Mimo że słońce może być zmyte przez morze,
A stare zatraci się w nowym,
Czwórka nigdy nie będzie czekać na trójkę,
Tak jak trójka nigdy nie czekała na dwójkę
I mimo że nie będziesz na mnie czekać,
Ja poczekam na ciebie..
Nawet jeśli miałabym czekać wieczność ♥
Czas leciał niezmiernie szybciutko. Nieprzespane noce, bóle kręgosłupa nawiedzały mnie coraz częściej. Tata wraz z chłopakami opiekowali się mną jak jakimś bardzo cennym przedmiotem. Cieszyłam się, że miałam tak wspaniałych ludzi przy sobie, byłam im bardzo wdzięczna, bardzo, bardzo, ale czasem naprawdę miałam dość tej nadopiekuńczości. Siedziałam sobie właśnie w pokoju i z uśmiechem na twarzy spoglądałam przez okno popijając herbatę. Pogładziłam swój brzuch i uśmiechnęłam się na samą myśl o Julci.
- Jak córeczko jesteś już spakowana? - zapytał ojciec wchodząc do pokoju ze swoim uśmiechem na twarzy.
- W połowie - odwzajemniłam gest - Zrobiłam sobie małą przerwę - dodałam
- Boisz się? - usiadł na końcu łóżka i spojrzał na mnie
- Nie wiem, ale raczej nie - odparłam - Bardziej się cieszę...
- Ja się boję jak cholera - rzekł
- Przecież to ja będę rodzić tato - zaśmiałam się - Nie masz co się bać, tylko cieszyć się, że twoja wnuczka będzie już na świecie - powiedziałam
- Cieszę się i to bardzo - uśmiech po raz kolejny wkradł się na jego twarz. Wiedziałam, że jest szczęśliwy z tego, że będzie dziadkiem. Chyba właśnie czekał z niecierpliwością na ten dzień, aż w końcu będzie trzymał małą na rękach. Cieszyłam się, że zaakceptował to, że byłam w ciąży. Martwił się o mnie i wspierał. Wiedział, że ta ciąża była dla mnie najlepszym co mnie w życiu spotkało.
- Kocham cię tato - przytuliłam się do niego
- Ja ciebie też córciu - ucałował mnie w głowę - Pójdę już, dokończ pakowanie i połóż się - rzekł - Pewnie jesteś zmęczona, odpocznij przed tym ważnym dniem - uśmiechnął się
- Dobrze - odparłam - Dobranoc - odwzajemniłam jego gest
Tata wyszedł a ja dokończyłam swoją herbatę i wzięłam się za pakowanie reszty rzeczy. Nie mogłam uwierzyć, że to już jutro. Gdy skończyłam w końcu pakowanie, wzięłam długą kąpiel, po której plecy troszkę mniej mnie bolały.
Ułożyłam się wygodnie w łóżku, poprawiając wcześniej poduszkę. Podniosłam delikatnie koszulkę ku górze i spojrzałam kolejny raz na swój brzuch głaszcząc go delikatnie.
- Julka nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa - uśmiechnęłam się sama do siebie - Tak bardzo cię kocham wiesz kruszynko - swój wzrok skierowałam na zdjęcie Gregora zdobiące moją szafkę. Tak cholernie mi go brakowało, tak strasznie chciałam mieć go teraz przy sobie by móc pocałować go w jego miękkie i ciepłe usta a zarazem przytulić się do niego, lecz niestety to niemożliwe. Gregor nadal śpi, choć lekarze dwa dni temu podjęli próbę wybudzania. Nie reagował na nic. - I twojego tatusia też - dodałam po chwili roniąc jedną samotną łzę.
W nocy nie mogłam spać, wierciłam się z jednej strony na drugą. Brzuch strasznie mnie bolał. I wiedziałam, że nadszedł moment.
- Tato!! - krzyknęłam po chwili zwijałam się z bólu, ponieważ mocny skurcz przeszedł moje ciało.
- Dianka boże co się stało? - ojciec wpadł do pokoju cały w nerwach.
- Julce spieszy się już na świat - uśmiechnęłam się.
Mina mojego taty zdradzała wszystko, od przerażenia po radość. Szybko zadzwonił po Thomasa, sam nie mógł jechać ponieważ wieczorem wypił wino razem z sąsiadami. Blondyn momentalnie znalazł się w naszym domu. Zostawił Lily pod opieką ojca a mnie zabrał do samochodu...
