To już dziś, konkurs w którym miałem pokazać na co naprawdę mnie stać. Obudziło mnie dość natrętne słońce, które wznosiło się na niebo. No tak, Thomas nie spuścił zasłon. Westchnąłem cicho wypuszczając całe powietrze z płuc. Niechętnie wstałem z cieplutkiego łózka i wyciągając z szafy rzeczy poszedłem do łazienki. Biorąc cieplusi prysznic, pomalutku doprowadzałem się do całkowitego obudzenia się. Strugi wody spływały po moim ciele wraz z żelem do mycia. Po dokładnym obmyciu swojego ciała wyszedłem spod prysznica wycierając się dokładnie ręcznikiem. Założyłem swoje ubrania i doprowadziłem do porządku swoje włosy. Kończąc w końcu swoją poranną toaletę wróciłem do pokoju kierując się w stronę okna, by otworzyć je trochę, aby się przewietrzyło.
- Stary na łeb ci pada? - zapytał, może jednak stwierdził zaspany Morgenstern przykrywając się pod sam nos pierzyną.
- Mi nie, ale tobie tak - powiedziałem - Nie chcę nic mówić, ale jest dokładnie dziewiąta piętnaście - dodałem z głupim uśmieszkiem na twarzy...
- O cholera! - wrzasnął po czym zerwał się z łóżka jak poparzony. - Nie mogłeś mnie obudzić - jak zawsze nie oszczędzał swojego niezadowolenia z tego powodu krzycząc do mnie z łazienki.
- Nie mogłeś mnie obudzić - powtórzyłem jednocześnie sprawiając, że ciśnienie Thomasa wzrosło
- Słyszałem! - wrzasnął
Pokręciłem bezradnie głową i zaśmiałem się pod nosem. Spokojnie spakowałem swoje rzeczy do plecaka i usiadłem na łóżku w celu poczekania na przyjaciela. Spoglądnąłem na zegarek wiszący naprzeciwko mnie i wsłuchiwałem się w jego tykanie. Z każdą sekundą wskazówka przesuwała się o jedno i kolejne...
- Ruszaj to swoje dupsko! - rzekł Morgi wrzucając niechlujnie rzeczy do plecaka.
- Thomasie ty mój kochany. Chciałbym ci oznajmić, że dopiero ósma rano i na razie co pierwsze mamy zrobić to udać się na śniadanie - zaśmiałem się
- Ty idioto! - rzekł - Schlieri ja cię zabije, musiałeś mnie straszyć. Myślałem, że się nie wyrobie na trening - jęknął
- Panie Morgensternie, ale czy pan nie mógł sam sobie spojrzeć na zegar wiszący o tam tuż nad pana łóżkiem? - z trudem powstrzymywałem śmiech, który tłumił się we mnie.
- Blebleble - mruknął - Chodź idziemy na to śniadanie - oznajmił kierując się w stronę drzwi.
Wstałem z łóżka i powędrowałem za nim do hotelowej stołówki. Wszyscy siedzieli już na swoich miejscach oprócz Diany i jej ojca. Może zaspali lub rozmawiają, nie wiem. Nie wtrącam się w ich sprawy. Przywitaliśmy się ze wszystkimi i usiedliśmy do stołu. Po chwili dołączyła do nas skromna rodzina Pointnerów. Uśmiechnąłem się do blondynki, która zajęła jedyne wolne miejsce obok Hayboecka. Odwzajemniła go i zaczęła zajadać się kanapkami. Obserwowałem ją chwilę i wróciłem do jedzenia.
Godziny mijały i mijały. W końcu zaczął się konkurs. Diany nie było już razem z nami. Może źle się poczuła, albo coś. Po treningu od razu udała się do hotelu... Pięćdziesięciu zawodników oddało już swój pierwszy
skok. Teraz została tylko nasza trójka. Ja, Prevc i Stoch. Zasiadłem na belce i oddałem swój pierwszy skok. Taki, który pozwolił mi na zajęcie drugiego miejsca po pierwszej serii. Z niecierpliwością czekałem na oddanie swojego skoku i spróbować walki o pierwsze miejsce wraz z Kamilem. Szedłem właśnie na górę skoczni, pomału wchodząc po stopniach by nie zmęczyć mięśni. Wraz ze Stochem spędzaliśmy sobie miło czas na rozmawianiu i czekaniu na nasze skoki. Peter znajdował się po pierwszej serii na pozycji dziesiątej. W końcu nadszedł czas na Maćka Kota, który zajmował trzecie miejsce. Młody skoczył nieźle i to bardzo. Teraz była pora na mnie. Usiadłem na belce i sprawdziłem wiązania oraz zapięcie kasku. Uderzyłem kilka razy pięścią w moje mięśnie, później klatkę piersiową i byłem już gotowy do skoku. Wiatr mi to uniemożliwił, więc zszedłem na chwilę z belki. Wtedy stało się coś... Coś, co sprawiło że moje życie nagle legło w gruzach a serce rozbiło się na miliony kawałeczków. Moim oczom na telebimie ukazał się obrazek całującej się Diany wraz z Wellingerem. Stałem jak posąg wpatrując się w nagrany przez paparazzi materiał.
