Stałem tak obok niej i dokładnie się przyglądałem, wyglądała na bardzo podenerwowaną, ale czym?. Wyczekiwałem od niej odpowiedzi, lecz chyba wszystko na nic. Nie będę nalegał, może z czasem sama mi powie. Bo co takiego to ma być, przecież nie jest jakąś narkomanką albo co innego..
Morgi debilu, to córka trenera i ona miałaby być narkomanką? - pomyślałem
Chłodne powietrze dawało się trochę już we znaki. Spojrzałem na zegarek znajdujący się na mojej dłoni. Godzina dwunasta piętnaście. Pewnie obchód się już skończył.
- Chodźmy - oznajmiłem posyłając blondynce delikatny uśmiech
- Dobrze - przytaknęła
Otworzyłem drzwi i przepuściłem ją pierwszą. Swoje kroki skierowaliśmy wprost do sali numer czterdzieści osiem. Szliśmy w ciszy pomału pokonując szpitalne korytarze jak i schody. Winda była popsuta, zresztą czemu tu się dziwić. Windy w szpitalu są potrzebne, jednak nie mają tutaj za dużo roboty tylko się psują. Dotarliśmy w końcu pod jego salę.
- Idź, idź - rzekłem, gdy spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi brązowymi oczami. - Wejdę później - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Dziękuje - powiedziała i cmoknęła mnie w policzek
- Nie ma sprawy, wiem że kochasz go bardziej niż ja - zaśmiałem się rozluźniając lekko atmosferę.
Odprowadzałem ją wzrokiem, aż do drzwi. Wstałem z miejsca i poszedłem sobie do automatu po kawę. Idąc do automatu wpadłem na pewną dziewczynę. Widać było, że czegoś, lub kogoś szukała. Postanowiłem pomóc i przeprosić, w końcu trzeba być kulturalnym.
- Przepraszam, nic ci się nie stało? - zapytałem spoglądając na nią
- Nic się nie stało - uśmiechnęła się - Mam małe pytanie, szukam sali czterdzieści dziewięć. Wiesz może... wie pan może gdzie się znajduje ? - zapytała
- Żaden pan, Thomas lub Morgi jestem - podałem dłoń - Akurat wiem, w sali czterdzieści osiem leży mój przyjaciel. Poczekasz chwilę, zaprowadzę cię - uśmiechnąłem się
- Samanta - uścisnęła moją rękę - Pewnie, dziękuje że mi pokażesz - powiedziała
Szybko wrzuciłem pieniądze do automatu i poczekałem chwilę, nie wypadało tak tylko dla siebie, więc kupiłem też drugą dla nowo poznanej dziewczyny.
- Proszę - podałem jej z uśmiechem
- Miło, dziękuje bardzo, choć nie musiałeś - odwzajemniła gest
- Chodźmy - powiedziałem spoglądając na nią.
Ruszyliśmy w stronę schodów prowadzących na pierwsze piętro budynku. Skręciliśmy na korytarzu w prawo i chwilę później znajdowaliśmy się pod salami.
- To tutaj - wskazałem
- Kolejny raz tego dnia dziękuje ci bardzo - zaśmiała się
- Kolejny raz odpowiadam, że nie ma sprawy - odwzajemniłem gest
Ciemnowłosa Samanta po raz kolejny posłała mi słodki uśmiech i weszła do sali. Dopiłem do końca zimną już kawę i usiadłem na krzesełku. Zobaczyłem, że moja przyjaciółka kieruje się w stronę drzwi.
Momentalnie wstałem z miejsca i wyczekiwałem aż wyjdzie.
- Morgi, ja nie potrafię - rozpłakała się - To ja tam powinnam leżeć, a nie on - powiedziała
- Dianka - rzekłem - Nigdy tak nie mów dobrze? Gregor to silny człowiek, on walczy bo wie, że ma dla kogo - powiedziałem
- Przytulisz mnie? - spytała zapłakana
Momentalnie chwyciłem dziewczynę w ramiona. Wtuliła się we mnie mocno i płakała. Starałem się ją uspokoić, ale nie wiedziałem jak.
