie było, zimne powietrze od razu uderzyło w moją twarz, śnieg delikatnie prószył. Wyciągnęłam moją dłoń i próbowałam złapać płatki białego puchu. Od razu roztapiały się na mojej dłoni. W około nie było nikogo tylko od czasu do czasu szedł jakiś kibic, lub ktoś ze sztabu szkoleniowego albo ktoś z drużyny jakiegoś kraju. Obróciłam się, ponieważ poczułam, że ktoś stoi za mną, jego ciepły oddech uderzał w moją szyję.
- Wystaw język - uśmiechnął się w moją stronę - i próbuj go złapać - dodał po chwili milczenia
Spojrzałam na niego, miał piękne brązowe oczy i prześliczny uśmiech. Po jego akcencie zrozumiałam, że jest chyba Polakiem.
- Klemens jestem - znów to zrobił, znów posłał mi swój piękny uśmiech
- Diana - podałam mu dłoń, a on delikatnie ją ucałował.
- Miło mi cię poznać - powiedział - Jesteś tutaj z Austrią?
- Tak, trener to mój tata - uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Jest mi strasznie szkoda, że muszę już iść - westchnął - Ale mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy - rzekł na moim policzku zostawiając ślad po swoich wargach.
Zniknął już po sekundzie, usłyszałam mocne trzaśnięcie drzwiami i Gregora, który szedł wkurzony na skocznie.
- Schlieri poczekaj! - zawołałam lecz mnie zignorował...
Samotnie udałam się na skocznie, by kibicować naszym chłopakom. Dorwałam jeszcze każdego oprócz Schlierenzauera. Życzyłam im powodzenia.


- * * * -


Gregor cały dzień się do mnie nie odzywa, nie wiem dlaczego, ale mam nadzieję, że mu przejdzie. Nie lubię, gdy ktoś, kto jest dla mnie cholernie ważny nie chce się do mnie odzywać. W Lillehammer już nastał wieczór, postanowiłam się przejść. Powolnym krokiem chodziłam sobie w ośnieżonym mieście.
- Hej, czemu tak sama chodzisz? - zapytał chłopak o niebieskich oczach, w których można się po prostu zakochać. O jejku to był on we własnej osobie Andreas Wellinger...
- Tak jakoś - uśmiechnęłam się w jego stronę - muszę przemyśleć kilka spraw - dodałam po chwili
- Jeśli pozwolisz to dotrzymam ci towarzystwa - uśmiechnął się.
- Jasne, jak chcesz - odparłam.
Szliśmy w ciszy, żadne z nas nie miało odwagi się odezwać, w sumie mi pasowała cisza. Myślałam cały czas nad sytuacją, gdy spotkałam Klemensa. Dlaczego Gregor tak zareagował, przecież jesteśmy przyjaciółmi tak. Nie potrafiłam go zrozumieć. W Lillehammer znów zaczął sypać śnieg, jego płatki opadały mi na włosy. Robiło się coraz zimniej i ciemniej. Oboje postanowiliśmy wrócić. Już po niecałej godzinie znalazłam się pod hotelem, w którym mieszkałam.
- Dziękuje ci za dotrzymanie mi towarzystwa - uśmiechnęłam się
- Zawsze do usług - odpowiedział - Kolorowych snów - rzekł tuląc mnie na pożegnanie
- Dobranoc - odparłam wchodząc do budynku
Westchnęłam ciężko i skierowałam się do pokoju. Gorąca kąpiel sprawiła, że zapomniałam o wszystkich problemach jak i innych rzeczach, które mnie otaczają...
Nie minęło długo, bo gdy położyłam się spać, już po dziesięciu minutach zasnęłam....


- * * * -


( z perspektywy Gregora )