Minuty mijały bardzo powoli, a Morgi bardzo szybko jechał w stronę szpitala.
- Zaraz będziemy - powiedział przerażony - Wdech, wydech, wdech, wydech - demonstrował mi na co ja przewróciłam oczami.
- Zachowujesz się, jakbyś ty rodził - zaśmiałam się
- Dziewczyno ja przeżywam razem z tobą - jęknął.
Jedna minuta, druga, trzecia, czwarta, piąta... w końcu naszym oczom ukazał się ogromny budynek szpitala. Pielęgniarki czekały już z wózkiem przed wejściem, widocznie tata poinformował ich, że zaraz przyjedziemy. Thomas wziął mnie na ręce i szybko zaniósł na pojazd.
- Który to tydzień? - zapytała jedna z nich
- Trzydziesty dziewiąty - odpowiedziałam szybko bo łapał mnie kolejny skurcz.
Później zajęły się mną pielęgniarki oraz lekarz...
Ból był niemiłosierny, ale nie poddawałam się. Mijały godziny a moja Julka była coraz bliżej wyjścia na ten świat...
- * * * -
W tym samym czasie, nie wiedział co się dzieje, gdzie był i jak długo tutaj się znajdował. Głowa strasznie go bolała a powieki były tak ciężkie, że ledwo co mógł je podnieść. Od razu po otworzeniu oczu jasność lamp oślepiła go. Zamrugał szybko kilka razy by przyzwyczaić swoje oczy do światła jakie tam panowało. Rozejrzał się dookoła i już wiedział gdzie jest. Był w szpitalu, dlaczego również wiedział tamten upadek pamiętał doskonale. Pocałunek Diany i Wellingera na telebimie, rozkojarzenie podczas lotu, mocny wiatr i zderzenie z zeskokiem. Usłyszał trzaśnięcie drzwi a zaraz ujrzał kilku mężczyzn oraz kobietę w białych kitlach
- Witamy panie Gregorze w świecie żywych - uśmiechnął się jeden z nich - Jak się pan czuje? - zapytał - Coś panu dolega?
- Głowa mnie boli - odparł spoglądając na nich.
- Zaraz wyślemy pielęgniarkę, by podała panu coś przeciwbólowego. A teraz pana zbadamy - uśmiechnął się.
Jeden z nich zaczął go dokładnie badać. Sprawdzał jego oczy, brzuch i inne. Gdy już skończył spojrzał na niego i lekko się uśmiechnął.
- Jednak dobrze, że trzymaliśmy pana w śpiączce, wszystkie kości ładnie się zrosły, nie ma żadnych niepokojących objawów - powiedział.
- Śpiączka? - zdziwił się
- Tak, musieliśmy pana w niej trzymać, ponieważ pana obrażenia po upadku były bardzo poważne - odparł
- Ile spałem? - zapytał spoglądając na nich, obserwował każdego bardzo dokładnie. Dopiero teraz zauważył, że wśród nich jest tylko jedna kobieta i czytając jej imię i nazwisko na plakietce skojarzył ją, ale nie miał pojęcia skąd. Jakiś głos opowiadał mu o niej...
- Prawie dziesięć miesięcy - odparł
- Który dzisiaj mamy? - zapytał po raz kolejny - I która godzina?
- Siódmy września - uśmiechnął się - A godzinę dokładnie piątą pięćdziesiąt nad ranem - rzekł - Jest bardzo wcześnie, niech pan jeszcze się prześpi, resztę badań zrobimy jutro..
- Dobrze - odpowiedział.
Gdy lekarze wyszli a pielęgniarka podłączyła mu lek na głowę w kroplówce analizował wszystkie informacje. Co się działo z Dianą, Morgim i chłopakami przez te miesiące. Dianka... najbardziej zastanawiała go ona. Czy jest dalej z Andreasem? Czy jednak może znalazła sobie innego chłopaka? czy może jednak ma już męża? a może tym mężem jest Welli?...
Te pytania dręczyły go bardzo długo, ale w końcu udało mu się zasnąć... Tak bardzo chciałby ją teraz zobaczyć...
________________________________________________________________________
Dobra macie :D nie mogłam wytrzymać do tej dwudziestki ^^
Domi kochana za bardzo mnie znasz no xdd i chyba naprawdę przewidujesz przyszłość :D
Za błędy jak zawsze przepraszam :D