- Będzie wszystko dobrze zobaczysz - szepnąłem jej na ucho - Obiecuje ci to kochana - dodałem. Czym prędzej chciałem zabrać dziewczynę ze szpitala. Te wizyty tutaj były dla niej czymś strasznym. W sumie dla mnie też, widzieć Schlieriego w takim stanie...
Zamówiłem taksówkę i poprosiłem kierowcę aby zawiózł Dianę do hotelu. Ja musiałem jeszcze chwilę zostać, ponieważ w ostatniej chwili złapał mnie lekarz i poprosił abym przyszedł do jego gabinetu na rozmowę..
- Wrócę za jakąś godzinę, dwie - zwróciłem się do dziewczyny, po chwili zamykając drzwi od auta.
Wróciłem z powrotem do budynku i skierowałem się do wyznaczonego miejsca. Zapukałem w białe drzwi i po krótkim " proszę " wszedłem do środka.
- Chciał mnie pan widzieć - powiedziałem
- Tak, tak - rzekł - Niech pan siada - wskazał na krzesło stojące naprzeciwko niego
- O co chodzi? coś z Gregorem? - spytałem
- Nie, nie. Jak na razie stan pana Schlierenzauera poprawia się z dnia na dzień, ale to bardzo pomału. Postanowiliśmy, że przewieziemy go za dwa dni do szpitala w Innsbrucku. Tam jest trochę lepsza opieka i lepsze warunki - powiedział
- Ale to bezpieczne tak? - zapytałem - Nic mu się nie stanie w czasie drogi?
- Nie powinno - odparł - To już wszystko, niech pan wraca i zaopiekuje się dziewczyną przyjaciela. Wiem to z doświadczenia, że kobiety w takich sytuacjach potrzebują dużo wsparcia - uścisnął mi dłoń
- Dziękuje, do widzenia! - powiedziałem i wyszedłem...
- * * * -
Kolejny poranek w Kulm, pomału miałam dość tego miasta. Będzie to dla mnie najgorsze miejsce na ziemi i to się nigdy nie zmieni. Miasto właśnie budziło się do życia. Wybrałam się na krótki spacer. Każda twarz zdradzała inne emocje, każdy gest. Wszyscy byli inni. Nikt nie wiedział, czy koło niego nie idzie jakiś gangster, zwykły człowiek, narkoman albo ktokolwiek inny. Spacerując tak zrozumiałam jedno. Musiał być ten cień nadziei, ta lampka w tunelu. Już jutro przewożą Gregora do szpitala w Innsbrucku. Może to i lepiej, przynajmniej tata nie będzie się martwił o to, że przebywamy razem z Morgim w tym miejscu i że coś może nam się stać. Thomas już jutro wraca do chłopaków. Wiedziałam, że dla niego Schlieri jest ważniejszy, ale nie mógł zaniedbywać swojej kariery.
Odwiedzając Gregora czułam, że on czuje moją obecność. Za każdym razem na jego ustach widnieje leciutki uśmiech. Wróciłam do hotelu, gdy zrobiło mi się zimno. Dziś postanowiliśmy pojechać do szpitala wieczorem, by rano móc się spakować.
- Przyniosłem ci śniadanie - oznajmił Morgi, który położył się na moim łóżku i zajadał kanapkę.
- Dziękuje - odparłam siadając do niewielkiego stolika znajdującego się w pokoju - Jesteś wspaniały - dodałam leciutko się uśmiechając
- Schlieri chciałby, żebym się tobą opiekował, więc robię wszystko co mogę i jak najlepiej - odwzajemnił gest.
Zajadałam się pysznościami przyniesionymi mi przez Morgensterna. Byłam mu bardzo wdzięczna co robił. Jest wspaniałym przyjacielem i cieszę się z całego serca, że go poznałam. Morgi z mojego idola, którego tak podziwiałam i szanowałam stał się moim przyjacielem. Wspaniałe uczucie...