Po kwalifikacjach siedziałem cały czas w pokoju z słuchawkami na uszach, byłem niedostępny dla nikogo. Obracałem w palcach swój telefon spoglądając za okno.
Znów pada - pomyślałem
Nie wiedziałem co mam robić, coś się ze mną stało, forma mnie opuszcza, miałem tego dość, więc musiałem wziąć się do ciężkiej pracy, bo w końcu zbliżają się Igrzyska.
- Stary opanuj się w końcu! - wrzasnął Morgi
- Odwal się ode mnie! - warknąłem - Po prostu się nie wtrącaj!
- Ale co to ma znaczyć! Wiesz jak ona się czuje! - rzekł wściekły
- Morgi, odczep się i zajmij się swoimi spawami - odparłem ponownie zakładając słuchawki na uszy.
Nie mogłem z nim wytrzymać więc wyszedłem na spacer. Zegarek w moim telefonie wskazywał godzinę dwudziestą drugą, a ja jedyny zamiast odpoczywać siedziałem na ławce przed hotelem i czerpałem świeże powietrze. Może i Thomas ma rację, ale to nie moja wina, sam nie wiem co się ze mną dzieję, ale też on powinien zająć się swoimi sprawami a nie mieszać się w moje. Nie mogłem długo tak usiedzieć więc szedłem przed siebie kopiąc jak głupi zaspy śniegu stojące przede mną. Wszedłem na skocznie i usiadłem na belce. Tak jak zawsze myślałem o wszystkim, dokładnie wszystkim i musiałem coś z tym zrobić, ale co. Siedzenie tam zawsze pomaga mi w wielu sprawach tylko nie tej...
O godzinie drugiej w nocy dopiero wróciłem do hotelu, od razu gdy wszedłem przywitał mnie Morgenstern.
- Gdzie żeś ty był! - powiedział
- Idź spać - odparłem idąc w stronę łazienki.
Od razu po kąpieli położyłem się do łóżka i momentalnie odpłynąłem...

__________________________________________________________________

Przepraszam was strasznie za tak długą nieobecność, ale po prostu pobyt w szpitalu mi się przedłużył i dopiero wczoraj wróciłam do domu, mam nadzieję, że mi wybaczycie ten mały poślizg ;*

niedziela, 5 stycznia 2014

Dwa.

Od mojego pierwszego dnia ze skoczkami minął już prawie tydzień. Chłopcy świetnie radzili sobie w turniejach, jak i treningach. Forma przychodziła im z każdym skokiem. Była już siódma rano szóstego dnia z życia skoczków Austriackich. Miałam już nagranych kilka filmików z udziałem moich przyjaciół. Tak przyjaciół, razem z Morgim i Schlierim tworzyliśmy trzyosobową grupkę, która cały czas trzymała się razem. Po porannej toalecie czas było na ubranie się. Założyłam moją ukochaną niebiesko-pomarańczową bluzę i zwykłe ciemne rurki. Moje włosy wyglądały jak po huraganie, więc związałam je w delikatnego koka na czubku mojej głowy. Zegarek wskazywał godzinę ósmą, więc powolnym krokiem schodziłam na śniadanie, przed wyjazdem do Lillehammer.

- Dzień ósmy - rzekłam włączając kamerę - Osobiście jem śniadanie z Gregorem Schlierenzauerem, który siedzi na przeciwko mnie - uśmiechnęłam się
- Diana daj spokój - zaśmiał się brunet.
- Co koleżanki mi nie uwierzą - odparłam podnosząc jedną brew ku górze, co wywołało u nich napad śmiechu.
- Schlieri, Schlieri lady- zaczął śpiewać Thomas smarując sobie kanapkę masłem. A jego usta wyraźnie ułożyły się w szeroki uśmiech.
- Morgi! - rzekł podirytowany Schlierenzauer
- Słucham cię ty mój ukochany Gregorze - odparł śmiejąc się jak chory psychicznie człowiek.
Brunet bezradnie pokręcił tylko głową i wrócił do wcześniej spożywanej jajecznicy na warzywach. Późnym popołudniem wszyscy zebraliśmy się przed hotelem, gdzie czekał na nas autobus. Koło czternastej opuszczaliśmy już Kuusamo by niedługo znaleźć się w Lillehammer. Siedziałam z nikim innym jak Schlieri. Wstałam i oczywiście uruchomiłam moją ukochaną kamerę. Chodziłam po całym autobusie kręcąc każdego.
- Halo Gregor! - zaśmiałam się widząc jego wyraz twarzy
- Powiedziałaś tak samo jak kiedyś polski komentator, gdy kamera została na rozbiegu - powiedział przez śmiech
- Ohohoh - z uśmiechem usiadłam mu na kolanach i zaczęłam nas kręcić - Halo Gregor! - znów się zaśmiałam
- Diana! - Morgi odwrócił się w naszą stronę. - Nie tak - rzekł - Tylko Schlieri, Schlieri lady! - zaczął śpiewać.
Ruszyłam dalej, nagrywałam od Michaela Hayboecka aż po samego kierowcę. Atmosfera między wszystkimi była niesamowita. Dawno tak się nie śmiałam. Po godzinie dotarliśmy na lotnisko, każdy z nas został obdarowany biletem. Siedzieliśmy ponad dwie godziny czekając na samolot, gdy w końcu odleci.
- Dianaaa - przeciągał Fetner
- Słucham cię Manuelu - odparłam odwracając głowę w jego stronę i posyłając mu uśmiech
- Dasz nam tą kamerę kiedyś do ręki? - zaśmiał się
- Nigdy w życiu wam jej nie da chyba, że sami sobie weźmiecie - wtórował mi w słowo ojciec
- Bardzo śmieszne - przedrzeźniałam go. - Przykro mi panie Fetner, ale nigdy w życiu jej nie dostaniecie - pokazałam im język.
W końcu siedzieliśmy już w fotelach samolotu, który już za pięć minut miał startować. Dzięki mojemu tatusiowi, który posadził mnie pomiędzy Morgensternem a Schlierenzauer będę miała cudny lot...
- Morgi! - Gregor wychylił się za mojej sylwetki by zobaczyć kolegę
- Hm? - mruknął Thomas robiąc to samo...
- Specjalnie to robicie - rzekłam uśmiechając się
- Nie...
- Znasz prawdę to po co się pytasz Diana! - usłyszałam za plecami głos Krafta.
- Dziękuje bardzo Stefan - odparłam zakładając słuchawki..
Obudziłam się po pięciu godzinach, nadal lecieliśmy... Leżałam z głową na ramieniu Schlieriego, który opierał swoją głowę o moją i trzymał moją dłoń. STOP!. To ja trzymałam jego dłoń...
- Romantycznie - usłyszałam głos Manuela nade mną.
- Spadaj! - rzuciłam w niego poduszką Morgensterna, którą zabrałam mu spod głowy a on uderzył nią w miękki fotel
- Diana! - rzekł z oburzeniem
- Dobranoc! - odpowiedziałam zamykając oczy...
Po męczącym siedmiogodzinnym locie do Lillehammer w końcu dotarliśmy na miejsce. Choć przespałam cały lot, gdy tylko dotarliśmy do hotelu od razu poszłam wziąć kąpiel i odpłynęłam ponownie w krainę głębokiego snu...