* Proszę państwa, prosimy o brawa dla naszych gołąbków. Andreasa Wellingera i Diany Pointner córki trenera skoczków Austriackich *
Odepchnąłem się od belki i ruszyłem. Spóźniłem wybicie z progu i zobaczyłem jak świat wiruje mi przed oczami. Narty raz widniały przed moimi oczami raz nie. Poczułem mocne uderzenie w głowę i ból, który przeszywa całe moje ciało. Przed oczami cały czas miałem sytuację, którą pokazali na telebimie. Jak ona... Nie wiedziałem co się ze mną dzieję. Zrozumiałem, że zjeżdżam z zeskoku kręcąc jeszcze przy tym fikołki i kolejny raz uderzając głową i rękoma o taflę śniegu. Przed moimi oczami pojawiły się mroczki. Leżałem nieruchomo wpatrując się w migające gwiazdy, lecz tylko chwilę. Straciłem świadomość i po chwili mroczna ciemność ogarnęła moje oczy.
- Schlieri, Schlieri słyszysz nas? - dosłyszałem tylko te słowa, ale nie mogłem na nie nic odpowiedzieć...
- * * * -
Zaskakujący dzień, dla mnie jak i ojca, który widział mój pocałunek z Andreasem. Było mi strasznie miło, całowaliśmy się na środku placu i nie zwracaliśmy uwagi na nikogo. Liczyliśmy się tylko my dwoje, nasz pocałunek, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny. Welli oderwał się ode mnie, mówiąc że musi lecieć. Pożegnał mnie kolejnym całusem i pobiegł w stronę ich domku. Ucieszyłam się, że zrobiliśmy kolejny krok w naszej znajomości. Odwróciłam się na pięcie i wtedy zobaczyłam wściekły wzrok mojego taty.
- Musimy porozmawiać moja droga - powiedział zły - Za godzinę jestem w twoim pokoju - dodał i zniknął.
wiedziałam o co mu w ogóle chodzi...
- Pakuj się - oznajmił nagle
- Co?
- Pakuj się - powtórzył - Wracasz do domu - dodał
- Tato żartujesz sobie prawda? - odparłam zła
- Nie, nie żartuje Diana - powiedział - Przyjechałaś tutaj ze mną na konkurs, a nie żeby całować się z Niemcem! - rzekł
- Jeszcze przed balem go lubiłeś - warknęłam
- Masz rację to było przed balem - odpowiedział.
Pokręciłam wściekło głową i rzuciłam walizkę na łóżko. Zaczęłam wrzucać do niej swoje rzeczy.
- Tak będzie najlepiej - rzekł w moją stronę - Paparazzi pewnie nakręciło wasz pocałunek, teraz będziemy mieć przekichane - powiedział - Wiesz co zrobiłaś!
- Nie, nie wiem! - wrzasnęłam - Co całowałam się z chłopakiem, którego kocham!
- Nie! - krzyknął - Zauroczyłaś się tylko - rzekł - Teraz wszyscy będą gadać, że przyjechałaś tutaj z nami tylko dlatego by szpiegować co robią Niemcy na treningach, jaki mają sprzęt wszystko!
- Nie wierzę - powiedziałam
- W co? - zapytał - W prawdę nie wierzysz Diana?
- Nie w to jak się zmieniłeś i to przez dwa dni - odparłam kończąc pakowanie swoich rzeczy.
- Bilet masz zabukowany, podasz kasjerce dowód to ci go da - odpowiedział
- Wiesz co? - spojrzałam na niego - Nienawidzę cię ! - krzyknęłam i wybiegłam z hotelu
Taksówka czekała już na mnie koło drzwi. Wsiadłam i z płaczem powiedziałam kierowcy gdzie ma jechać. Na lotnisku szybko przeszłam odprawę i po trzydziestu minutach odlatywałam już z powrotem do domu. Płakałam przez całą drogę, nie zdążyłam się nawet z nikim pożegnać. Lot dłużył mi się niezmiernie. Z każdą minutą chciałam być już coraz bardziej w domu, w swoim pokoju i móc wypłakać się na dobre. W końcu głos pilota uwolnił mnie od podróży oznajmiając, że lądujemy. Kolejna taksówka zawiozła mnie pod dom. Prze kluczyłam drzwi i rzucając moją walizkę na podłogę położyłam się na kanapie i płakałam. Na dworze momentalnie zerwała się wichura. Śnieg sypał jak oszalały, tworząc z wiatrem małą burzę śnieżną. Gdy delikatnie się uspokoiłam włączyłam telewizor....
Widok, który tam zobaczyłam... Nie mogłam w to uwierzyć...
- Gregor Schlierenzauer podczas swojego drugiego skoku miał bardzo groźny upadek. Momentalnie zabrano go do szpitala. Z tego co wiemy, jest w bardzo ciężkim stanie. Dobra zadecyduje o jego życiu. Jak na razie możemy trzymać kciuki by ten młody silny chłopak wyszedł z tego cało... - słowa prezenterki sprawiły, że poczułam się jakbym traciła wszystko.
Chwyciłam za telefon, wybierając numer do Morgiego, później Welliego, Stefana, Dietharta, Hayboecka, Koflera, Fetnera oraz taty. Ale żaden nie raczył odebrać. Chciałam jak najszybciej tam wrócić. Zadzwoniłam więc na lotnisko, lecz okazało się, że przez tą śnieżycę odwołali wszystkie loty, a drogi były całe zasypane śniegiem. Nie miałam jak się tam dostać.
- Cholera jasna! - wrzasnęłam przez płacz osuwając się na ziemie i wyjąc oraz modląc się, żeby tylko przeżył...
_______________________________________________________________________
Czekam na wasze młotki, łopaty, noże patelnie, widły, pistolety :D
Spodziewał się ktoś takiego obrotu spraw? :D
Za błędy przepraszam xd
Do następnego :D