- Pójdę do siebie, muszę się spakować. A trochę tego mam - westchnął
- Pomóc ci? - zaproponowałam
- Nie dziękuje, poradzę sobie - ucałował mnie w policzek - Przyjdę po ciebie tak koło siedemnastej. Pojedziemy do niego dobrze? - zapytał
- Pewnie - odparłam
Gdy chłopak wyszedł, a ja skończyłam w końcu posiłek położyłam się na łóżku. Od kiedy Gregor miał wypadek... Miałam taką moją małą tradycję, oglądałam codziennie po jednym filmiku, które udało mi się nakręcić podczas pobytu z nimi. Było ich aż trzysta siedemdziesiąt, jak na mnie to bardzo mało, ale jak na innych to strasznie dużo.
Podniosłam się do pozycji siedziącej i skrzyżowałam nogi. Wzięłam sprzęt do rąk i odtworzyłam materiał.
Oglądałam wszystko dokładnie, łzy spływały po moich policzkach, nie potrafiłam ich zatrzymać, a może nie chciałam... Sama tego nie wiedziałam....
- Gregorku kochany - usłyszałam mój ohydny głos w kamerze - Lubisz mnie? - zapytałam
- Lubię - odparł i skinął głową
- Bardzo, bardzo?
- Najbardziej - uśmiechnął się
- Najbardziej, najbardziej? - zaśmiałam się
- Naaaaaaaaaaaaaaaaaajbardziej na świecie - zaśmiał się.
Oglądając to wszystko zrozumiałam, że naprawdę go kocham, ale nie chciałam dopuścić moich myśli do tego, że to może być prawda i wmawiałam sobie, że kocham Wellingera. A właśnie Andi, nie miałam z nim żadnego kontaktu, nie rozmawiałam nic... Czy to oznaczało, że dowiedział się o wszystkim, o tym, że kocham Schlierenzauera. Może zrozumiał to już wcześniej. Chociaż, że ma dziewiętnaście lat to na swój wiek jest bardzo mądry. Znałam go trochę bardziej więc mogłam stwierdzić iż tak było.
Przez pół nocy nie mogłam zasnąć, zastanawiałam się jak to teraz wszystko będzie. Czy on wyjdzie z tego. Choć nie dopuszczałam innej myśli w głębi duszy czułam, że stanie się coś złego. A może to tylko moje głupie przeczucia. Często mnie w sumie zawodziły, więc nie wiem dlaczego zastanawiałam się nad tym. Zegarek wskazywał dziesiątą. Zabrałam się za pakowanie mojej walizki. Gdy skończyłam wszystko wkładać do środka, weszłam pod kołdrę i postanowiłam się zdrzemnąć. Sen szybko mnie dopadł...
Zbudziło mnie pukanie do drzwi, a po chwili dobrze znany mi głos blondyna.
- Oj przepraszam, nie chciałem cię obudzić - powiedział troskliwie
- Nic się nie stało - odparłam - Która godzina? - spytałam
- Siedemnasta za minutę - rzekł patrząc na zegarek - Jedziemy czy chcesz sobie pospać? - spytał
- Nie ma mowy o spaniu - powiedziałam - Pojedziemy - dodałam po chwili wychodząc z ciepłego łóżka.
Przebrałam się w świeże rzeczy, które akurat znalazłam na wierzchu walizki i założyłam kurtkę oraz buty. Zamknęłam pokój i wraz z przyjacielem ruszyłam na dół. Taksówka już na nas czekała, wsiedliśmy do środka i pojechaliśmy do szpitala.
Gdy znalazłam się pod salą weszłam do środka jako pierwsza, Morgi kolejny raz pozwolił mi wejść przed sobą. Na jego ustach zostawiłam króciutki, ale czuły pocałunek, tak jak zawsze.
Usiadłam obok jego łóżka i chwyciłam jego dłoń.