- * * * -


( Z perspektywy Gregora )

Minął tydzień odkąd poznałem Dianę. Razem z Thomasem uwielbialiśmy tą dziewczynę. Nigdy nie myśleliśmy, że trener ma tak świetną córkę. Dziś rano, razem z Morgensternem zrobiliśmy jej mały psikus. Po cichu włamaliśmy się do jej pokoju, by wziąć jej kamerę. Na zegarku była szósta rano, a my dwaj jakbyśmy mieli nierówno pod sufitem szwendaliśmy się po hotelu, w którym nie byliśmy przecież sami.
- Spadamy, ktoś otwiera drzwi - szepnął Morgi, gdy szliśmy chichrając się przez korytarz.
Na pełnym biegu uciekaliśmy do swojego pokoju, by nas nie złapano. Poczułem się wtedy jak na szkolnej wycieczce. Wziąłem do ręki ukochany sprzęt blondynki, gdy Thomi w tym czasie położył się z powrotem do łóżka.
- Dziś siódmy dzień pobytu Diany z nami - powiedziałem - Nie ja nie mogę - wybuchnąłem śmiechem
- Ale ty jesteś głupi! - podsumował mój współlokator
- Też cię kocham Thomasiku, ty mój kiełbasiku - zaśmiałem się
- Spadaj! - mruknął chwytając za książkę.
Ja głupi nie wyłączyłem kamery, więc cała nasza rozmówka nagrała się na kamerę. Około ósmej wybraliśmy się we dwójkę na śniadanie. Diany jeszcze nie było, możliwe, że szukała kamery, którą mieliśmy właśnie my..
- Widział ktoś moją kamerę ? - zapytała siadając przy stole
- Coś mi się zdaje, że mieszka u Schlieriego i Morgiego - rzekł trener Pointner
- Dziękuje trenerze, że nas pan wydał - odparł oburzony Morgenstern
- Musicie szybciej uciekać - zaśmiał się po czym wrócił do swojego stolika
Blondynka patrzyła się na nas jakby chciała nas zabić i poćwiartować tutaj na miejscu. Przeraziłem się strasznie.
- Tuż po śniadaniu, idziecie grzecznie do pokoju i przynosicie mi moją kamerę - powiedziała przez przymrożone oczy
Momentalnie wstała od stołu i z kanapką w dłoni powędrowała do siebie, była wkurzona. Ale my jak to my roześmialiśmy się jak głupki. Po skończonym posiłku udaliśmy się wprost do pokoju Diany z przedmiotem w ręku. Delikatnie zapukaliśmy do drzwi i po cichym proszę weszliśmy do pomieszczenia.
- Żeby mi to było ostatni raz - powiedziała stanowczo, lecz długo tak nie wytrzymała, musiała się roześmiać
- Ale jesteś - dźgnąłem ją delikatnie w bok
- Schlieri! - oburzyła się - Bolało! - rzuciła się na mnie tak, że wylądowaliśmy na łóżku.
Po chwili ogarnęliśmy się i razem ruszyliśmy w stronę skoczni, ponieważ za godzinę miał odbyć się trening...

