- Nadal nie mogę uwierzyć - rzekł ojciec zjawiając się w drzwiach
- W co? - uśmiechnęłam się promiennie
- W to, że dziś cię stracę i to na rzecz mojego podopiecznego - zaśmiał się
- Nigdy mnie nie stracisz tatusiu - powiedziałam przytulając się do niego - Zawsze i na zawsze będę twoją ukochaną, jedyną i najwspanialszą córeczką - dodałam całując go w policzek
- I najbardziej skromną - powiedział z uśmiechem na twarzy
- Kocham cię tatusiu, bardzo, bardzo mocno!
- Ja ciebie też Dianuś, najbardziej na całym świecie córeczko - ucałował mnie w głowę.
Wtuliłam się w jego ciało, staliśmy tak przez krótką chwilę, aż dziewczyny nie zaczęły mnie poganiać, żebym w końcu zaczęła się zbierać.
Usiadłam przed toaletką w swoim dawnym pokoju i poddałam się całkowicie fryzjerce oraz kosmetyczce. Stałam przed lustrem spoglądając na swoje odbicie, delikatnie dłonią gładziłam materiał śnieżnobiałej sukni ślubnej. Uśmiech cały czas pokrywał moją twarz. Ubrałam Julkę w jej białą sukienkę przewiązywaną błękitną kokardką w tali i założyłam jej buciki. Wzięłam ją na ręce, gdy nagle oślepił nas flesz aparatu, za którym ulokował się mój tatuś.
- Musiałem to mieć, po prostu musiałem - wyszczerzył się i wyszedł.
Nim się obejrzałam, a stałam już przed ołtarzem naprzeciwko Gregora. Nasze dłonie połączone były ze sobą, związane stułą. Wypowiadałam przysięgę spoglądając mu głęboko w oczy. Schlieri nie był mi dłużny również wpatrywał się we mnie jak w ósmy cud świata.
- Ogłaszam was mężem i żoną - usłyszeliśmy głos księdza.
Oboje posłaliśmy sobie ogromne uśmiechy. Łącząc się w namiętnym pocałunku.
Przed wejściem do kościoła, czekał na nas szpaler utworzony przez młodych skoczków, którzy trzymali w dłoniach narty. Twarz Gregora momentalnie się rozpromieniła. Schlieri wziął Julkę od taty i we trójkę wsiedliśmy do naszego ślubnego auta, która zawieść nas miało do małego zameczku, w którym odbyć się miała nasza weselna impreza.
- Kocham cię moja żono - uśmiechnął się skradając z moich ust pocałunek - I moją Julę też - ucałował ją w główkę.
- Ja ciebie też - zaśmiałam się oddając pieszczotę.
- * * * -
Diana Schlierenzauer, Diana Schlierenzauer, Diana Schlierenzauer... Taaak! W końcu nastał ten dzień. Od pięciu godzin jestem najszczęśliwszym mężem na świecie. Mogąc zatańczyć z nią pierwszy taniec do najpiękniejszej piosenki na świecie. Nawet nasza maleńka Julka bawiła się cudownie na naszym weselu. Tańcowała na zmianę z wujkiem Morgim, i Wellim a nawet czasem z obydwoma naraz.
- Odbijany - powiedziałem do Krafta, gdy tańczył z Dianą.
- No już, już - jęknął ze smutną miną, która po chwili tak czy tak uśmiechała się do mnie promiennie.
Porwałem w ramiona moją ukochaną. Objąłem ją w pasie i przyciągnąłem bardziej do siebie. Oparłem czoło o jej i uśmiechnąłem się słodko. Byłem szczęśliwy i będę już na zawsze.
- Fetti podrywa twoją kuzynkę, a Kraft twoją siostrę - zaśmiała się słodko
- Niech sobie podrywają - odparłem - W tym momencie liczysz się tylko ty moja piękności - skradłem buziaka z jej ust.
- Jesteś wspaniały - rzekła - Dziękuje ci za wszystko misiu - wtuliła się w moją klatkę piersiową.
- Ja powinienem ci dziękować, za to że pozwoliłaś mi zostać przy was - szepnąłem jej do ucha.
Kołysaliśmy się do wolnej piosenki, która rozbrzmiewała w głośnikach. - Poczekaj chwileczkę - powiedziałem. Ruszyłem w stronę Morgiego by porwać mu moją córeczkę i razem z nią na rękach wróciłem do Diany. - Teraz dumnie mogę powiedzieć, że mam przy sobie mój cały świat - uśmiechnąłem się. Nie wiem dlaczego, ale z oczu mojej ukochanej poleciała jedna samotna łezka, momentalnie wytarłem ją kciukiem i spojrzałem jej w oczy - Dlaczego płaczesz? - zapytałem czule
- Nigdy nie sądziłam, że będę tak cholernie szczęśliwa - odparła - Byłeś moim marzeniem Gregor. Marzeniem które się spełniło - pocałowała mnie.
Przytuliłem ją mocno do siebie. Julka roześmiała się się, a na twarz blondynki wkradł się mały uśmiech.
Rzucając krawatem miałem jeden cel, taki jaki wcześniej miała Dianka i jej się udało. Bukiet złapała Eva, teraz była moja kolej. Lekarka stała z boku trzymając na rękach Lily, która obserwowała co robi jej tata.
W końcu muzyka przestała grać, a ja trafiłem krawatem wprost w ręce Morgensterna. Teraz wszyscy wiedzieliśmy, że niedługo będziemy bawić się na ich weselu...
_____________________________________________________________________________
Ostatni rozdział zostawiam wam do oceny. Nie wiem jak wyszedł.
Za błędy jak zawsze przepraszam ;)
Kto przeczyta zostawi dla mnie maleńki komentarz? ;)
Bardzo was proszę ♥ ;)
Tak mi trudno się z nim żegnać ;c