- Proszę nie poddawaj się - szepnęłam po raz setny, wiedziałam, że mnie słyszy, czułam to - Walcz do końca misiu, proszę - ścisnęłam jego rękę splatając nasze palce. - Kocham cię rozumiesz, zawsze kochałam, ale bałam się dopuścić tej myśli, że tak może być. Zrozumiałam to dopiero teraz, jestem idiotką. Ty leżysz tutaj, a ja siedzę sobie obok ciebie... To ja powinnam być na twoim miejscu, nie ty... - poczułam, jak łzy napływają do moich oczu i zaczynają spływać po moich policzkach. - Wiesz, będziemy czekać na ciebie, nie ważne ile chciałabym, żebyś jak najszybciej był tutaj z nami, ale jeśli mamy czekać to możemy nawet rok, lub dwa. Ważne, żebyś żył, był zdrowy, żebyś był z nami i nas nie zostawił, choć wiem, że nie ma takiej opcji. - uśmiechnęłam się delikatnie - Przyjechaliśmy z Morgim tylko na chwilę, żeby pożegnać się z tobą, jutro spotkamy się już w Innsbrucku. Będziesz w domu, w naszym pięknym mieście nie tutaj...
- Tata cię pozdrawia i wszyscy chłopcy z kadry. Miliony kibiców na całym świecie przesyła ci mnóstwo życzeń i wsparcia. Każdemu staram się odpisać, bo wiem, że ty byś to zrobił. Dziękuje im za wszystko co dla ciebie robią, codziennie informuje ich o twoim stanie zdrowia. Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi tego za złe, ale jesteś dla wielu idolem i chcą wiedzieć co z tobą. - powiedziałam - Będę już się zbierać. Thomi chce jeszcze do ciebie wejść. Kocham cię i zawsze będę - pocałowałam go - Do zobaczenia misiu w Innsbrucku - uśmiechnęłam się delikatnie całując go jeszcze w czoło...
____________________________________________________________________________
Przepraszam, że dopiero dzisiaj i, że tak późno, ale nie miałam po prostu czasu wcześniej.
Rozdział zostawiam do waszej oceny ;)
Przepraszam was za błędy, ale pisany trochę na szybko ;)
Wiecie co, dziś dostałam jeden z najwspanialszych prezentów w życiu ;)
Bardzo dziękuje Kotełkowi, jestem tak szczęśliwa i wdzięczna, że musiałam wam pokazać <3
Wiecie co, dziś dostałam jeden z najwspanialszych prezentów w życiu ;)
Bardzo dziękuje Kotełkowi, jestem tak szczęśliwa i wdzięczna, że musiałam wam pokazać <3
Oj ja jakie słodkie..
OdpowiedzUsuńDobrze że odkryła że kocha Gregora
Pozdrawiam i całuję
Weroooo....
Ojejciu! Diana go kocha. <3 Kooocha go. <3 Jakie to piękne! I jeszcze koniec mnie kompletnie rozczulił... <3 Tylko boję się o uczucia Andiego... ;/ Kurcze no! Czy wszędzie musi być jakieś 'ale'? :P Myślę jednak, że nie zrobisz im tego i nie sprawisz, że Morgi coś namiesza, prawdaaa? :D Świetny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńBuuuziaki. ;*
Słodko <3 Diankaa Go kocha ! Wiedziałam ! Ważne teraz aby wyzdrowiał i żyli sobie długo i szczęśliwie ♥
OdpowiedzUsuńMorgi jest taki opiekuńczy , ach *.*
Jestem ciekawa jeszcze co ukrywa Diana , bo wiem , że coś ukrywa :D
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział , mam nadzieję , że szybciutko die pojawi ^
Buziaaaki ;**
No to było oczywiste, że Diana go kocha!<3 Szkoda tylko, że uświadomiła to sobie dopiero teraz, kiedy on walczy o życie. Ale jak to mawiają: "Lepiej późno niż wcale". Ach, Morgi taki dobry przyjaciel. Trochę zaintrygowała mnie ta Samanta, której pomógł znaleźć odpowiednią salę, ale może to tylko mnie? Gregor musi się wybudzić, nie ma innej opcji! :-)
OdpowiedzUsuńRyczę jak głupia!!!
OdpowiedzUsuńPrzesłodkie, pisz dalej ♡