___________________________________________________________________

Dwójka mi trochę nie wyszła, nie wyszła tak jak chciałam ;)

piątek, 3 stycznia 2014

Jeden.

Z słodkiego snu wyrwał mnie ten piskliwy dźwięk budzika. Choć dziś nie byłam wściekła, że mnie wybudził z krainy morfeusza. To już za godzinę spotkam się z skoczkami, moimi ukochanymi sportowcami.
- Diana córciu - głos mojego taty dochodził z kuchni - Za dwadzieścia minut śniadanie na stole. - rzekł
- Dobrze tato, zaraz zejdę - odparłam wyciągając z szafki.
 Mój ojciec zawsze troszczył się o mnie, może przez to, że byłam jego jedyną i ukochaną córeczką. Gdy zawsze zaczynał się sezon, a tata musiał wyjechać opiekowała się mną moja kochana Babunia Gabriel. Moja mama zmarła, gdy miałam zaledwie dziesięć lat.
- Diana! - odezwał się ojciec
- Już schodzę tato! - odpowiedziałam zakładając na siebie ciepłą, reprezentacyjną bluzę
Wychodząc z łazienki zgasiłam za sobą światło i zamknęłam drzwi. Już po krótkiej chwili siedziałam przy stole. Mój kochany tatuś przygotował dla mnie moje ulubione naleśniki z dżemem truskawkowym. Za to właśnie go kochałam.
- Gotowa? - zapytał spoglądając na mnie.
- Kamera uszykowana - zaśmiałam się - Więc gotowa - powiedziałam.
- Bez niej nie ma życia? - zapytał ponownie
- Nie - rzekłam krótko posyłając mu uśmiech.
Po godzinie wychodziliśmy już z domu. Do miejsca zbiórki mieliśmy malutki kawałek więc szliśmy na piechotę. Futerał a w nim moja ukochana kamera wisiał na moim ramieniu a w prawej dłoni ciągnęłam pomarańczową jak pomarańcza walizkę. Droga długo nam nie zajęła, po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Wtedy ujrzałam go, we własnej osobie Thomasa Morgensterna, mojego idola. Największego i najlepszego skocza narciarskiego Austrii. Oczywiście tylko dla mnie. Każdy uważał, że mimo wszystko
lepszy od Morgiego był Gregor. Dla mnie nie i zawsze miałam swoje zdanie.
- Dobry trenerze! - uśmiechnął się
- Witam Thomi - odwzajemnił gest mój tata podając mu dłoń - Poznaj moją córkę Dianę, opowiadałem wam o niej - rzekł na co ja strasznie się zdziwiłam
- Cześć Diano! - posłał mi uśmiech, przytulając mnie przyjacielsko na powitanie, Jejku!. - Miło cię w końcu poznać, bardzo dużo o tobie słyszeliśmy - dodał po chwili.
- Hej Thomas, mi również - uśmiechnęłam się. Nie mogłam uwierzyć, że mój mistrz mnie przytulił. To jest nie do pomyślenia. W obecności trenera i we własnej osobie Thomasa Morgensterna czekałam na przyjście reszty skoczków.
- Słucham - powiedział mój tata do telefonu i odszedł od nas na chwilkę.
- Nie wierzę, że najlepszy skoczek Austriacki mnie przytulił - zaśmiałam się do blondyna
- Najlepszym jest Gregor, każdy ci to powie - odparł z uśmiechem
- Mi nie przepowiesz - rzekłam - Dla mnie ty jesteś mistrzem i będziesz - powiedziałam.
Morgi nic więcej nie powiedział, tylko wyszczerzył się jak głupi w moją stronę. Mój tata wrócił do nas i oznajmił, że musimy już jechać. Każdy zajął miejcie w autobusie. Akurat tak wyszło, że siedziałam sama, może nawet i lepiej. Całą zgrają ruszyliśmy w stronę inną niż lotnisko. Troszkę się zdziwiłam, lecz nie przykuwałam do tego mojej uwagi. Na moje uszy powędrowały słuchawki a z nich już po chwili leciała muzyka.
- Diana! - krzyknął na cały autobus mój tata. A wzrok każdego co się w nim znajdował skupił się na mnie, no może oprócz kierowcy.
- Tak? - zapytałam ściągając z uszu słuchawki
- Tylko sprawdzam, czy żyjesz - uśmiechnął się
- Dobra...
Razem z resztą osób znajdujących się w autobusie wybuchnęliśmy śmiechem. Żaden z nas nie mógł się powstrzymać... Nasz autokar zatrzymał się przed lotniskiem. Całą zgrają wysiedliśmy z niego i ruszyliśmy do środka.
- Diana - zaczął Morgi - Poznaj we własnej osobie Gregora Schlierenzauera - kontynuował - Schlieri poznaj Dianę, córkę naszego trenera - uśmiechnął się
- Cześć Diano! - powiedział delikatnie całując moją dłoń, jak dżentelmen.
- Hej - uśmiechnęłam się w jego stronę - Miło mi cię poznać - rzekłam
- Mi również - posłał mi uśmiech.
Lot minął nam bardzo szybko i miło. Można powiedzieć, że zakolegowałam się z Schlierim i Morgim, ponieważ cały lot przegadałam właśnie z nimi. Już około dwunastej byliśmy w swoich pokojach i mieliśmy czas by się rozpakować. Klingenthal pierwsze zawody już za dwa dni, a jutro już kwalifikacje. Poszliśmy pozwiedzać miasto przed pierwszym treningiem chłopaków. Już nie mogłam się doczekać, aby zobaczyć w akcji Morgiego i Gregora.
- Dlaczego nie jeździłaś wcześniej z nami na konkursy ? - zapytał Schlieri
- Tatusiu - zaśmiałam się - Dlaczego nie jeździłam z tobą wcześniej na konkursy - zwróciłam się do ojca
- Bo się uczyłaś - powiedział - Ale ci obiecałem, że kiedyś cię zabiorę więc jesteś - dodał
Schlierenzauer zaśmiał się tylko razem z Morgim. Godzina dziewiętnasta pierwszego dnia pobytu razem z skoczkami narciarskimi i pierwszy trening chłopaków. Z niecierpliwością czekałam na skok Thomasa. Po raz pierwszy będę widziała go na żywo!...
Zobaczyłam go usiadł na belce i zaczął się przygotować. Tata machnął chorągiewką, zaczął z progu wyszedł idealnie, wylądował pięknie, aż na 130 metrze. Teraz było czas na Schlieriego.
Do hotelu wróciliśmy po dwudziestej pierwszej. Od razu poszliśmy na kolację.
- I jak ci się podobało Diana? - zapytał Diethart
- Było wspaniale! - wyszczerzyłam się siadając razem z nim i chłopakami do stołu - Smacznego - rzekłam do nich
- Wzajemnie! - uśmiechnął się Gregor.
Gdy skończyłam jeść posiłek skierowałam się do swojego pokoju, tam wzięłam długą i relaksującą kąpiel. Wychodziłam z łazienki odziana tylko w ręcznik.
- Morgi!, Schlieri!, Diethart! - krzyknęłam - Nie ładnie tak!
- Przepraszamy! - powiedzieli równo i ze spuszczoną głową udali się do wyjścia
- Ale ładnie ci w tym ręczniku - zaśmiał się Diethart
- Wypad! - krzyknęłam rzucając w nich poduszką
Zaśmiałam się tylko i przebrałam w piżamę. Momentalnie zasnęłam, nie dziwię się, w końcu miałam pełno wrażeń jak na jeden dzień...

____________________________________________________________

Co powiecie na jedynkę ? :)

środa, 1 stycznia 2014

Prolog.

Od dziecka zostałam otulona miłością do skoków narciarskich. Ale jeszcze nigdy nie byłam na prawdziwym konkursie. Szkoła była najważniejsza. Mój tata zawsze obiecywał mi, że weźmie mnie na zgrupowanie i na jeden cały sezon. Ta obietnica teraz się spełni. Właśnie zaczyna się sezon w którym spotkam się z moimi idolami i zobaczę jak to na prawdę jest...
Nazywam się  Diana i w końcu zaczynam żyć. Nie chcę być już szarą myszką. Jestem dorosłą kobietą, i muszę w końcu zacząć żyć....
Chcę aby moje życie się odmieniło, może właśnie to się spełni...

____________________________________________________________

Prolog dla was ;)